Oh, było mu coraz ciężej prowadzić tą rozmowę. Nie chciał zasmucać mamy. Nie chciał jej smutku. Już i tak wciąż przeżywała śmierć babci. Nie miał serca dokładać jej zmartwień.
— Wszystko jest dobrze. — miauknął, próbując przekonać samego siebie i przytulił się do mamy.
Musiał być silny dla niej. Nie mógł pozwolić by coś jeszcze ją trapiło.
* * *
— Ten grubasek to twój uczeń? — usłyszał kpinę.
Rozejrzał się wokół, ale nie dostrzegł żadnego kota poza nim i mentorem.
— Chodzisz z nim na treningi czy tylko udajesz? Oj, oj. Daglezjowa Igła nie będzie zadowolona. — ktoś zacmokał.
Zestresowany przycisnął się do ziemi, starając się nią wtopić. Źle się czuł obserwowany przez kogoś kogo nawet nie potrafił dostrzec. Jego mentor prychnął zirytowany. Trzepnął ogonem i utkwił spojrzeniem w jednym z krzaków.
— Już tak ci się nudzi, że do mnie przyszłaś? — burknął, robiąc parę kroków w stronę krzewu. — Zajęłabyś się czymś pożytecznym.
Topola podszedł niepewnie do mentora, ale ten tylko wywrócił oczami.
— Mysie serce. — mruknął na niego. — Wstawaj. Idziemy dalej. Cierń to ostatni kot jakiego powinieneś się bać.
Uczeń rozejrzał się wokół. Coś zdawało się poruszyć w krzaku, ale trochę bał się podejść. Ruszył, wiec za kocurem. Szli w głąb lasu. Jego krótkie łapki coraz mniej nadążały za wojownikiem.
— Żagnico... — miauknął niepewnie.
Trochę przeczuwał jakie słowa padną z jego pyska.
— Nie. Nie ma żadnej przerwy póki nie dotrzemy do Upadłej Gwiazdy. — ogłosił, mierząc ucznia ostrzejszym spojrzeniem. — Nie mogę pozwolić by twoja kondycja wpływała na opinię na mnie.
Topola zwiesił łeb i starał się przyspieszyć. Wciąż jednak to było za mało by nadążyć za mentorem.
* * *
Leżał wtulony w drugą mamę. W ciszy. Obserwowali opadające coraz bardziej liście. Kolorowe plamy coraz bardziej pokrywały obozowisko.
— Jeśli wszystkie spadły by do rzeki to całkowicie by ją przykryły? — zapytał kotkę.
Bura uśmiechnęła się lekko.
— Nie sądzę. Rzeka jest w ciągłym ruchu. Wszystko co do niej wpada w końcu trafia do morza.
Topola uniósł brwi.
— Morza?
— To takie ogromne jezioro. Bez końca. Otoczone piaskiem. Zobaczysz je na zgromadzeniu. — usłyszał głos drugiej mamy.
Sówka podeszła do nich i dosiadła się do członków rodziny. Teraz wspólnie obserwowali spadające liście.
— Jak bez końca? Tak można?
— Jeśli wszystkie spadły by do rzeki to całkowicie by ją przykryły? — zapytał kotkę.
Bura uśmiechnęła się lekko.
— Nie sądzę. Rzeka jest w ciągłym ruchu. Wszystko co do niej wpada w końcu trafia do morza.
Topola uniósł brwi.
— Morza?
— To takie ogromne jezioro. Bez końca. Otoczone piaskiem. Zobaczysz je na zgromadzeniu. — usłyszał głos drugiej mamy.
Sówka podeszła do nich i dosiadła się do członków rodziny. Teraz wspólnie obserwowali spadające liście.
— Jak bez końca? Tak można?
<mamo?>
[słowa 348]
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz