Upłynęło ponad ćwierć księżyca, odkąd Błysk dowiedziała się o ich niesławnym wyjściu. W ramach kary uczestniczył w naprawie tamy, która powstrzymywała wodę przed zalaniem obozu. Była to ciężka i monotonna praca, ale pomagała w łagodzeniu poczucia winy. Zahartowała go. Z czasem jego łapy radziły sobie z coraz większą ilością wysiłku.
Trzask. Zaalarmowana nim nornica czmychnęła z pola widzenia kocura. Mysie łajno! Warknął na nadepniętą gałązkę, jakby była jego największym wrogiem. Polowanie okazało się o wiele trudniejsze, niż się spodziewał. A to za szybko skoczył, a to spłoszył zwierzynę hałasem, a to podmuch wiatru zdradził jego obecność.
— Nie martw się, w końcu ci wyjdzie — miauknęła cicho Dola, jakby chciała go pocieszyć.
Agrest jedynie przewrócił oczami. No tak. Łatwo mówić, kiedy ona sama już dawno potrafiła polować.
— Jak mam jednocześnie skupić się na ofierze i na tym, żeby na nic nie nadepnąć?
— Każdemu się zdarzy, ale zawsze możesz spojrzeć na dół, jeśli nie jesteś pewny — odpowiedziała Krecik.
— Tylko to mnie strasznie rozprasza i gubię cel.
— Hm, a jakbyś spróbował… — Wskazała łapą na dąb rosnący obok niej. — Skieruj wzrok na to drzewo. I teraz bez poruszania oczami, spójrz na mnie kątem oka. Widzisz mnie?
Lekko zdziwiony wykonał polecenie mentorki.
— Tak, ale jesteś niewyraźna.
— Może mógłbyś w ten sposób mniej więcej sprawdzić, czy nie masz czegoś pod łapami? Chociaż… sama nie wiem, czy to będzie działać.
Ciekawe. Nigdy nie wpadłby na taki pomysł.
— Spróbuję tak zrobić następnym razem. A miałem chociaż pozycję łowiecką dobrą, kiedy się skradałem? — zapytał, chcąc odrobinę pocieszyć się po porażce.
— Tak, była w porządku.
Westchnął. Przynajmniej tyle.
***
Serce szybciej mu zabiło, gdy ujrzał znajomą sylwetkę. Janowiec. Od ich ostatniej kłótni zachowywał się zupełnie inaczej. Nie uśmiechał się już na widok syna. Nie odwiedzał go po treningu. Nie rozmawiał z nim. Początkowo Agrest miał wrażenie, jakby po prostu przestał istnieć dla taty. Ale to była nieprawda. Stał się kimś gorszym niż nikt. Stał się skazą na honorze ojca. Hańbą. Był zbyt odrażający, by drugi chciał choćby na niego spojrzeć. A mimo to, widząc go, nie mógł pozbyć się myśli, żeby do niego nie podejść. Nie powinien tego robić. Zasłużył na traktowanie w ten sposób. Jednak tak bardzo tego pragnął. Wykonał krok w kierunku liliowego, nie potrafiąc się powstrzymać. Zapewne go odrzuci. Ale za to go zauważy. Zauważy.
Usiadł obok posilającego się wojownika.
— Tato? — Wlepił w niego oczekujące spojrzenie. Kocur ani drgnął. Agrest przełknął ślinę, uświadamiając sobie, dlaczego mógł nie zareagować na to określenie — Ja-Janowcu?
Starszy podniósł na niego wzrok. Agrest w efekcie odrobinę się rozluźnił. Uf. Już zaczął się bać, że na niego nie spojrzy.
— Właśnie wróciłem z polowania — spróbował zagadnąć.
— I?
— Nie udało mi się niczego złapać, ale Krecik pokazała mi fajny trik.
— Huh, dotrzymujesz danych obietnic? — Agrest wbił wzrok w ziemię. Tata miał rację. Jako kociak deklarował, że upoluje wystarczająco zwierzyny dla całego klanu. Tymczasem nadal nie udało mu się złapać ani jednego gryzonia. — Jaki zatem widzisz sens w przeszkadzaniu mi?
— Nie wiem… bo miałem nadzieję- — głos mu się złamał — b-bo mi zależy.
— Jeśli ci zależy, udowodnij to.
Zaraz. Czy jeśliby to udowodnił, mógłby zdobyć wybaczenie Janowca? Ma jeszcze szansę?
— Jak? Jak mam to zrobić? — Iskierki nadziei zatańczyły w jego oczach.
Wojownik bez słowa wrócił do jedzenia piszczki. Zmieszany syn poczekał jeszcze parę uderzeń serca. Na próżno. Wciąż nie dostał odpowiedzi. — Ta- Janowcu? — spróbował ponownie.
Zero reakcji. Po raz kolejny. Niezręczna cisza wydawała się wręcz krzyczeć pomiędzy nimi. Rozglądnął się na boki, posiadając resztki nadziei. Stąpił z łapy na łapę. Z każdą chwilą czuł się coraz bardziej upokorzony. — To ja… to ja już sobie pójdę.
Odszedł od starszego, trzymając głowę nisko. Jak miał to udowodnić? Jak miał pokazać tacie, że mu zależy? Nawet nie wiedział, od czego powinien zacząć.
Ostatni raz oglądnął na wojownika.
Przebłyski wspomnień zawirowały w jego głowie. Odkąd pamięta, Janowcowi zależało, by jego synowie wyrośli na silnych wojowników. Zawsze podkreślał, jak ważne jest szkolenie. Mieli godnie go reprezentować, jak i cały Owocowy Las. Momentalnie wszystko stało się jasne. Jeżeli Agrest chciał odkupić swoje winy, musiał zostać wojownikiem.
Jak najlepszym.
Jak najszybciej.
[5% przyznane]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz