- Właściwie... Kto jest ich ojcem? Bo wątpię, aby to była Chryzantema... - szepnęłam, by przypadkiem nikt z przybywających w żłobku, a było ich wielu, nie usłyszał. Leśny Strumień spięła się, nie była wyraźnie zachwycona tym pytaniem.
- O-Ostrokrzew... Ostrokrzew jest ojcem... - wyszeptała - Jakiś czas temu ukradliśmy Burzowemu Futru kocimiętkę... I... Stało się - dodała, mając ochotę umrzeć ze wstydu. Spojrzałam na Leśny Strumień ze współczuciem. Był to jeden z głupszych sposobów, by wpaść. Co teraz zrobi z Chryzantemą, wydaje mi się, że nadal ją kocha, w przeciwieństwie do Ostrokrzewiowego Liścia. Nie odpowiedziałam. Nie chciałam jej pogrążać. Jednak było to najgorsze combo, które mogło zaistnieć. Przypomniałam sobie małą Las i Ostrokrzewia i spojrzałam ze smutkiem na kociaki. Ciekawe, jakie będą miały charaktery. Pożegnałam się z Las i odeszłam.
* * *
Następnego dnia przyszłam w odwiedziny do Lasu. Szept, jak i Gardenia miały swoich partnerów, a Las siedziała całe dnie sama z kociakami.
- Mogłabyś się chwilę nimi zająć? - spytała błagającym głosem.
- Nie ma problemu - odpowiedziałam.
Położyłam pysk przed liliowym pointem. Nie wyglądał na zadowolonego. Przymrużył oczka, spoglądając nienawistnie, na moje soczyste zielone oczy, które zagrodziły mu dalszą drogę.
- Ty rozlazły ślimaku, czemu mi przeszkadzasz - fuknął, a potem odwrócił się do mnie ogonem i odszedł do siostry, z którą zaczął się kłócić. Spojrzałam się bezdusznie na kociaka. Głośno westchnęłam. Czy ja kiedyś przestane się użerać z zadufanymi kociakami, które rzucają lisimi bobkami na prawo i lewo? Dobrze, że chociaż z Lasem się pogodziłam. Nie zamierzałam odpuścić małemu wypierdkowi.
- Jak ty się odzywasz? - powiedziałam dumnie. Nie pozwolę, by jakiś gnomek mnie obrażał.
- Co ty tu w ogóle robisz? Nie jesteś naszą matką - dopowiedziała Czeremcha. Te kociaki zaczynały mnie denerwować. Takie małe, a już skaczą do starszych. Przymrużyłam oczy i spoglądałam się w dwójkę rodzeństwa.
<Leśny Strumień? Igła? A więc wojna>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz