Szepczący Wiatr patrzyła chłodnym wzrokiem na łzy pieszczoszki. Jednak w tej chwili wypełniała ją niezmierna radość, nie umiała więc podzielić jej smutku. Uśmiechnęła się do niej z otuchą.
- Dziękuję ci za wszystko - powiedziała, ostatni raz otarła się o jej bok, po czym odwróciła się i pobiegła przez ogród. Wskoczyła na płot i jeszcze ten jeden, ostatni raz spojrzała na Tunię i jej smutne spojrzenie, po czym zeskoczyła na drugą stronę.
W końcu! Jest wolna! Już zaraz znów będzie w Klanie Wilka, a wszystko będzie takie jak kie...
Nagle uśmiech spełzł z jej pyska.
Którędy do domu?
Zacisnęła mocno zęby i rozglądnęła się, po czym wybrała pierwszy lepszy kierunek i ruszyła przed siebie. Znajdzie drogę! Choćby nie wiadomo co! Nic nie zdoła jej powstrzymać przed powrotem do klanu! Nic!
* * *
Słońce już schylało się ku horyzontowi, lasu jednak wciąż nie było widać.Szepczący Wiatr musiała to przyznać - nie miała najmniejszego pojęcia gdzie jest. Myślała, że koniec końców jakimś sposobem trafi na znajome tereny, wszędzie były jednak tylko gniazda dwunogów, ulice, potwory, gdzieniegdzie samotne drzewa i w końcu - sami dwunożni. Byli wszędzie, za każdym zakrętem, w każdym zaułku. Większość nie zwracała na kotkę uwagi, jednak młodsze osobniki czasami sięgały do niej rękę, zapewne chcąc jej coś zrobić, szybko więc uciekała. Najbardziej jednak zdziwiło ją i przestraszyło to, że dwunogom często towarzyszyły psy. Nie wszystkie były takie wielkie jak ten przez którego w ogóle znalazła się u Tuni, a małe, jej wielkości, ale nie mniej (jeśli nie bardziej) agresywne od tych dużych.
Nie ukrywając, Szepczący Wiatr trochę się bała. Co zrobi gdy nie znajdzie lasu? Myślała, czy by nie wrócić do Tuni i zapytać ją o drogę, doszła jednak do wniosku, że dwunodzy by ją wtedy znów złapali, a druga taka szansa na ucieczkę jak miniona mogłaby się nie powtórzyć. Jednak najbardziej denerwowała ją w tym momencie czerwona obroża, która wciąż tkwiła na jej szyi odbierając jej dumę. Gdy Tunia odmówiła jej pomocy próbowała sama ją zdjąć, jednak gdy prawie się przy tym udusiła, zaprzestała. Chciała wrócić do klanu już bez niej, sama jednak nie była w stanie jej zdjąć.
Nagle idąc przez trawnik zauważyła lądującego niedaleko wielkiego, tłustego ptaka. Gołąb! Jakież to głupie stworzenia! Uśmiechnęła się lekko, dopiero teraz odczuwając jak bardzo jest głodna i już chwilę później skradała się do ptaka bezszelestnymi krokami w pozycji łowieckiej. Musiała polegać głównie na wzroku, gdyż jej węch otępiały smród i inne niezwykle mocne zapachy dwunożnych i ich wynalazków. Potwory za to zagłuszały chichy krok i gruchanie gołębia. Gdy już była na tyle blisko, że wystarczyło jeszcze kilka kroków i skoczyłaby na niego, ten nagle poderwał się do lotu. Kotka zdziwiona wyprostowała się. Zauważył ją? Ale jak?
Szybko zobaczyła odpowiedź, a raczej idącego beztrosko czarno-szarego kocura, robiącego swoimi krokami więcej hałasu niż potwór, burza i dwunożna Tuni na widok zdechłej ryby na raz. Bez chwili namysłu, mocno zdenerwowana Szepczący Wiatr zrobiła kilka susów w jego kierunku, po czym skoczyła niczego niespodziewającemu się kocurowi na grzbiet.
- Ładnie to tak płoszyć innym jedzenie?! - warknęła. - Patrz jak chodzisz!
<Mozart? Badziewne opo, więc zawrzyj trochę więcej akcji. I Tuniu, opisz swoją perspektywę.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz