Stałem po środku obozu otoczony przez grupę kotów. Nie znałem ich, choć każdy wydawał mi się dziwnie znajomy. Na kopczyku lidera po raz pierwszy widziałem kota innego niż mój ojciec. Była to srebrzysta, pręgowana kotka o zielonych niczym trawa oczach. Przypominała mi trochę moją zmarłą siostrę. Czułe spojrzenie kotki przenikało moją duszę i wypełniało mnie od środka ciepłem, jakiego od dawna nie zaznałem. Gdzie ja jestem? Koty milczały, a ja czułem coraz większe przerażenie. Co to za miejsce? Rozglądam się nerwowo po obozie. Mój wzrok przelatuje po pyszczkach kotów różnych maści. Po chwili zauważam mgiełkę, która je otacza… Nie! To światło! Ponownie odwracam wzrok na liderkę – jej źrenice stają się coraz mniejsze, aż w końcu znikają. Co ja tu robię? Patrzę za siebie, tam dostrzegam szarą kotkę w ciemniejsze plamy. Mama. Spróbowałem ją zawołać, jednak nie mogłem wydobyć z siebie dźwięku. Jej pozbawione źrenic niebieskie tęczówki zdawały się wpatrywać we mnie. Serce biło mi niesamowicie szybko, jakby miało mi zaraz wyskoczyć. Wtedy usłyszałem miauknięcie. To liderka. Odwróciłem się do niej ponownie. Zobaczyłem jak skacze, ale nie ląduje tylko wznosi się coraz wyżej ku niebu, niczym ptak. Po chwili otaczające ją koty zrobiły tak samo. Odwróciłem wzrok ponownie ku matce. Cały czas patrzała na mnie, unosząc się coraz wyżej, i wyżej… Nagle oślepił mnie błysk i wszystkie koty zniknęły, a ja zostałem sam w obozie. Czy na pewno?– Błękitna Łapo. – Głos ten był melodyjny, pełen uczuć. Odwróciłem się w tamtym kierunku i dostrzegłem długowłosą, szylkretową kotkę o oczach podobnych do oczu mojej matki.– Kim jesteś? – Tym razem mogłem się odezwać. Zrobiłem nieśmiało krok w przód. – Gdzie ja jestem?– To tylko sen Błękitna Łapo – szepnęła kotka. – Dlatego nie mamy czasu.– Kim były te koty? Co ja tu robię?– Klan Nocy jest w niebezpieczeństwie – oznajmiła kotka stanowczo. – I tylko ty możesz go ocalić.– Ja?! – Nie mów nikomu o śnie.Kotka nagle rozpłynęła się, a mnie otoczyła ciemność. Usłyszałem tylko złowieszczy śmiech, zanim poczułem potężny cios w bok…
Obudziłem się
przez sztuczny ból, który przeszył moje ciało we śnie. Zacząłem ciężko dyszeć
budząc braci.
– Błękitna Łapo?
– usłyszałem zaspany głos Wieczornej Łapy.
– To tylko sen –
mruknąłem, kiedy tylko się uspokoiłem. – Ja… idę na spacer…
Podniosłem się i
wyszedłem z legowiska. Powoli zbliżał się ranek. Jakaś nieznana mi siła
podkusiła mnie, abym udał się do norki medyka. Od śmierci Oszronionego Futra
nikt nie interesował się tym miejscem. Mimo, że było to już wiele księżyców
temu miejsce nadal śmierdziało strachem kociąt kryjących się przed szylkretową
samotniczką. Uhh… Nadal pamiętam złowieszczy błysk w jej złotych oczach. I
śmiech. Przerażający i okrutny. Jak ten
ze snu. Przed czym ostrzegła mnie tamta kotka? Czy miała na myśli
morderczynię mojej siostry? Trudno było mi to przełknąć.
Zobaczyłem
roślinki. Były zwiędnięte i powoli gniły. Tak nie może być. Kiedy zdobędziemy
nowego medyka musi mieć czyste miejsce do pracy.
Ostrożnie
chwyciłem kępkę ziół. Były bardzo gorzkie, szczególnie tak bardzo rozłożone.
Szybko wyniosłem ją z norki i odłożyłem pod jedną ze ścian obozu. Wróciłem po
następną, i następną, i następną… Kiedy norka była czysta słońce było już
widoczne. Poczułem się z siebie dumny. Gdyby Oszronione Futro żyła z pewnością
udzieliłaby mi pochwały.
– Błękitna Łapo!
– usłyszałem wołanie. Obróciłem się w kierunku głosu. Nakrapiany Kwiat mnie
szukała. Racja, pora na trening. Podbiegłem do kotki z uniesionym ogonem.
– Wyspany i
gotowy na trening – oznajmiłem ze śmiechem. Kotka uśmiechnęła się do mnie
serdecznie.
– Dziś czeka nas
patrol – powiedziała kotka. – Musimy sprawdzić Słoneczne Skały i upewnić się,
że Klan Wilka nie wkroczył jeszcze na nasz teren.
– Szary Kieł z
nami idzie? – spytałem z zainteresowaniem. Jeśli tak, zabierze Wieczorną Łapę!
– Nie –
odpowiedziała moja mentorka. Poczułem się lekko zawiedziony. Ale w takim razie…
Kto pójdzie z nami? – Uważam, że jesteś na tyle dojrzały, że możesz znakować
granice.
Jej! Będę
znakował granice terytorium Klanu Nocy! Ale zaraz… czy to legalne? Tata mówił,
że uczniowie nie mogą robić tego, co zwykli robić wojownicy. Możemy tylko
polować, wychodzić z obozu kiedy nam pozwolą, walczyć kiedy nam pozwolą i
wspierać patrole. Czy na pewno mogę znakować granice?
– Mogę?
– Jeśli martwisz
się o Kodeks to był to pomysł Czarnej Gwiazdy – wyjaśniła. – Lada dzień
ukończysz trening, a zapach nowego kocura może zmylić inne klany.
Nadal nie byłem
do końca przekonany co do tego pomysłu, ale posłusznie wyszedłem z obozu za
Nakrapianym Kwiatem.
Najpierw udaliśmy
się nad rzekę. Doskonale widziałem stad Słoneczne Skały. Szybko wskoczyłem do
wody i sprawnie przepłynąłem na drugi brzeg. Nakrapiany Kwiat płynęła dłużej,
ale po chwili dołączyła do mnie. Udaliśmy się pod najbliższe drzewo, które oznaczyłem.
Było tu czuć woń Klanu Wilka.
– Umiesz
rozpoznać jaki kocur zostawił zapach? – spytałem mentorkę. Ta oderwała wzrok od
gęstego lasu i odwróciła do mnie pyszczek
– Tylko jednego –
powiedziała z powagą. – Raz byłam z Wilczą Pieśnią na patrolu, widzieliśmy
patrol Klanu Wilka. Biały kocur z szarym ogonem oznaczył jedno drzewo. Gdy
odeszli poznałam jego zapach.
– Myślisz, że
zapamiętają mój? – spytałem.
– Sądzę, że
bardziej będzie ich interesowało to, że zostawisz zapach Klanu Nocy, a nie swój
– zaśmiała się kotka. – Oznacz jeszcze z dwa miejsca. Niech wiedzą, że my tu
polujemy.
Posłusznie
odszedłem i spryskałem duży kamień i jakieś drzewo. Nakrapiany Kwiat badała w
międzyczasie okolicę. Nie znalazła jednak żadnych śladów polowania. Już
kierowałem swoje łapy do rzeki, kiedy zatrzymał mnie głos mentorki.
– Czarna Gwiazda
kazał jeszcze sprawdzić Piaszczystą Rozpadlinę – oznajmiła.
– Po co? To teren
Klanu Wilka – mruknąłem.
– Być może Czarna
Gwiazda chce go podbić. Z resztą! Sam go spytaj! – prychnęła i ruszyła w
kierunku wspomnianego miejsca.
Poczułem się
bardzo nieswojo przekraczając granicę wrogiego klanu. Zapach był bardzo wrogi i
ostrzegający. Nastroszyłem sierść i przyspieszyłem kroku. Nakrapiany Liść szła
przodem, również wyglądała na zdenerwowaną. Piaszczysta Rozpadlina znajdowała
się nieco w głębi wrogiego terytorium.
– Padnij! –
syknęła kotka. Szybko położyłem się na ziemi. Uniosłem głowę i zobaczyłem
brązowego, kulejącego kocura. Wyglądał na bardzo starego.
– Kto to? –
spytałem szeptem. Moja mentorka uderzyła nerwowo ogonem.
– Nie wiem.
Wygląda na samotnika – syknęła wojowniczka.
– Nie wygląda
groźnie – powiedziałem podnosząc się z ziemi. Nakrapiany Kwiat coś na mnie
syknęła, ale nie posłuchałem jej i pobiegłem do staruszka. Ten lekko wystraszył
się na mój widok, ale po chwili jego sierść opadła.
– Błękitna Łapa –
szepnął. Bardzo zdziwił mnie fakt, że ten starszy zna moje imię. To wręcz
niespotykane!
– Skąd wiesz, kim
jestem? – spytałem nieufnie. Kocur zmrużył oczy.
– Od samego Klanu
Gwiazd – odparł spokojnie. – Miałem wizje, w której błękitny cień ucznia
podbiegł do mojego cienia.
– Klan Gwiazd
mówi o takich bzdurach jak spotkanie z uczniami? – zdziwiłem się. Brązowy kocur
zaśmiał się serdecznie.
– Tylko wtedy,
kiedy ma nam w ten sposób do przekazania coś ważnego – odpowiedział tajemniczo.
Miałem ochotę dłużej pogadać z samotnikiem, ale podbiegła do mnie Nakrapiany
Kwiat.
– Nie potrafisz
upilnować ucznia. To źle o tobie świadczy jako mentorze – powiedział do
wojowniczki oschłym tonem.
– Zamknij się
worku kości! – syknęła Nakrapiany Kwiat. – Błękitna Łapo, idziemy!
Nigdy nie
słyszałem takich słów od Nakrapianego Kwiatu. Zazwyczaj była miła, spokojna i
towarzyska… Nie spodziewałem się, że może tak nieprzyjaźnie odnosić się do
jakiegoś kota.
Spojrzałem na
samotnika. Skinął mi głową na pożegnanie.
– Miło było cie
poznać, Błękitna Łapo – powiedział, po czym odwrócił się i odszedł. Ruszyłem
szybko za mentorką, a gdy się z nią zrównałem usłyszałem syk i jej łapa z
obnażonymi pazurami zdzieliła mnie w pysk. Jęknąłem z bólu.
– Jak śmiałeś
dzielić języki z samotnikiem? – warknęła. Lekko mnie to zmieszało.
– Nie dzieliliśmy
języków, tylko rozmawialiśmy – wyjaśniłem.
– To to samo! –
Źrenice kotki były szerokie, patrzyła na mnie ze złością i zawodem. Co ją
ugryzło?
– Wściekasz się,
jakby oblazły cie pchły! – odważyłem się pyskować. – Od kiedy jesteś tak
agresywna?
Kotka uspokoiła
się słysząc te słowa. Położyła po sobie sierść i schowała pazury.
– Sama nie wiem…
– westchnęła z lekkim wstydem. Nagle usłyszeliśmy wrogie warknięcie i w jedną
chwilę otoczyła nas trójka kotów. No tak! Jesteśmy na terytorium wroga! Koty
Klanu Wilka nastroszyły sierść i przybrały bojowe pozy. Zarówno ja, jak i
Nakrapiany Kwiat zrobiliśmy to samo.
– Jakim prawem
wkroczyliście na terytorium Klanu Wilka! – syknęła pręgowana kotka w rude łaty.
Miała ostre, białe kły, od których odbijały się promienie słońca.
– To Klan Nocy! –
zapiszczała pręgowana uczennica. Była nieco mniejsza ode mnie, bardzo podobna
do szylkretowej wojowniczki. – Piaszczysta Rozpadlina to łowisko Klanu Wilka!
– Ach tak? –
warknąłem na kotkę.
– Tak! –
odpowiedziała sycząc.
– Miodowa Łapo! –
warknęła kotka. – Nawet wrogiemu wojownikowi winna jesteś szacunek! Koty z
Klanu Nocy, pytam raz jeszcze: co tutaj robicie?
Poczułem jak
Nakrapiany Kwiat kładzie po sobie sierść. Czyżby odpuściła? Wzdrygnąłem się
lekko na tą myśl.
– Przysyła nas
Czarna Gwiazda, z wiadomością do waszej liderki – oznajmiła moja mentorka ze
spokojem.
– Z wiadomością
do Wojennej Gwiazdy? A czego ten wasz zapchlony lider może od niej chcieć? –
wypluł biały kocur z szarym ogonem. To jego widziała kiedyś Nakrapiany Kwiat.
Nie wyglądał na potężnego wojownika. Był chudy i bardziej przypominał kociaka
dwunożnych niż kota z lasu.
– Czarna Gwiazda
uprzedza, że jeśli Klan Wilka nie zaprzestanie polowań w Piaszczystej
Rozpadlinie odbierze ją siłą – wyjaśniła Nakrapiany Kwiat. Nie tylko zaskoczyła
tymi słowami patrol Klanu Wilka, ale też mnie. Tata naprawdę chce zaatakować
Klan Wilka? Nie dość, że wypowiedzieliśmy wojnę Klanowi Klifu, to jeszcze
wyzywa Klan Wilka do walki?
– Ha! Czarna
Gwiazda naprawdę myśli, że Wojenna Gwiazda zgodzi się na jego propozycję? –
prychnęła pręgowana kotka. – Wynoście się stąd kiciusie!
Mentorka
wiedziała co robi. Mogliśmy teraz spokojnie odejść, bez niepotrzebnej bójki.
Zrobiliśmy to, bezzwłocznie.
<Nakrapiany
Kwiecie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz