Lawendowa Łapa spojrzała zszokowana na brata. Gromadziły się w niej różne emocje. Gdzieś w głębi serca było jej go autentycznie żal. Nie mogła też nie powstrzymać się od pomyślenia o pewnej szylkretowej kotce z Klanu Klifu. Szybko jednak odgoniła te myśli. Przecież ona nic złego nie zrobiła, spotkała się z nią tylko na zgromadzeniach, jak z każdym innym kotem z innego klanu. A Naiwna Łapa celowo spotykał się po nocach z jakimś samotnikiem i jeszcze go szkolił. Mimo to… przecież chciał dobrze. Ale jednak słysząc jego słowa o ich mamie, poczuła wzbierający się gniew.
– Nie mów tak o mamie – mruknęła ostrzegawczo, lekko mrużąc ślepia. – Ona… na pewno chciała dobrze. Nie chciała pozwolić, żeby ten samotnik cię skrzywdził.
– Jak nie jak tyle razy mówiła, że mnie nienawidzi! – krzyknął. – Nie rozumiesz, że kocha ciebie i Grykę, a mnie nie znosi tylko dlatego, że jestem kocurem? Jest fałszywa!
Nie. Naiwna Łapa gadał głupoty. Ważkowe Skrzydło była przecież najlepszą mamą na świecie. Lawendowa Łapa wcale nie miała klapek na oczach przez całe dzieciństwo, a jej matka wcale nie była toksyczną manipulantką. Nie. To bzdura.
– Mama może się czasami mylić, jak każdy, ale to wszystko na pewno dla twojego dobra. W końcu mówi, że kocury są z natury słabsze – burknęła.
Brat spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– I ty oczywiście też w to wierzysz – syknął. – Przejrzyj na oczy. Ona nie chce dla mnie dobrze. Wolałaby, żebym był jej trzecią córką!
Dość tego. Kotka tego dłużej nie wytrzyma.
– W każdym razie – wycedziła, akcentując każde słowo. Zaczęła machać ogonem. – Rozumiem, że się przywiązałeś, ale to samotnik. Lepiej dla ciebie będzie, jeśli przestaniesz mieć z nim kontakt. Na pewno znajdziesz kogoś w Klanie Wilka!
– Nie, nie rozumiesz – mruknął pod nosem. – Skończmy z tym mchem, muszę potem zająć się czymś innym – dodał, najwyraźniej poddając się w dalszej rozmowie z siostrą.
Ona także się poddała. Naiwna Łapa zbyt ją skonfundował i zdenerwował, a czuła, że i tak nie przemówi mu do rozsądku. No nic, może brat z czasem zmieni zdanie.
***
Minęło już trochę czasu od zabójstwa Bursztynowej Łapy. Lawendowa Łapa powoli wracała do treningów, jednak jeszcze nie miały one takiej częstotliwości, jak wcześniej. Powoli wracała również do lepszego stanu psychicznego, choć bardziej z zewnątrz niż wewnątrz. Wewnątrz bowiem dalej często męczyły ją wyrzuty sumienia, a nocą nawiedzały koszmary. Zdołała już jednak przybrać odpowiednią maskę i przy innych kotach zachowywać się tak, jak zwykle.
Kotka, idąc przez obóz, kątem oka zobaczyła brata opuszczającego właśnie legowisko starszych. Jego kara dalej się nie skończyła. Lawendowa Łapa miała chociaż nadzieję, że wyciągnął odpowiednią lekcję z faktu, że niedawno jeden z członków Klanu Wilka został “zabity przez samotnika”. Może w końcu przestał myśleć o tym swoim przyjacielu.
Naiwna Łapa najwidoczniej też ją zobaczył i posłał niepewne spojrzenie. Podczas ostatniego okresu, podczas którego miała okropne samopoczucie, wydawał się być faktycznie przejęty. Tak jak wtedy, gdy zachorowała po ich pierwszej nocy w lesie. Ku jej zaskoczeniu kocur powoli skierował swoje kroki w jej kierunku.
– Hej – miauknął cicho.
– Hej – odpowiedziała, odwracając wzrok w bok.
Znowu ta niezręczność.
A gdyby tak wyciągnęła brata na polowanie? Powinni pozwolić mu wyjść w jej towarzystwie. Przyda jej się ruch, mu również. Może w ten sposób jakoś rozładuje napięcie między nimi.
– Masz chwilę? Może pójdziemy coś upolować? Raczej nie wychodzisz ostatnio dużo z obozu, więc…
<Śnieżku?>
[541 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz