Jeleni Róg miała kilkadziesiąt powodów, by się znajdować w terenie z dosyć dziwną, aczkolwiek coś znaczącą nazwą, "Siedlisko koni". Doskonale wiedziała, że był to teren Klanu Nocy, jednakże coś ją naprawdę tam ciągnęło. Nie wie, co.
– Czy naprawdę mam tu zostać?– westchnęła ciężko, po czym wskoczyła na drewnianą deskę. Usiadła, chowając przednie łapki pod ogonem, i spojrzała na wszystko, co jest przed nią - od trochę wysuszonej trawy, po brązowe, jak sierść naszej kotki, konie, jedzące ową "zieleń", która raczej zamieniła się w bladą, niezbyt soczystą, żółć.
Ale Klanowi Nocy się przytrafiło! - pomyślała Jeleni Róg, wdychając świeży zapach polany. Prawdę mówiąc, Jelonka się zamyślała o tym, by odejść z Klanu Wilka i zostać samotnikiem, jednakże po tym wspomina pierwszych członków swego rodzimego miejsca, a zarazem swoich rodziców, w szczególności ojca, lidera. Szkoda, że zmarli.
Nagle czyjeś głosy przeszkodziły dalszemu toku myślenia Jelonki. Zapach wciąż się nie ujawniał, lecz ona zeskoczyła z kłody i schowała się, naturalnie, w jakichś suchych krzaczkach.
Teraz to już zapachy czuć. To był, rzecz jasna, Klan Nocy, u którego, obecnie, kilka członków poszło na ten patrol. Jeleni Róg nie chciała podsłuchiwać, ale także nie chciała się ruszać, więc postanowiła, iż zostanie, póki odejdą. Jednakże, w łapach stanęła krew, i już od kotki nic nie zostało - była cichsza od niemego i głuchego razem wziętych.
– Dobra, Wieczorna Łapo.– nieznajomy głos rozległ się z prawej strony. Trzy koty, wśród nich jeden, już dosyć dorosły, uczeń, którego imię najpewniej na świecie brzmi " Wieczorna Łapa". Ładne imię, cóż.– To jest twój...
– Trzeci.– młody i ładny, melodyjny głosik dokończył zdanie, a potem dodał:– Trzeci patrol.
– Świetnie. Co wiesz o patrolach?
Trzeci kot dalej milczał, chociaż, możliwe, to była kotka.
– Że tam się sprawdza terytorium, obwąchuje je i znowu je wyznacza swoim, e, sikaniem?
Jeleni Róg powstrzymała się od śmiechu. Mądry kociak!
– Tak.– zachichotał dorosły głos.– A także, szuka się kotów z wrogich klanów...– O kurka wodna.
Jeleni Róg czuła, że nadejdzie zawał, i że umrze, i że nikt nie przyjdzie i podejdzie do jej ciała, bo nikt ją nie kocha, aczkolwiek... Nie.
– O, to to ja wiedziałem! Po prostu zapomniałem!
Czyjeś głośne chrząknięcie zostało poprzedzone słowami innej, jak Jelonka zrozumiała, też kotki.
– Mamy tu innego kota.
– Co?!– kotka, która pouczała Wieczorną Łapę, była, chyba, zdziwiona. Jeleni Róg zaczęła się po cichu cofać, i miała szczęście, bo na Siedlisku nie ma suchych patyków. Kotka szybko uciekła, co trzy kroki skacząc na długość lisiego ogona, i schowała się w lesie.
Ceremonialnie, jakiś szelest. Ktoś tu jest.
<Ktosiu? A ty, Smutny, odpisuj >.> >
Teraz to już zapachy czuć. To był, rzecz jasna, Klan Nocy, u którego, obecnie, kilka członków poszło na ten patrol. Jeleni Róg nie chciała podsłuchiwać, ale także nie chciała się ruszać, więc postanowiła, iż zostanie, póki odejdą. Jednakże, w łapach stanęła krew, i już od kotki nic nie zostało - była cichsza od niemego i głuchego razem wziętych.
– Dobra, Wieczorna Łapo.– nieznajomy głos rozległ się z prawej strony. Trzy koty, wśród nich jeden, już dosyć dorosły, uczeń, którego imię najpewniej na świecie brzmi " Wieczorna Łapa". Ładne imię, cóż.– To jest twój...
– Trzeci.– młody i ładny, melodyjny głosik dokończył zdanie, a potem dodał:– Trzeci patrol.
– Świetnie. Co wiesz o patrolach?
Trzeci kot dalej milczał, chociaż, możliwe, to była kotka.
– Że tam się sprawdza terytorium, obwąchuje je i znowu je wyznacza swoim, e, sikaniem?
Jeleni Róg powstrzymała się od śmiechu. Mądry kociak!
– Tak.– zachichotał dorosły głos.– A także, szuka się kotów z wrogich klanów...– O kurka wodna.
Jeleni Róg czuła, że nadejdzie zawał, i że umrze, i że nikt nie przyjdzie i podejdzie do jej ciała, bo nikt ją nie kocha, aczkolwiek... Nie.
– O, to to ja wiedziałem! Po prostu zapomniałem!
Czyjeś głośne chrząknięcie zostało poprzedzone słowami innej, jak Jelonka zrozumiała, też kotki.
– Mamy tu innego kota.
– Co?!– kotka, która pouczała Wieczorną Łapę, była, chyba, zdziwiona. Jeleni Róg zaczęła się po cichu cofać, i miała szczęście, bo na Siedlisku nie ma suchych patyków. Kotka szybko uciekła, co trzy kroki skacząc na długość lisiego ogona, i schowała się w lesie.
Ceremonialnie, jakiś szelest. Ktoś tu jest.
<Ktosiu? A ty, Smutny, odpisuj >.> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz