***
Od czasu tej pamiętnej bójki minęło parę tygodni. Wszystko zdawało się wrócić do normy, Krogulec nadal się przechwalał, a tak poza tym z jego łapą było lepiej, ale to nie jedyna zmiana, poprawiłam również swoją wymowę. Sepleniłam już dużo mniej. Znów leżałam na kupce miękkiego mchu, Jagódka wyszła na polowanie. Nagle coś w moim lewym oku się zamgliło, w tej samej chwili Krogulec skoczył na mnie od lewej strony i nie dość, że się tego nie spodziewałam, to jeszcze na kilka uderzeń serca, lewym okiem, widziałam wszystko, jak przez mgłę. Krogulec z łatwością powalił mnie na ziemie.
- Joż nie jesteś taka supel co? – Powiedział szyderczo. Ja zaraz potem odepchnęłam go od siebie, tylnymi łapkami raniąc go w brzuch, on tak jak i ja nie zamierzał odpuszczać. Skoczył na mnie, raniąc mnie w łapę, nagle do legowiska weszła jagódka. Przez kilka uderzeń serca stała jak wryta widząc swoje maleństwa całe we krwi. Szybko złapała nas, za kari, a potem zaniosła do niezadowolonej Trujący Bluszcz. Gdy owinęła nasze rany pajęczynami, Jagódka podeszła do nas.
- Kto zaczął? – Zapytała, próbując zachować spokój, ale marnie jej to wyszło.
- To on/a – Powiedzieliśmy chórem, ja i Krogulec.
- Kora, Rudzik? Jak to się zaczęło? – Zapytała mojego rodzeństwa, które chyba uważała za bardziej godne zaufania.
<Rudzik?>
Staraj się nie robić tylu przecinków i rozdzielać na krótsze zdania :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz