-To cudownie. - Powiedziałam z wielkim uśmiechem.
-Prawda? - Uśmiechnął się, jeszcze bardziej niż ja.
-A która z naszych kotek, będzie ich matką? - Spytałam po chwili, a z pyska kota z jednej chwili, zszedł uśmiech. Zaniepokoiłam się nieco.
-No... Z tym jest, trochę... Gorzej. - Przyznał nie śmiało.
-Chodzi ci o Pysię? - Szepnęłam z przerażeniem, jednak zanim kocur zdążył odpowiedzieć, obok nas usiadł Wieczorny Blask. Uśmiechnął się na powitanie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-O czym tak rozmawiacie?
-O tym, że ostatnio nad rzeką, jest mniej ryb. Nie zdziwię się, jeżeli będzie to sprawka dwunożnych.
-Aha, okej. Powiadomię o tym Czarną Gwiazdę.
-Tak, tak. Będzie wtedy dobrze. - Przełknęłam ślinę, przecież okłamałam swojego najlepszego przyjaciela. W ten sposób też lidera!
-Lepiej o niej zapomnij, to, że zachowałam w tajemnicy, to, że martwisz się o tą, tą... Pieszczoszkę, nie znaczy, że o tym nie powiem, Szaremu Kłowi lub Czarnej Gwieździe. - Syknęłam groźnie i gdyby nigdy nic, ruszyłam ze stoickim spokojem do Posłania Medyka. Błękitna Burza, źle postępuje... Dobrze mu to nie wyjdzie...
~*~
Stałam na polance, a przede mną, stały nieznane mi koty. Dostrzegłam w nich moją matkę, która wyszła przed wszystkie w jej futrze, skakały małe iskierki.
-Czwórka kotów, jeden kocur Czarno-biały, drugi kocur z futrem rozmazanym, jednego futro, słońcem iskrzy, a czwarta piękna, jak z pisaku kocica. To już czas... - Powiedziała moja matka i cofnęła się, a mój obraz się rozmazał...
Otworzyłam oczy i rozglądnęłam się po posłaniu, obok mnie leżeli nowi uczniowie. Nie chcąc ich budzić cichutko, wyszłam i skierowałam się do posłania lidera. Jednak po drodze, zaczepił mnie Błękitna Burza.
< Błękit? Ojoj!>
-Prawda? - Uśmiechnął się, jeszcze bardziej niż ja.
-A która z naszych kotek, będzie ich matką? - Spytałam po chwili, a z pyska kota z jednej chwili, zszedł uśmiech. Zaniepokoiłam się nieco.
-No... Z tym jest, trochę... Gorzej. - Przyznał nie śmiało.
-Chodzi ci o Pysię? - Szepnęłam z przerażeniem, jednak zanim kocur zdążył odpowiedzieć, obok nas usiadł Wieczorny Blask. Uśmiechnął się na powitanie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
-O czym tak rozmawiacie?
-O tym, że ostatnio nad rzeką, jest mniej ryb. Nie zdziwię się, jeżeli będzie to sprawka dwunożnych.
-Aha, okej. Powiadomię o tym Czarną Gwiazdę.
-Tak, tak. Będzie wtedy dobrze. - Przełknęłam ślinę, przecież okłamałam swojego najlepszego przyjaciela. W ten sposób też lidera!
-Lepiej o niej zapomnij, to, że zachowałam w tajemnicy, to, że martwisz się o tą, tą... Pieszczoszkę, nie znaczy, że o tym nie powiem, Szaremu Kłowi lub Czarnej Gwieździe. - Syknęłam groźnie i gdyby nigdy nic, ruszyłam ze stoickim spokojem do Posłania Medyka. Błękitna Burza, źle postępuje... Dobrze mu to nie wyjdzie...
~*~
Stałam na polance, a przede mną, stały nieznane mi koty. Dostrzegłam w nich moją matkę, która wyszła przed wszystkie w jej futrze, skakały małe iskierki.
-Czwórka kotów, jeden kocur Czarno-biały, drugi kocur z futrem rozmazanym, jednego futro, słońcem iskrzy, a czwarta piękna, jak z pisaku kocica. To już czas... - Powiedziała moja matka i cofnęła się, a mój obraz się rozmazał...
Otworzyłam oczy i rozglądnęłam się po posłaniu, obok mnie leżeli nowi uczniowie. Nie chcąc ich budzić cichutko, wyszłam i skierowałam się do posłania lidera. Jednak po drodze, zaczepił mnie Błękitna Burza.
< Błękit? Ojoj!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz