— Jesteś pewna, że to bezpieczne? — mruknął Czapli Potok, patrząc na dziwnie wyglądającą mysz.
— Nawet, jeśli nie, to nic ci się nie stanie. Najwyżej brzuszek cię trochę poboli — zaśmiała się Błękitna Cętka, po czym pacnęła czekoladowego wojownika zachęcająco.
Czapli Potok westchnął głęboko. Nadal nie był przekonany, jednak nie ma zamiaru okazywać słabości! Dla prawdziwego wojownika zjedzenie delikatnie zgniłej już myszy nie jest żadnym wyzwaniem!
— Zaraz idę na pół-dniowy patrol, więc jeśli w trakcie obchodu dostanę jakiegoś skrętu żołądka i umrę, osobiście odwiedzę cię we śnie jako duch i skopię ci dupę — prychnął kocur, po czym - patrząc Błękitnej Cętce prosto w oczy - złapał mysz w pysk i pożarł ją w kilku kęsach. Nie smakowała najlepiej. Do tego kocur miał wrażenie, że razem z nią połknął też buszującą w mysim mięsie larwę. Zniósł to jednak dzielnie, jako godny wojownik Klanu Burzy.
— I jak? — zachichotała Błękit, unosząc jedną brew i uśmiechając się makiawelicznie.
— Doprawdy gustowny rarytas — wymamrotał gniewnie Czapli Potok, nadal czując w pysku nieprzyjemny posmak. — A teraz wybacz mi, wybitna numerantko. Idę na patrol, aby dowcipnisie takie jak ty mogły czuć się bezpiecznie — mówiąc to, ruszył w kierunku wyjścia do obozu, a siostra pomachała mu jeszcze na odchodne. Kochał Błękitną Cętkę, jednak im starsza kotka była, tym bardziej niedorzeczne pomysły przychodziły jej do głowy. Kto wie, może kiedyś postanowi wywołać rewolucję w ramach żartu? Przy wyjściu czekali już na niego Sztormowe Niebo i Kaczeńcowy Pazur. Kocur siadając obok starszych wojowników rozejrzał się. Miała iść z nimi jeszcze Konwaliowa Łapa, jednak nigdzie nie było jej widać. Czaplemu Potokowi było trochę żal kotki. Może i córka lidera nie była w stosunku do niego najmilsza, lecz on nie potrafił się na nią złościć, kiedy przypominał sobie w jakiej sytuacji była. Straciła brata, z którym była wyraźnie blisko, a do tego dalej nie odbyła się jej ceremonia mianowania. Czapli Potok może i nie siedział w jej głowie, ale miał wrażenie, że to ogromnie nieprzyjemne utracić kogoś bliskiego, a do tego mieć ojca, który jest liderem, a mimo to zwleka z jej mianowaniem. Chciał ją jakoś uszczęśliwić, jednak nie był z nią na tyle blisko, by wiedzieć, co może poprawić jej humor. Nie zamierzał też pytać się jej matki czy ojca! Być może jej mentor mógłby coś wiedzieć, jednak wizja rozmowy z tym wiecznie nieobecnym, tajemniczym kocurem raczej go odrzucała. Czy on w ogóle chodził na treningi ze swoją uczennicą?
Jego rozmyślania przerwało pojawienie się właśnie Konwaliowej Łapy. Szylkretka wyłoniła się z leża dla uczniów. Szła pewnie, z delikatnym uśmiechem na trójkolorowym pyszczku. Pewnie wyglądałaby majestatycznie, niczym śmiała, młoda liderka, gdyby nie fakt, że była horrendalnie niska. W tym wypadku wyglądała jak karlica, brnąca spuścić komuś manto.
— Dziękuję, że zaczekaliście — uśmiechnęła się wdzięcznie kotka, po czym wyminęła siedzących wojowników i ruszyła w stronę wyjścia. — Chodźcie, nie mamy czasu do stracenia!
Coś w kotce bardzo podobało się Czaplemu Potokowi. Nie wiedział tylko jeszcze, co. Jak na razie pozostało mu ruszenie za samozwańczą przywódczynią patrolu i podziwianie widoków z tyłu.
★☆★
Brzuch rozbolał go mniej więcej w połowie patrolu. Początkowo nie dawał żadnych oznak, że nie czuje się najlepiej, ale kiedy ból nasilił się, a do tego doszły mdłości, Konwaliowa Łapa sama zauważyła, że stan jej wojownika się pogarsza. Zarządziła, żeby Sztormowe Niebo i Kaczeńcowy Pazur po dojściu do Czterech Sióstr zaczekali na nią, a tymczasem ona zaprowadzi Czapli Potok do obozu. Nikt nie miał nic przeciwko, w związku z tym dwójka kotów przechadzała się przez ukwiecone, trawiaste tereny Klanu Burzy. Nie szli szybko - Czaplę bolał brzuch, a Konwalia miała krótkie nóżki. Jednak nie rozmawiali, co sprawiało, że Czapli Potok czuł się wyjątkowo niekomfortowo. Chciał jakoś przerwać tą ciszę, przerywaną tylko szumem wiatru i brzęczeniem owadów, lecz nie przychodził mu na myśl żaden temat do rozmowy. Nie chciał też wyskakiwać z żadnym dennym tekstem na podryw, bo w sumie jedyne, co teraz krążyło w jego pustej głowie to "Jesteś taka piękna, że przespałbym i zaciążył się z twoim ojcem, byle tylko być w twojej rodzinie". To by chyba jedynie odstraszyło Konwaliową Łapę.
— Strasznie dzisiaj gorąco — wymamrotała nagle uczennica, wpatrując się zirytowanym wzrokiem w niebo.
— To tylko ty — odpowiedział kocur odruchowo, po czym natychmiastowo ugryzł się w język. Idioto, co jest z tobą nie tak? Jednak ku jego uldze, reakcja Konwaliowej Łapy nie była skrajna. Koteczka po prostu zamrugała zdziwiona, a następnie odwróciła wzrok nieco zażenowana.
— Dz-dziękuję — miauknęła speszona. — O, patrz, widać już obóz! Chyba dasz radę dojść tam sam, co nie? Ja muszę już szybko wracać do Kaczeńcowego Pazura i Sztormowego Nieba? — dodała po chwili. I miała rację, bowiem obóz był już całkiem niedaleko. Czapli Potok czuł jednak, że po prostu chce się pozbyć jego obecności, a jak najszybsza kontynuacja patrolu nie była obecnie jej priorytetem. Mimo to, wojownik posłusznie kiwnąwszy głową ruszył w kierunku obozu.
Kiedy wszedł do środka, niemalże wpadł na Ciernistą Łodygę. Zastępczyni zlustrowała go zdziwionym spojrzeniem.
— Czapli Potoku, wysłałam cię na patrol, więc czemu jesteś w obozie? Czy coś się stało, zostaliście zaatakowani? — miauknęła bura kotka z delikatnym przejęciem w głosie.
— Brzuch mnie rozbolał, więc Konwaliowa Łapa stwierdziła, że odprowadzi mnie do obozu.
Ciernista Łodyga kiwnęła głową.
— Rozumiem. W takim razie gdzie ona jest?
— Chyba zraziłem ją do siebie i chciała jak najszybciej ode mnie uciec — wymamrotał zbolały Czapli Potok.
Jego siostra przez chwilę milczała, jednak potem parsknęła śmiechem.
— Też bym uciekła, gdyby kocur powiedział mi, że prześpi się i zaciąży się z moim ojcem, byleby tylko być w mojej rodzinie.
— Nie poprawiasz mi samopoczucia — Czapli Potok zmarkotniawszy jeszcze bardziej, ruszył ciężkim krokiem w stronę lecznicy. Z każdym krokiem jego brzuchem wstrząsał ból, który ciągle narastał. Miał nadzieję, że Burzowe Serce ma coś na takie przypadłości.
<Burza? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz