Słońce dopiero co zaczęło wstawać, więc było jeszcze dość ciemno. Niebo zabarwiło się na niejeden kolor. Krokus jeszcze chwilę przyglądała się tej scenie, po czym potruchtała w losowym kierunku. W pyszczku trzymała patyk, przy pomocy którego miała zamiar zebrać sieci pająków. Po pewnym czasie dostrzegła pierwszy okaz, znajdujący się między dwoma kamieniami. Bura szybko zebrała pajęczynę, a następnie ruszyła dalej.
W trakcie zamyśliła się nieco. Treningi były męczące, lecz potrzebne. Bylica schudła, przez to, iż była jedyną, która znała sztukę polowania. Również Skowronek straciła na wadze. Cętkowana martwiła się o swą przybraną siostrzyczkę. Co jej było? Nawet mama nie powiedziała jasno, co to za choroba. A co jak jej siostra będzie mieć przez to stały uszczerbek na zdrowiu? Co jeśli przez to nie będzie kiedyś w stanie uciec przed lisem i zostanie zjedzona? Przecież błękitna mówiła, że jak będą wolni, to im się to nie uda. A co jak Skowronek kiedyś wspinając się na drzewo opadnie z sił, spadnie i złamie sobie kark? Albo nie będzie w stanie wyjść z głębokiej nory i umrze tam z głodu? Albo…
Jej uwagę przykuła wielka pajęczyna na pobliskim drzewie. Niestety, nawet stąd widziała, iż była ona zamieszkała. Ale po drugiej stronie była jeszcze jedna, podobnej wielkości, wyglądająca na nieużywaną. Krokus podeszła do drzewa, po czym wybiła się z tylnych łapek. Wbiła w jego korę swe pazurki, a następnie zaczęła się wspinać. Kiedy była już przy gałęzi zaczęła wymachiwać patykiem, aby zebrać potrzebny materiał, jednak przez to niemal straciła oparcie i spadła. Z tego powodu, gdy już udało jej się odzyskać stateczność, weszła na odpowiednią gałąź i szybko zgarnęła sieć. Teraz starczyło tylko zejść i…
Dostrzegła żółte oczy między liśćmi tego samego drzewa, na którym była. Przerażenie odbiło się w jej oczach. Dorosły, czarno-biały kocur wpatrywał się w nią. Był zauważalnie mniejszy od jej matki oraz wyglądał na starszego. Uśmiechnął się do przerażone burej, która zrobiła krok w tył na gałęzi.
- Och, nie musisz się mnie bać! – powiedział głośno kocur, przez co młoda cofnęła się jeszcze bardziej. On na pewno chce ją skrzywdzić! Porwać! Zabić! – Uważaj, bo spadniesz! – powiedział zmartwiony żółtooki. Koteczka mimo jego uwagi cofnęła się jeszcze bardziej. Gałąź zakołysała się, Krokus przylgnęła do niej wystraszona. Z jednej strony przepaść, z drugiej niebezpieczny nieznajomy.
- Krokus? Co tam się dzieje? – spytał ktoś z dołu. To była jej matka.
-Bylica? Witaj! Pomóż mi, to kocię zaraz stąd spadnie, chyba się mnie boi. – ostatnie słowa wymiauczał ze smutkiem. - Spokojnie, słoneczko! To tylko mój stary dobry przyjaciel! Nie musisz się bać!
Bura spojrzała na błękitną dalej zestresowana. Czyli on nie był zagrożeniem? Nie chciał jej nic zrobić?
-Słoneczniku? Pomożesz jej? – spytała z dołu zielonooka kocica, zerkając to na przyjaciela, to na córkę.
- Oczywiście! Choć malutka, wujek ci pomoże… - powiedział czarno-biały, po czym zgrabnie skoczył na pień a następnie wszedł na gałąź, na której znajdowała się cętkowana. – Jesteś Krokus, prawda? Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Najpierw zacznij delikatnie przesuwać się w moją stronę, jednak nie podnoś się, bo jeszcze spadniesz…
Żółtooka z niepewnością w ruchach zbliżyła się do jednolitego kocura.
- Świetnie, świetnie, jeszcze kawałek… - wymiauczał spokojnie czarno-biały. Krokus zerknęła na matkę, w której oczach było widać strach, iż jej dziecku może się coś stać. – Jeszcze, jeszcze… i mam cię!
Przerażona pisnęła, jednak na szczęście okazało się, iż starszy po prostu chwycił ją za kark, po czym zszedł z nią z drzewa. Bura poczuła się głupio. W końcu mama mówiła, że nie musi się go bać, a ona dalej nie była do końca pewna…
- Kochanie, przedstawiam ci Słonecznika, mojego przyjaciela…
-Zaraz, a czy nasz wujek nie nazywa się Słonecznik? – spytała.
-Opowiadałaś im o mnie? – spytał uradowany kocur.
- Ona chyba mówi o moim bracie, Słoneczniku.
- Aaaaa, szkoda. Ale no nic, nadrobimy to! A więc, Krokus, nazywam się Słonecznik, moją partnerką jest najpiękniejsza kotka na świecie, czyli Złoty Wilk! Jest taka wspaniała! Mam też dwójkę córek w Klanie Nocy, Ptaszkę i Przepiórkę i…
Kocur rozgadał się na dobre, a cętkowana uważnie go słuchała. W jego ustach to wszystko brzmiało tak wspaniale i ciekawie. Musiał mieć szczęśliwe życie. Nie to, żeby jej było jakieś smutne. Kiedy już się wygadał, Bylica zaproponowała, żeby razem pozbierali pajęczynę. Tak też zrobili i niedługo mieli jej masę. Potem zanieśli ją do ich kłody. Kocia mama przedstawiła reszcie rodzeństwa ich „wujka” a potem wszyscy razem bawili się do końca dnia.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz