— Pewnie, że tak! — odparł swobodnie. — Przygotuj się na swoją porażkę! — rzucił, czując przypływ adrenalinę krążącej w jego żyłach. Mała walka nikomu nie zaszkodzi, prawda? Tym bardziej w ramach treningu.
— Nie bądź taki pewny. Wygra po prostu lepszy — odparła kotka.
Dzwonkowa Łapa przyjął pozycję do ataku, ukradkiem zerkając na Bajkową Stokrotkę. Nieraz pokazywała mu co robić gdy już przyjdzie mu wziąć udział w jakimś starciu, więc chciał się upewnić, czy robi wszystko dobrze.
Jego siostra zrobiła to samo naprzeciwko niego. Spoglądał na nią, zastanawiając się, czy czuje to samo co on. Trochę się bał. Wiedział, że to jego rodzina i jako kociaki dużo razy bili się dla zabawy, ale teraz, jako uczniowie miał wątpliwości, czy temu podoła. Tu jednak liczyła się taktyka, której on nie zdołał sobie nadal wypracować.
Na pewno był od niej szybszy, ale czy ta cecha mogłaby aż tak pomóc? Zdawał sobie sprawę, że siostra również ciężko ćwiczyła na swoich treningach, więc ich szanse były wyrównane.
Kątem oka spostrzegł, jak szylkretka podbiega do niego i wysunęła pazury wprost na niego. Rudy nie mógł tak łatwo przegrać. Wysunął również pazury, kontratakując. Ledwo co uniknął jednego uderzenia, a zaraz po nim nastąpiło drugie. Poczuł, jak pazury siostry wbijają mu się w skórę pod gęstym futrem. Poderwał się i zepchnął ją delikatnie z siebie. Zauważył delikatny uśmiech na jej pyszczku. Widać było, że dobrze się bawi.
Wziął głęboki wdech. Teraz to on pierwszy rozpoczął atak, jednak kotka sprawnie go uniknęła. Dzwonek nie poddał się i pędem znalazł się przy niej, przyszpilając ją do ziemi, oczywiście nie zbyt mocno, aby jej nie skrzywdzić.
— Poddajesz się? — zapytał z uśmiechem, jednak Kniejka stanowczo pokręciła głową.
— Chyba śnisz, żebym tak łatwo ci odpuściła! — rzuciła, uwalniając się od jego ucisku.
Ich bitwa trwała jeszcze jakiś czas, nim obydwa koty zmęczone opadły na miękką trawę, ciężko oddychając. Słońce chowało się za horyzontem, a na polanę wpadł ciepły blask jego ostatnich promieni. Dzwonek i Kniejka w końcu usiedli bliżej siebie, patrząc na niebo.
— Nieźle się spisałaś — powiedział Dzwonek, przerywając ciszę. Jego głos był spokojny, ale w oczach tańczyły iskierki uznania. — Myślałem, że już cię mam.
Kniejka obróciła do niego głowę, by spojrzeć na niego z lekkim uśmiechem.
— Tobie też nie poszło źle — przyznała z błyskiem w oku.
Dzwonkowa Łapa zaśmiał się cicho, czując, jak napięcie dnia powoli opuszcza jego ciało.
— Następnym razem nie będziesz miała tyle szczęścia. Nie dam ci forów — dodał z rozbawieniem.
Kniejka przewróciła oczami, ale kocur widział, że wcale się na niego nie gniewa. Wręcz przeciwnie.
Ich potyczki niemal zawsze kończyły się w ten sam sposób — bez zwycięzcy, lecz ze znacznie silniejszą więzią między nimi. Siedzieli tak przez dłuższy czas, a rudy dopiero teraz zauważył, że Bajkowa Stokrotka i Szepcząca Pustka przyglądali im się z zaciekawieniem. Posłał im ciepły uśmiech. Rozejrzał się na otaczający ich widok. Mógł zostać w tym miejscu na dłużej, jednak słysząc komunikat od jego mentorki o powrocie, jego plany zostały pokrzyżowane.
— Do zobaczenia w obozie — rzucił do siostry i ruszył w drogę za Bajkową Stokrotką, wprost do obozowiska klanu.
***
Cała sytuacja na zgromadzeniu wciąż do niego nie docierała. Minęło parę dni, a on nie potrafił się otrząsnąć. Dopiero co niedawno szedł zadowolony wprost na nie, a teraz szwendał się pod legowiskiem medyka, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Miał złe przeczucie co do całej tej bitwy, którą wymyśliła jego siostra, ale nie chciał wyjść przy niej na tchórza. Zgodził się i czuł z tego powodu wyrzuty sumienia. Co gdyby powstrzymał Kniejkę? Na pewno nie skończyłaby w takim stanie, w jakim teraz była. Wciąż miał w głowie jej straszny krzyk wprost do niego oraz obraz skulonej kotki. Zdawał sobie sprawę, że bardzo cierpiała i bolało go serce, że nie był w stanie pomóc ulżyć jej w tym bólu.
Nie tak wyobrażał sobie swoje pierwsze zgromadzenie. Sądził, że nie wydarzy się nic złego, a przecież bliska mu kotka ucierpiała, a w dodatku z ich klanu zaginęła Pszeniczna Łapa. Nie rozmawiał z nią zbytnio, ale sprawa wydawała się dosyć poważna.
Westchnął ciężko, widząc, jak niedaleko niego siedzą Przepiórczy Puch i Szepcząca Pustka, również czekając na wejście do legowiska medyka. Nie chcieli teraz przeszkadzać medykowi, gdy sprawdzał stan Kwiecistej Łapy.
Dzwonkowa Łapa nie był nawet pewien, czy chciał tam wchodzić. Bał się, że Knieja będzie się niego gniewać. Nawet nie miała za bardzo za co, ale sam fakt, że doszło do tej sytuacji, powodowało u niego smutek i złość na samego siebie.
Myślał intensywnie, czy mógłby jakoś temu zaradzić, ale na nic sensownego nie wpadł.
Poczuł nagły ł ciężar odpowiedzialności na swoich barkach, mimo że wiedział, że to nie jego wina. Nurtowało go jednak, że gdyby postąpił inaczej, może jego siostra nie znalazłaby się w takim stanie. W głowie przewijały mu się obrazy wcześniejszych chwil, ale wcale nie chciał ich ponownie widzieć. Niepewnie spoglądał w stronę wejścia do legowiska medyka, zastanawiając się, czy powinien wejść razem z rodzicami i zobaczyć Kniejkę, ale jego łapy jakby były przyklejone do ziemi.
Nagle usłyszał kroki. W jego stronę szła Przepiórczy Puch. Jej oczy były pełne troski. Jej spokój zawsze działał na niego kojąco, ale teraz nawet jej obecność wydawała się niewystarczająca, by go uspokoić.
— Dzwonkowa Łapo — zaczęła cicho, siadając obok niego. — Wiem, że się martwisz, ale to nie twoja wina.
Kocur skinął głową, choć słowa mamy nie przyniosły mu ulgi.
— A jeśli coś mogłem zrobić, żeby jej pomóc? Może gdybym był bardziej ostrożny...
— Przestań się obwiniać — przerwała mu. — Każdy z nas podejmuje decyzje, które nie zawsze kończą się tak, jak byśmy chcieli.
Skinął lekko głową.
— Wiem o tym, ale poczucie winy we mnie zostanie — mruknął. — Pójdziemy do niej? — zapytał, zadziwiające samego siebie. Czuł jednak nagłą potrzebę zobaczenia szylkretki i upewnienia się, że nie jest aż tak źle jak sobie wmawia.
Udali się w trójkę do środka legowiska medyka. Widok Kniejki, która miała na pyszczku wymalowane cierpienie, zabolało go. Zauważył Skowronkową Łapę, który siedział przy siostrze. Starał się iść jak najciszej, aby nie nadwrażliwić jej jeszcze bardziej słuchu.
— Hej, jak się dzisiaj czujesz? Już lepiej niż ostatnim razem?— zapytał szeptem.
<Kniejko?>
[1034 słów]
[przyznano 21%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz