Nie widziała większego sensu w zbieraniu kamyków. Nie były one przydatne. We wroga nie było wygodnie nimi rzucać, chyba, że byłyby ostre i by się je porozrzucało po granicy. Wtedy jakieś miękkołape pewnie by przetarły opuszki. Niemniej, znaleziony bursztyn był inny. Kotka przyjrzała się mu z zainteresowaniem. Z koloru przypominał żywicę, jednak był twardszy. O wiele twardszy, w dodatku nie pachniał intensywnie sosną, czy innym świerkiem. Tylko jak w środku znalazł się owad? Czemu? I dlaczego był na wyspie, z dala od lasu i ziemi? Jakim cudem wszedł do tego kamienia? Jednak nim zdołała zdobyć odpowiedzi, siostra już maszerowała na poszukiwanie, a Tensja, niemrawo za nią. Co było fajnego w innych kamieniach, kiedy ten był najbardziej ciekawy? Chciała odkryć co w nim było, dlaczego coś znalazło się w tym kamieniu. W normalnych szarakach nie było.. dosłownie nic. Czasem się znalazł jakiś inny, o ciekawszym kolorze, kształcie, inne zostawiały mocniejsze ślady na reszcie kamieni, a jeszcze inne były lekko przezroczyste, wyglądające jak odłamki księżyca. Te uwielbiała. Było w nich coś odmiennego i zawsze zastanawiała się, od czego zależą te różnice. Miejsca w którym się wytworzyły? Warunków? Jednego i drugiego? Żaden jednak do tej pory, nie miał w środku owada. Trąciła łapą mały kamyk. Nic w nim szczególnego.
- Czemu tak cicho chodzisz? - padło nagle pytanie z ust lilowej, na co kotka uniosła wzrok. Znów to samo? Czemu wszyscy się dziwili?
- Chodzę normalnie - stwierdziła - Po prostu wy chodzicie za głośno.
Lilowa postawiła uszy, by lepiej słyszeć kroki innych.
- Nie chodzisz "normalnie". Skoro i-inni chodzą głośniej, to raczej ty chodzisz źle.
- Źle to dość wątpliwe słowo - miauknęła w odpowiedzi - Może to ktoś chodzi dobrze, a po prostu cała reszta ma wadę i nie umie chodzić? Tego nie wiesz. Może to wszyscy się mylą.
Mak westchnęła cicho.
- Ja nie mam wady! – zaprotestowała.
- No, ja też nie - stwierdziła morsko oka - Czy to znaczy, że obie jesteśmy w błędzie? - zagadnęła, wchodząc na ścieżkę taniego filozofa. W sumie było to nawet ciekawe. Może wszyscy chodzą krzywo, może kiedyś umieli wszyscy chodzić normalnie, ale się oduczyli drogą odwrotnej ewolucji? Ale chodzenie cicho jest bardziej przydatne, niż głośne tuptanie. Miało więcej logiki. Tak więc, to ona dobrze chodzi, jeśli już dzielimy na tych co chodzą źle i nie chodzą i chodzą dobrze…
- Moim zdaniem obie mamy rację... Może to nam się wydaje, że chodzimy d-dobrze, a tak naprawdę każdy chodzi jak umie, czyli nikt nie chodzi źle? – lilowa zastanowiła się, dając się wciągnąć w dyskusję.
- Czy ,,chodzenie jak się umie" nie oznacza, że wszyscy wtedy chodzimy niechlujnie? Bez ładu i składu powstaje chaos, chociaż muszę przyznać, że podstawy większość z nas ma opanowaną, w końcu każdy wykonuje te same ruchy łapami, które powodują przemieszczanie się - O właśnie, myśl została powiedzona!
- Chyba tak…
- Swoją drogą - mruknęła, kopiąc kolejny kamień. Skoro siostra nie widziała potrzeby kontynuować wątku, to może zapytać o coś, co Tensję rzeczywiście interesowało? Uzyskanie odpowiedzi na swoje pytania było ważne - Znalazłaś ten dziwny kamyk z owadem na zgromadzeniu... nie?
Makowa Łapa pokiwała głową.
- Poranny Zew mi go pokazała.
- Myślisz, że jak poproszę, to i mnie pokaże takie? - dopytała dalej - Nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem owad znalazł się w czymś tak twardym - Tu rzuciła już jakby z wyrzutem, zła na braki odpowiedzi i luki w rozumowaniu.
- Pewnie tak, jest bardzo miła – powiedziała – Mi mówiła, że to podobno jest z kory drzew? Coś takiego... Niesamowite. Bo w drzewach jest takie klejące coś i to zaatakowało robaczka. – wyjaśniła, wyraźnie zadowolona z tego, że pierwszy raz wie więcej od siostry.
- To żywica - powiedziała dymna, jakby niedowierzając. A i tym razem się Maczek nie udało. Jasne, ten dziwny gęsty sok z drzew mógłby pokonać losowego owada, ale… - Ale to głupie! - zaprotestowała - Żywica jest miękka, klejąca i przede wszystkim intensywnie pachnie. Z tym kamieniem łączy ją tylko kolor.
- Poranny Zew się nie myli! Może ona potem zamarza? I jest taka jak kamień. To na pewno przez mróz.
- Pieprzenie - burknęła pod nosem niezadowolona, jednak dość wyraźnie i z pewnością w głosie. Nic jej się tu nie zgadzało. Nic a nic! Skąd niby Poranny Zew o tym miała wiedzieć? - W takim razie na porę zielonych liści powinna odmarznąć!
- Poranny Zew o tym wie, sama możesz się jej spytać! Ja nie jestem pewna, ale ona tak!
- Spytam! - rzuciła kotka z pewnością i zdenerwowaniem. Nie miała zamiaru pozwolić, by takie kłamstwa rozchodziły się po klanie i żeby jeszcze Mak w to wierzyła. Dobra, może wojowniczka miała rację, jednak musiała mieć dobre argumenty, by do swojej racji dymną przekonać, bo jak na razie, wszystko co się tu kleiło to jedynie żywica, z której na pewno nie był zbudowany jakiś kamień.
- Czemu tak cicho chodzisz? - padło nagle pytanie z ust lilowej, na co kotka uniosła wzrok. Znów to samo? Czemu wszyscy się dziwili?
- Chodzę normalnie - stwierdziła - Po prostu wy chodzicie za głośno.
Lilowa postawiła uszy, by lepiej słyszeć kroki innych.
- Nie chodzisz "normalnie". Skoro i-inni chodzą głośniej, to raczej ty chodzisz źle.
- Źle to dość wątpliwe słowo - miauknęła w odpowiedzi - Może to ktoś chodzi dobrze, a po prostu cała reszta ma wadę i nie umie chodzić? Tego nie wiesz. Może to wszyscy się mylą.
Mak westchnęła cicho.
- Ja nie mam wady! – zaprotestowała.
- No, ja też nie - stwierdziła morsko oka - Czy to znaczy, że obie jesteśmy w błędzie? - zagadnęła, wchodząc na ścieżkę taniego filozofa. W sumie było to nawet ciekawe. Może wszyscy chodzą krzywo, może kiedyś umieli wszyscy chodzić normalnie, ale się oduczyli drogą odwrotnej ewolucji? Ale chodzenie cicho jest bardziej przydatne, niż głośne tuptanie. Miało więcej logiki. Tak więc, to ona dobrze chodzi, jeśli już dzielimy na tych co chodzą źle i nie chodzą i chodzą dobrze…
- Moim zdaniem obie mamy rację... Może to nam się wydaje, że chodzimy d-dobrze, a tak naprawdę każdy chodzi jak umie, czyli nikt nie chodzi źle? – lilowa zastanowiła się, dając się wciągnąć w dyskusję.
- Czy ,,chodzenie jak się umie" nie oznacza, że wszyscy wtedy chodzimy niechlujnie? Bez ładu i składu powstaje chaos, chociaż muszę przyznać, że podstawy większość z nas ma opanowaną, w końcu każdy wykonuje te same ruchy łapami, które powodują przemieszczanie się - O właśnie, myśl została powiedzona!
- Chyba tak…
- Swoją drogą - mruknęła, kopiąc kolejny kamień. Skoro siostra nie widziała potrzeby kontynuować wątku, to może zapytać o coś, co Tensję rzeczywiście interesowało? Uzyskanie odpowiedzi na swoje pytania było ważne - Znalazłaś ten dziwny kamyk z owadem na zgromadzeniu... nie?
Makowa Łapa pokiwała głową.
- Poranny Zew mi go pokazała.
- Myślisz, że jak poproszę, to i mnie pokaże takie? - dopytała dalej - Nie jestem w stanie pojąć, jakim cudem owad znalazł się w czymś tak twardym - Tu rzuciła już jakby z wyrzutem, zła na braki odpowiedzi i luki w rozumowaniu.
- Pewnie tak, jest bardzo miła – powiedziała – Mi mówiła, że to podobno jest z kory drzew? Coś takiego... Niesamowite. Bo w drzewach jest takie klejące coś i to zaatakowało robaczka. – wyjaśniła, wyraźnie zadowolona z tego, że pierwszy raz wie więcej od siostry.
- To żywica - powiedziała dymna, jakby niedowierzając. A i tym razem się Maczek nie udało. Jasne, ten dziwny gęsty sok z drzew mógłby pokonać losowego owada, ale… - Ale to głupie! - zaprotestowała - Żywica jest miękka, klejąca i przede wszystkim intensywnie pachnie. Z tym kamieniem łączy ją tylko kolor.
- Poranny Zew się nie myli! Może ona potem zamarza? I jest taka jak kamień. To na pewno przez mróz.
- Pieprzenie - burknęła pod nosem niezadowolona, jednak dość wyraźnie i z pewnością w głosie. Nic jej się tu nie zgadzało. Nic a nic! Skąd niby Poranny Zew o tym miała wiedzieć? - W takim razie na porę zielonych liści powinna odmarznąć!
- Poranny Zew o tym wie, sama możesz się jej spytać! Ja nie jestem pewna, ale ona tak!
- Spytam! - rzuciła kotka z pewnością i zdenerwowaniem. Nie miała zamiaru pozwolić, by takie kłamstwa rozchodziły się po klanie i żeby jeszcze Mak w to wierzyła. Dobra, może wojowniczka miała rację, jednak musiała mieć dobre argumenty, by do swojej racji dymną przekonać, bo jak na razie, wszystko co się tu kleiło to jedynie żywica, z której na pewno nie był zbudowany jakiś kamień.
[764 słowa]
<Maczek?>
[Przyznano 15%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz