Po głośnym westchnieniu zdawało się, że pełnym współczucia, liliowy dołączył się do uścisku. Szakłakowy Cień teraz razem z siostrą podnosili Żółwi Brzask na duchu. Serce trzeciego kota włączyło się w koncert uderzeń.
- Jesteśmy z tobą- mruknął pomarańczowooki.-
Minęła chwila, a nowo mianowany wojownik czuł się względnie dobrze. Absolutnie nie dlatego, że już się wypłakał, bo wiedział, że to jeszcze do niego wróci (Co do tego miał absolutną pewność. Śmierć rodziny nie jest czymś, co przeżywa się w jeden dzień). Nie było mu też lepiej z powodu spuszczenia nadmiaru pary, chociaż to też mogło mieć w tym swój udział. Było mu lepiej, bo nie był sam ze swoją rozpaczą. Wiedział, że jest ktoś, kto również, chociaż w niewielkim stopniu podziela jego uczucia i przemyślenia. Jest ktoś, kto też za nimi tęskni i ktoś, komu też ich brakuje. Był po prostu ktoś, kto dawał mu wsparcie w tej trudnej chwili. I ktoś, kto zwyczajnie nie mówił 'będzie dobrze' ani 'wiem, co przeżywasz'.
Po prostu w uścisku Szałwiowej Chmury i jej brata czuł się dobrze. Z czasem uspokoił oddech, chociaż serce nie było już takie skore do współpracy.
Wtulony mocno w rodzeństwo wlepiał zamglone spojrzenie swoich niebieskich oczu w miejsce, w którym niedawno odbyło się jego mianowanie.
Wygłupił się, tak nagle wybuchając płaczem?
- Dziękuję- mruknął, biorąc pierwszy głęboki oddech. W tej chwili był pewny, że Szałwię lubi zdecydowanie bardziej niż przypuszczał.
<Szakłakowy Cieniu/Szałwiowa Chmuro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz