Falek i Płomień uciekali przed Goździkiem ile tylko sił mieli w łapach, jednak koteczka okazała się być niezwykle szybka i powoli ich doganiała. Dlatego też, gdy przebiegali właśnie obok drzewa, Falek bez chwili namysłu skoczył na nie i zaczął wdrapywać się po pniu.
- Płomień, tutaj! - krzyknął do brata, a ten szybko skoczył obok niego.
Z początku przez niewielkie pazurki mieli problem z łapaniem oparcia, ale w końcu im obu udało się wspiąć na najniższą gałąź. Usiedli na niej i niepewnie spojrzeli w dół, gdzie Goździk ostrożnie zaczynała wchodzić do góry. Widząc to Falek nie musiał długo się zastanawiać - zaczął wspinać się wyżej. Ale Płomień, ku zdziwieniu jego brata, po pierwszym kroku zatrzymał się i zrezygnował.
- Co jest? - zapytał kpiąco czekoladowy kocurek. - Chcesz dać się złapać?
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Te wyższe gałęzie są trochę wąskie...
Falek głośno śmiejąc się z brata, wdrapał się na będącą kilka głów wyżej gałąź.
- Jak się boisz to zostań na dole! - krzyknął do niego.
Goździk już wchodziła na gałąź na której siedział Płomień. Rudy kocurek próbował odsunąć się od niej najbardziej jak się dało, nie był jednak w stanie jej uniknąć. Koteczka uderzyła go łapą i zwinnie odskoczyła po czym szybko zaczęła schodzić. Płomień wyglądał na zawiedzionego, że nie udało mu się od razu jej oddać, więc westchnął głośno i popędził za nią. Gdy zniknęli Falkowi z pola widzenia mały kocurek rozglądnął się. Z tej wysokości mógł zobaczyć cały obóz. No, a raczej mógłby, gdyby nie żółte i pomarańczowe liście, które wciąż nie wszystkie opadły. Jedynymi kotami jakie stąd widział było kilka goniących się przed żłobkiem małych sylwetek.
Powoli i ostrożnie przymierzał się do zejścia na dół. Gdy tylko patrzył centralnie pod siebie serce zaczynało mu szybciej bić, a futro na karku samo się jeżyło. Dobrze jednak wiedział, że nie może tu zostać, oraz wolałby, żeby jego mama nie dowiedziała się, że tu wszedł, gdyż z pewnością nie byłaby z tego zadowolona. Z drugiej zaś strony po prostu chciał wyglądać na odważnego i poradnego kocura, a przecież żaden dumny wojownik, za którego młody kociak chciał uchodzić, nie miałby problemów z czymś tak błahym jak zejście z drzewa. Zacisnął więc zęby, wziął głęboki oddech i powoli zaczął opuszczać tylne łapy.
- Hahaha, mysie serce, ukrywasz się zamiast uciekać!
Falek aż drgnął na dźwięk tego nagłego śmiechu Czeremchy dobiegającego spod drzewa.
- Wcale się nie ukrywam! - odkrzyknął i z powrotem wgramolił się na gałąź.
Czeremcha prychnęła i zaczęła wspinać się na drzewo. Falek zrozumiał, że kotka jest berkiem i właśnie uznała go za łatwy cel. Gdy nie przerywała swojej wspinaczki i zaczęła niebezpiecznie bardzo się do niego zbliżać, kocurek zaczął wchodzić coraz wyżej.
Drzewo nie było zbyt wysokie, więc w końcu dotarł do miejsca skąd już ciężko było przedzierać się wyżej przez gałęzie i kępki liści. Zatrzymał się tam i mocno trzymając pazurami kory, spojrzał w dół. Spodziewał się, że Czeremcha już się podda i zacznie schodzić, ale ona wciąż niestrudzenie brnęła w górę. Falek poczuł jak opuszcza go pewność siebie. Czy ona nigdy nie zrezygnuje? A nawet jak już go dopadnie to co wtedy zrobią?
Cały zadrżał ze strachu, gdy nagły podmuch wiatru lekko poruszył gałęzią na której siedział. Jeszcze bardziej przywarł do drzewa, wbijając w nie swoje pazurki najmocniej jak mógł. W jednej chwili cała chęć do zabawy i determinacja wygranej go opuściły. Jedyne czego teraz pragnął to jak najszybciej znów znaleźć się na ziemi.
Jeszcze raz spojrzał w dół na Czeremchę.
- D-dobra, nie wchodź już wyżej! - krzyknął do niej. - Zejdę do ciebie.
Koteczka wyszczerzyła do niego ząbki w pełnym samozadowolenia uśmiechu. Falek wysunął drżącą łapę, przymierzając się do zejścia, jednocześnie w myślach samemu zaprzeczając swoim słowom. Nie zejdzie... Nie ma szans, nie da rady...
Czeremcha prychnęła.
- No co jest?! - fuknęła. - Złazisz wreszcie czy je...
Nagle jedna z jej łap osunęła się z kory i nim znów zdążyła się nią złapać, straciła równowagę. Udało jej się jedynie lekko podrapać pień i krzyknąć z przerażenia, po czym runęła w dół.
<Igła? Albo inny kociak?>
No to teraz Falek już definitywnie sam nie zejdzie...
Klepie
OdpowiedzUsuń