- Poczekaj! - krzyknął za nią Szkarłatny. Kotka odwróciła się. - Spotkajmy się za pięć wschodów, w górowanie słońca na granicy, tam gdzie wcześniej.
Wojowniczka uśmiechnęła się.
- Jasne! - po czym pognała w swoim kierunku
Szkarłatny jeszcze chwilę wpatrywał się w nią, gdy szła wzdłuż drogi. W końcu jednak wziął swoją rybę i szybko przeszedł przez grzmiącą drogę. Na szczęście zbliżała się pora górowania księżyca, więc potwory jeździły jedynie sporadycznie. Od razu poszedł do obozu, odstawił rybę na należne jej miejsce i wygodnie ułożył się do snu.
W śnie ciągle widział szare futro Mysiego Nosa, jej śmiejący się pysk i te złote oczy, w których błyszczała radosna iskierka.
~^~^~^~
Minęło pięć wschodów słońca. Szkarłatny nie mógł doczekać się tego dnia. Wyszedł z obozu jeszcze na długo przed porą górowania słońca i skierował się w stronę granicy z Klanem Burzy. Nie chcąc jednak przyjść tam z pustymi łapami rozglądał się za jakąś zwierzyną. Kątem oka zauważył zlatującego na ziemię ptaka. Jego czerwony brzuch wyraźnie sugerował, że był on gilem. Nad nim, na drzewach Szkarłatny zauważył więcej tych ptaków, przeskakujących z gałęzi na gałąź i cicho ćwierkających. Kilka z nich podążyło za swoim towarzyszem i również zleciało na ziemię, szukając tam pokarmu. Szkarłatny obrał sobie za cel jednego z ptaków, samicę, o bardziej burym umaszczeniu brzucha, która trochę za bardzo oddaliła się od reszty. Podszedł ostrożnie, wolno. Jego jasne futro dobrze maskowało się na tle białego śniegu, a jego bezszelestne kroki pomiędzy nagimi gałęziami czyniły go niewidocznym. Żaden z ptaków nie był w stanie ostrzec swojej towarzyszki przed nagłym skokiem kocura. Ptak zdążył jedynie zatrzepotać skrzydłami i odbić od ziemi. Jednak to nie wystarczyło by uciec od kłów wojownika. Kocur złapał ją i chwilę jeszcze trzymał w zębach, gdy ta próbowała się wyrwać. W końcu jednak, ze zdobyczą w pysku, skierował się w kierunku granicy, na spotkanie z Mysim Nosem.W końcu pojawił się na miejscu. Kotki jednak jeszcze tam nie było. Usiadł więc, cierpliwie czekając. Po jakimś czasie wraz z silnym wiatrem poczuł zapach kota z Klanu Burzy. Okazało się jednak, że to nie był jeden kot, a kilka, zapewne patrol. Szkarłatny ukrył się za zaspą, nie chcąc by koty go zauważyły. Po kilkunastu uderzeniach serca zaczął słyszeć kroki na śniegu, oraz przyciszone rozmowy. Czyli był to patrol, nie Mysia.
- ...i dalej nie wróciła. - powiedział jeden z kotów
- Nie ma jej już zbyt długo. Poza tym na granicy patrol wyczuł obecność psa, oraz jak wiemy, kręcą się tam samotnicy.
- Nie za wcześnie na spisywanie jej na starty? To zaledwie kilka wschodów słońca.
- W taką pogodę? Zresztą ostatnio zadarła z jakimś samotnikiem.
- Przecież nie znaleziono jej ciała, może jeszcze wróci...
- Pewnie śnieg wszystko zasypał. Nie ma co robić złudnych nadziei...
Kot westchnął
- Biedna Mysi Nos...
Po tych słowach Szkarłatny zesztywniał. W jednym momencie poczuł jak brakuje mu powietrza, jak zaczyna się dusić. Mysi Nos!? Nie... To niemożliwe...
Czuł jak świat zaczyna wirować. Nie słyszał już reszty rozmowy, nie słyszał oddalających się kroków. W głowie zaczęło mu szumieć. Nie chciał dopuścić do siebie tej prawdy. Próbował sobie wmówić, że nie, że te koty mogą się mylić, że to wcale nie jest prawda...
Jednak nic już nie mógł zrobić.
Mysi Nos nie żyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz