- Zaś co do ciebie - Lisia Gwiazda zwrócił się bezpośrednio do Kozy, marszcząc gniewnie nos i brwi. - Jestem jeszcze w stanie zrozumieć Zlepka, bo to niedorajda jakich mało ale TY?! BYŁEM CIERPLIWY, ZNOSIŁEM FAKT, ŻE TWOJA MATKA TO ZWYKŁA, PUSZCZALSKA KOTKA, ale jesteś MOIM uczniem, więc wypadałoby zachować chociaż MINIMUM powagi i godności! Zawiodłem się na tobie Kozia Łapo i albo zaczniesz zachowywać się jak PRAWDZIWY przyszły wojownik, albo poważnie zastanowię się nad twoją dalszą nauką. A wstyd pomyśleć, że rozważałem mianowanie ciebie wojownikiem jeszcze dzisiaj! Żałosne... - splunął na koniec, po czym zostawił Zlepioną Łapę i Kozią Łapę za sobą. Starszy kocur obniżył głowę, ukrywając zeszklone oczy i wściekły wyraz pyska. Tyle słów goryczy cisnęło mu się na usta. Tak bardzo chciał z siebie to wyrzucić, mimo tego powstrzymał się, zaciskając zęby. Był tylko dzieciakiem! Czy jest w tym coś złego, że chciał odpocząć nieco i na chwilę zapomnieć o ciągłych bitwach, treningach i całym stresie?! Czy naprawdę był tak żałosnym beztalenciem, niewartym jakiejkolwiek uwagi za jakie uważał go Lisia Gwiazda? Kocur mocno wbił pazury w suchą ziemię, napiął mięśnie, a po jego policzkach popłynęło parę łez.
- K-Kozia Łapo? - wyjąkał przestraszony stanem przyjaciela Zlepiona Łapa. Syn Księżycowego Pyłu postawił w stronę bicolora parę kroków, jednak stanął, dostrzegając podnoszące się futro na karku złotookiego. "Żałosne...", "zawiodłem się na tobie Kozia Łapo", "Widzisz, niedojdo, niedługo tylko ty będziesz siedział w legowisku uczniów. Będziesz gnił tam aż do swojej śmierci". Ile jeszcze będzie musiał to znosić? Ile to jeszcze potrwa? Ciągle słyszał to samo. Głosy Lisiej Gwiazdy i Baraniej Łapy odbijały się echem w jego głowie, przyprawiając Kozią Łapę o coraz większe przekonanie, że zostanie tak na zawsze. Kocur otworzył czerwone od łez oczy, po czym zręcznie obrócił się i szybko wybiegł z obozu. Musiał gdzieś dać upust swoim emocjom. Kozia Łapa biegł przed siebie niemalże na oślep, przez spływające z oczu łzy. Nie wiedział, dokąd biegnie i jak daleko aktualnie znajdował się od obozu. Po chwili biegu oddychało mu się coraz ciężej, więc przystanął, bo odpocząć. Zwiesił głowę i zamknął powieki. "Im szybciej to skończę tym lepiej", pomyślał Koza, biorąc głębokie wdechy. Kózka usiadł pod drzewem i pogrążył się we własnych myślach, próbując w końcu się wyciszyć.
***
Kozia Łapa upadł na ziemię, pozwalając brązowej myszy uciec. Ciągle czuł się zmęczony i pusty w środku.
- Wstawaj! - krzyknął Lisia Gwiazda, zbliżając się do liliowego bicolora. - Mógłbyś się w końcu ogarnąć, Kozia Łapo! Mówiłem ci, weź się w garść, bo nigdy nie zostaniesz wojownikiem!
Koza zacisnął powieki. Otwierał i zamykał pyszczek, próbując dobrać słowa, jakimi powinien zacząć. Już od jakiegoś czasu starał się opowiedzieć o tym liderowi. Miał nadzieję, że jeśli opowie o tym Lisowi, ten przynajmniej spróbuje go zrozumieć.
- L-Lisia Gwiazdo... - zaczął niepewnie, sprawdzając kątem oka, czy udało mu się zgarnąć uwagę lidera. - Uwierz mi, staram się jak mogę. Próbuję codziennie dawać z siebie wszystko, ale... nie mam tyle siły. Mam dość tego, co się ostatnio dzieje. Wojna, ciągłe treningi walki i inne problemy... to wszystko mnie wykańcza. Coraz gorzej się czuję i nie wiem, co mam dalej zrobić... nie wiem, jak sobie z tym poradzić...- powiedział w końcu, nerwowo zerkając na rudy pysk lidera, który jak na razie nie wyrażał żadnych emocji. Teraz tylko pozostało czekać na to, co będzie.
<Lisia Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz