- O co ci chodzi? - Kotka odzyskała równowagę po odepchnięciu, stając bardziej stabilnie na łapach. Nie przepadała za starciami frontowymi, więc na chwilę obecną skupiała się bardziej na unikach. Naparstnica wydawała się jakaś narwana. Przecież dymna nic nie zrobiła! Znaczy, drogą dedukcji szło się domyślić i było to dość proste. Jednak Tensja miała problemy ze zrozumieniem sposobu myślenia siostry.
- Uczy cię nasz wróg. To okropne. Powinnaś to zgłosić liderce. Jeszcze skazi twoją główkę i sama zaczniesz wierzyć w te paskudne Gwiazki. Szakal musi ci go zmienić.
- Rusz głową - burknęła dymna już jakby zmęczona i zdenerwowana (żadna nowość), po czym zamachnęła się łapą, rzucając w pysk szylkretki piach - Może być przydatny.
- Ugh! - Zmrużyła oczy, mając widoczne problemy z wizją - W jaki niby sposób? Głupoty Tensjo gadasz. Wróg to wróg, powinno się go w najlepszym wypadku przegonić. Chyba, że zdążył już skazić twoją główkę... - Przetarła łapką pysk pozbywając się piasku - Ktoś taki jak on nigdy nie będzie przydatny. Chude to i pokraczne. I głupie!
- Jęczysz. - burknęła znudzona, chociaż nadal słuchać było poddenerwowanie, kiedy to zamachnęła się łapą. Pomimo iż rozmowa odbywała się cicho i w momentach, w których dodatkowy hałas wytwarzały podczas walki, to i tak uczennica uznała ten ruch za zwyczajnie głupi. - W końcu przeganianie losowych kotów na pewno zostanie dobrze przyjęte przez ogół.
- On nie jest losowy. A Wielcy Przodkowie na pewno nam będą wdzięczni, że pilnujemy porządku w klanie. Ja pilnuję. I mi to wychodzi. Ty też powinnaś. -
Odtrąciła łapę siostry i wykorzystując moment, złapała zębami za kępkę dłuższej sierści Hortensji na policzku, w którą jeszcze nie tak dawno temu chowała swoją kolorową mordkę. Pociągnięta za pasma sierści kotka znalazła się pod szylkretką, która nie miała zamiaru jej wypuścić spod łapek.
- Masz porozmawiać z liderką i poprosić o zmianę mentora. Na kogoś komu możemy ufać. Słyszysz? - nadęła policzki wściekła. Tensja się natomiast nie odezwała już więcej, a jedynie patrzyła bez wyrazu w lustrzane odbicie swoich ślepi, zaraz potem przyciągając do siebie tylne łapy, by kopnąć nimi w jasny, puchaty, Naparstnicowy brzuch, co poskutkowało, jednak prowadziło do kolejnych uników i próby ataku. Czekoladowa nie mogła zrozumieć jej chęci obserwacji. Analizy. Zobaczenia jak mogłoby się to rozwinąć. Wróg? Owszem, wierzył w Gwiazdki, nadufane w sobie koty, które wmówiły innym swoją wielkość. Ale co on niby może jej zrobić? Całemu kultowi? Nic. Nic, do momentu w którym nie wsadzi się kija w mrowisko. Klan nie był bezpieczny, byli inni wierzący, którzy mogliby wyczuć co się święci, uciec do innej grupy i zdradzić ich sekrety. Trzeba było działać ostrożnie… poza tym, kotka nawet lubiła towarzystwo tego nic nieznaczącego pyłu, który ją szkolił. Był czymś innym, odmianą. Ale żeby się przyznać? Ha! W życiu. Jeśli uzna, że jej trening idzie mozolnie, to po prostu poprosi o zmianę mistrza, w czym problem? Nie spieszyło jej się, wszystko ładnie rozplanuje. A na razie, trzeba było chyba zmienić taktykę.
- Na razie koniec! - usłyszała, gdy mignęły jej białe kiełki siostry, widocznie nastawione do ataku. Ogon jeszcze kilka razy smagnął powietrze, kiedy ta w sztywnej pozycji z napiętymi mięśniami oceniała, czy Naparstnica rzeczywiście polecenie usłyszała, czy odbiło jej się jedynie o uszy. Dopiero po upewnieniu się o braku możliwości zyskania kolejnego zadrapania, stanęła luźno, jednym uchem filtrując komentarze na temat ich pojedynku i polecenia do dalszego ruszenia w stronę granic, drugim rejestrując kroki Naparstnicy, z którą to Tensja zrównała krok, idąc tak, jak skończyła walkę - wyglądając jakby przebiegło ją stado borsuków.
- Nie jestem naiwna Naparstnico, uwierz w to w końcu. Nie możesz mi zaufać w tej jednej kwestii? Naprawdę nie trzeba się o mnie martwić… Proszę…? - Na pysku kotki pojawiła się prosząca, uległa mina, mająca na celu przekonać siostrę, że Tensja wcale nie jest debilem i wie co robi. Nie była w końcu kociakiem, no!
- Uczy cię nasz wróg. To okropne. Powinnaś to zgłosić liderce. Jeszcze skazi twoją główkę i sama zaczniesz wierzyć w te paskudne Gwiazki. Szakal musi ci go zmienić.
- Rusz głową - burknęła dymna już jakby zmęczona i zdenerwowana (żadna nowość), po czym zamachnęła się łapą, rzucając w pysk szylkretki piach - Może być przydatny.
- Ugh! - Zmrużyła oczy, mając widoczne problemy z wizją - W jaki niby sposób? Głupoty Tensjo gadasz. Wróg to wróg, powinno się go w najlepszym wypadku przegonić. Chyba, że zdążył już skazić twoją główkę... - Przetarła łapką pysk pozbywając się piasku - Ktoś taki jak on nigdy nie będzie przydatny. Chude to i pokraczne. I głupie!
- Jęczysz. - burknęła znudzona, chociaż nadal słuchać było poddenerwowanie, kiedy to zamachnęła się łapą. Pomimo iż rozmowa odbywała się cicho i w momentach, w których dodatkowy hałas wytwarzały podczas walki, to i tak uczennica uznała ten ruch za zwyczajnie głupi. - W końcu przeganianie losowych kotów na pewno zostanie dobrze przyjęte przez ogół.
- On nie jest losowy. A Wielcy Przodkowie na pewno nam będą wdzięczni, że pilnujemy porządku w klanie. Ja pilnuję. I mi to wychodzi. Ty też powinnaś. -
Odtrąciła łapę siostry i wykorzystując moment, złapała zębami za kępkę dłuższej sierści Hortensji na policzku, w którą jeszcze nie tak dawno temu chowała swoją kolorową mordkę. Pociągnięta za pasma sierści kotka znalazła się pod szylkretką, która nie miała zamiaru jej wypuścić spod łapek.
- Masz porozmawiać z liderką i poprosić o zmianę mentora. Na kogoś komu możemy ufać. Słyszysz? - nadęła policzki wściekła. Tensja się natomiast nie odezwała już więcej, a jedynie patrzyła bez wyrazu w lustrzane odbicie swoich ślepi, zaraz potem przyciągając do siebie tylne łapy, by kopnąć nimi w jasny, puchaty, Naparstnicowy brzuch, co poskutkowało, jednak prowadziło do kolejnych uników i próby ataku. Czekoladowa nie mogła zrozumieć jej chęci obserwacji. Analizy. Zobaczenia jak mogłoby się to rozwinąć. Wróg? Owszem, wierzył w Gwiazdki, nadufane w sobie koty, które wmówiły innym swoją wielkość. Ale co on niby może jej zrobić? Całemu kultowi? Nic. Nic, do momentu w którym nie wsadzi się kija w mrowisko. Klan nie był bezpieczny, byli inni wierzący, którzy mogliby wyczuć co się święci, uciec do innej grupy i zdradzić ich sekrety. Trzeba było działać ostrożnie… poza tym, kotka nawet lubiła towarzystwo tego nic nieznaczącego pyłu, który ją szkolił. Był czymś innym, odmianą. Ale żeby się przyznać? Ha! W życiu. Jeśli uzna, że jej trening idzie mozolnie, to po prostu poprosi o zmianę mistrza, w czym problem? Nie spieszyło jej się, wszystko ładnie rozplanuje. A na razie, trzeba było chyba zmienić taktykę.
- Na razie koniec! - usłyszała, gdy mignęły jej białe kiełki siostry, widocznie nastawione do ataku. Ogon jeszcze kilka razy smagnął powietrze, kiedy ta w sztywnej pozycji z napiętymi mięśniami oceniała, czy Naparstnica rzeczywiście polecenie usłyszała, czy odbiło jej się jedynie o uszy. Dopiero po upewnieniu się o braku możliwości zyskania kolejnego zadrapania, stanęła luźno, jednym uchem filtrując komentarze na temat ich pojedynku i polecenia do dalszego ruszenia w stronę granic, drugim rejestrując kroki Naparstnicy, z którą to Tensja zrównała krok, idąc tak, jak skończyła walkę - wyglądając jakby przebiegło ją stado borsuków.
- Nie jestem naiwna Naparstnico, uwierz w to w końcu. Nie możesz mi zaufać w tej jednej kwestii? Naprawdę nie trzeba się o mnie martwić… Proszę…? - Na pysku kotki pojawiła się prosząca, uległa mina, mająca na celu przekonać siostrę, że Tensja wcale nie jest debilem i wie co robi. Nie była w końcu kociakiem, no!
[615 słów]
[Uczestnictwo w pojedynku uczniów]
<Naparstnica?>
[Przyznano 17%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz