Niebieska szylkretka wsłuchiwała się w świst porannego powietrza. Siedziała przy krawędzi klifu, mając pod nosem widok na plażę. Tę samą, która rozszerzała się za obozem klanu. Z tą różnicą, że z jakiegoś nieznanego jej powodu widoki stamtąd bardziej zabierały dech w piersiach. Może dlatego, że horyzonty były znacznie szersze i że im bliżej wody tym bardziej roznosił się zapach bryzy morskiej? Całkiem możliwe.
Córka Poplamionego Piórka czekała, aż nareszcie zjawi się jej mentor — Słoneczny Blask. Tylko zanim się pojawi, może trochę minąć. Mówił, że ma coś do załatwienia, zanim przyjdzie na trening.
Tak więc czekała, bo co jej zostało?
A przynajmniej, dopóki nie poczuła szponów na swoich ramionach. Poczuła piekło na karku, kiedy coś wbiło się w jej kocie ciałko i nagle wzniosło się do góry wraz z drobną kociczką. Jastrząb (nie była do końca pewna, ale to bardzo prawdopodobne) przeleciał z nią nad wodą.
Próbowała się wyszarpać, mając nadzieje, że może akurat dotrze bezpiecznie na brzeg. Wielki ptak w końcu odpuszczał i rozluźnił uścisk. Tymczasem Cicha Łapa wstrzymała oddech, przygotowując się na zanurzenie.
Poczuła, jak lodowata woda przenika przez jej futerko. Wydawało jej się, że lada moment zamarznie. Ale nie mogła teraz o tym myśleć. Musiała się postarać, aby wydostać się na powierzchnię. Niestety ból po pazurach ograniczał jej ruchy, tym bardziej, że była przerażona krwią, która zebrała się wokół niej. Musiała więc błagać Klan Gwiazdy, żeby nie nasłał na nią rekina.
Brakowało jej tlenu, a co za tym idzie — sił. Ostatecznie wynurzyła łepek i zaczerpnęła powietrza. A przynajmniej póki kolejna fala znowu nie posłała jej pod wodę. Cholera, czy ona stamtąd się wydostanie? Wierzgała się dalej, myślała tylko o powrocie do obozu. Musi walczyć, musi być dzielna.
Ale miała coraz mniej sił. Jej łapy powoli odmawiały posłuszeństwa, ciemniało jej w oczach, a krwawienie nie ustawało.
Nagle poczuła za sobą jakiś ciepły oddech. Kiedy zdążyła się zorientować, że napotkała rekina, jego kły już trzymały się jej szylkretowego ciałka.
To już koniec, wiedziała to. Pomyślała o tym w chwili, gdy paraliżujący ból przeszył całe jej tułowie, jakby coś je rozrywało. Bo je rozrywało, czuła to.
Ale... Nie mogła już tego zobaczyć. Ciemność nastała w jej oczach. Klanie Gwiazdy, opiekuj się tą młodą kotką.
***
Pszczelej Łapie podarowano tego dnia jej trening. Poplamione Piórko i Słoneczny Blask zorganizowali akcje poszukiwawczą Cichej Łapy. Potokowa Gwiazda chciał już w to włączyć Klan Wilka i Klan Nocy, jednak jego drogi zastępca zdecydowanie mu tego odradzał. Tak więc lider klanu zarządził, że jeśli przez kilka dni nie znajdą Cichej Łapy, zwrócą się do innych klanów.
Póki co wysłał swoich najlepszych wojowników na poszukiwania. Chciał również sprawdzić swoje dzieci, więc Pszczela Łapa, Liliowa Łapa i Makowa Łapa zostali podzieleni do trzech różnych obszarów.
Najstarsza córka lidera miała sprawdzić plażę. Zobaczyła coś, co przypominało jej Cichą Łapę. Patrząc z tej perspektywy pomyślała, że córka jej zauroczenia po prostu leży pół przytomna; że jednak żyje, a Poplamione Piórko nie będzie załamana, tylko będzie musiała wspierać kocię, które lada moment wyzdrowieje.
Niestety, mogła sobie pomarzyć. Przeraziła się na ten widok i omal nie zwymiotowała. Cicha Łapa... Cała poszarpana. I jeszcze te oczy — puste, wyszczerzczone z bólu oczy.
Natychmiast pobiegła po ojca. Po ojca, Poplamione Piórko... Kogokolwiek.
Nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz