- Bo mamusi, no ten no... - przełknąłem ślinę i wziąłem głęboki oddech, przerywając późniejsze zdania paroma szlochami - No bo… bawiłem się z Księżyc… i zgniotłem żuczka… I się bawiłem, że to wysłania..nik. Takiego strasznego kota… Imieniem Smród i że.. mech nam ukradnie… I zdeptałem go.. I go zjadłem, bo Księżyc wydawała się dziwnie zachowywać…
W tym momencie szybko pobiegłem wśród łapki mamusi i dokończyłem opowieść dalej szlochając, zanim coś powiedziała.
- No i zaczęła… Pła..kać i nie wiedzia..łem co zrobić no i.. Też.. Zacząłem. - Powiedziałem przytulając się do nóżek mamusi.
Księżyc nadal płakała! Było to dla mnie smutne i sprawiło, że bardziej się zdenerwowałem
- Maluchy… - mruknęła cicho, głos kocicy wydawał mi się piękny.
Choć dla mnie wiele głosów było ładnych. Ten akurat sprawił dodatkowo, że poczułem, że wszystko będzie dobrze. Mamusie zawsze miały na wszystko rozwiązanie! Od bolącego brzuszka po bolące łapki! Nawet chciało im się nas myć, mimo, że to takie nudne! Powoli odzyskiwałem spokój, czego nie można powiedzieć o mojej siostrzyce. Ona nadal płakała. Mamusia poszła nieco do przodu, uważając, by nie uderzyć mnie łapką. I położyła się na ziemi obok Księżyc. Polizała jej srebrzyste futerko, próbując ją uspokoić. Ja powoli kończąc szlochanie, poszedłem i przytuliłem się do jej białego jak chmury na niebie brzucha. Łezki powoli przestawały płynąć z oczu moich i Księżyc. Mamusia zawsze wiedziała, jak nas uspokoić! Podejrzewałem, że mamusie musiały dużo siedzieć u starszyzny, bo są mądre, a w końcu starszyzna jest najmądrzejsza! Kocham mamusie. One są wspaniałe! Nie mogę sobie wymarzyć lepszych mam. Powoli poczułem chęć zamknięcia oczu, co natychmiast zrobiłem.
***
Powoli otworzyłem powieki. Leżałem obok mamy i reszty rodzeństwa. Tym razem nie obok tej z czarnym futrem, a tej bialutkiej jak chmurka. Zdziwiło mnie to nieco. Jednak, zamiast się nad tym zastanawiać, ziewałem donośnie. Rozejrzałem się na boki. Widziałem białe futro Pełni oraz szylkretowe futro Zaćmienia. Mech i szare, kamienne ściany obozu. W skrócie nie widziałem Księżyc, co mnie zaniepokoiło. Czyżby nadal płakała? Ta myśl mnie zaniepokoiła. Poza tym nawet jeśli nie płacze, może nie zaszkodzi się z nią znowu pobawić? Wstałem i próbowałem wyjść z legowiska. Usłyszałem nagle głos białej mamusi.- Promyczku, gdzie ty idziesz? - Rzekła.
- Pobawić się! - Pisnąłem i zacząłem przebierać łapkami w miejscu, chcąc już pójść.
- Czyżby nie było już za późno? - Mruknęła ciszej. Po chwili rozejrzała się i powiedziała ponownie -Może zamiast tego po prostu poszukasz Księżyc?
- Okej, mamusiu.. - Mruknąłem niezadowolony, po czym zacząłem iść.
Idąc tak sobie, zobaczyłem srebrzysto-szare futro należące do mojej kochanej siostry. Ucieszyłem się natychmiast i szybszym krokiem zacząłem do niej iść. Gdy już byłem za nią, krzyknąłem głosem pełnym podekscytowania:
- Cześć księżyc!
Siostrzyczka najeżyła futro i aż podskoczyła ze strachu. Jej oczy były okrągłe jak jajka! Mimo, że moja siostrzyczka nie była największym kotem, wyglądała na dwa razy większą! Rozśmieszyło mnie to nieco. Wyglądała jak wojownik mający iść walczyć! Ale wątpiłem, żeby chciała walczyć ze mną! W końcu byłem większy! Jak na swój wiek byłem wyższy! Wiele kotów mówiło, że będę wysoki jak dorosnę i jak na swój wiek taki jestem!
- No hej księżyc, nie bój się! - Mruknąłem i podszedłem do niej. Po chwili zacząłem przebierać łapkami w miejscu.
- Dzień dobry - odmruknęła cicho.
Nie czekając na to co powie, chciałem zobaczyć co robiła. Szybko ominąłem ją i poszedłem, do tego co obserwowała. Był to patyk, wokoło którego latało parę żuczków. Owy patyk był ciekawy, długi i miał jedną odnogę w bok na końcu. Można by się nim pobawić! To byłoby ciekawe!
- Skąd masz taki patyczek? Wygląda on zupełnie jak… W sumie to nie wiem co! Mogę się nim pobawić? - zapytałem, jednak siostra mi nie odpowiedziała.
Stwierdziłem, że pewnie to znaczy tak. Chciałem jednak, by siostra też miała coś od życia! Stwierdziłem więc, że uraczę ją opowieścią!
- A, Księżyc! Chcę ci coś powiedzieć! Słyszałeś o koci-rybkach? - Miałem ciekawy pomysł na historie! Co prawda nie był straszny, ale to chyba nie szkodzi? Księżyc nadal nie odpowiadała tylko mruknęła coś cicho pod nosem. Zacząłem więc odpowiadać bawiąc się przy tym patykiem - Koci-rybki zawsze mieszkały w morzu, bo lubiły zjadać rybki, nie takie małe tylko duże rybki! Istne pokraki! I takie małe koci-rybki polują w grupach na te śmierdziele! Ale koci-rybki nie są takie fajne! Jak spotykasz koci-rybkę w jej domku to po tobie, bo toniesz, bo one głęboko w wodzie żyją. I nie mają łapek, tylko płetwy i duże zęby! I koci-rybki mogą wychodzić na ląd i tak śmiesznie się wiercą wtedy. Ogólnie koci-rybki mogą się krzyżować z kotkami i wychodzą z tego normalne koty, ale z dużymi zębami. Więc jak widzisz takiego kota to jego rodzicem jest koci-rybka! I uważaj, bo jak spotkasz takiego kota, to on może cię zabrać do swojego domku i utoniesz. I potem cię zje, bo koci-rybki jedzą nie tylko duże rybki, ale też wszystko inne, nawet roślinki! Tak, w morzu jest masa wodnego mchu i są wodne drzewka oraz wodne kwiatki i koci-rybki je jedzą!
Odwróciłem łeb i popatrzyłem w oczy siostry. Wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, jednak nie miałem pojęcia co. Oczekując na odpowiedź, wróciłem do zabawy patykiem. Gdy tak się bawiłem patykiem, przyłożyłem sobie jedną odnogę blisko oka. Chciałem przyłożyć gałązkę sobie jeszcze bliżej by zobaczyć go jeszcze lepiej. Jednak, zamiast ruszyć głową, przyłożyłem łapkę do drugiej odnogi i nią nacisnąłem. Nagle, w czasie pojedynczego bicia serca, poczułem straszny ból. Nim zdałem sobie sprawę, co się stało, momentalnie z moich policzków poleciały łzy i pisnąłem z ogromnego bólu…
<Księżyc?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz