Musiał wrócić do klanu.
Płomienisty Świt chyba wyczuł, co się święci, bo gdy tylko skończyli jeść, zaczął rozmowę:
- Cóż, nauczyłem cię już wszystkiego, co mogłem. Nie widzę żadnych przeszkód, żebyś został wojownikiem.
Uczeń parsknął.
- Ja widzę jedną. - Spojrzał w oczy mentora. - Nie ma mnie kto mianować.
- Z tego, co wiem, mianowania dokonuje Borsucza Gwiazda, przynajmniej ostatnio tak było.
Uśmiechnął się porozumiewawczo.
- A ja myślałem, że to ja jestem mysim móżdżkiem… - odpowiedział cynicznym uśmiechem.
Płomienisty Świt nie dał się zwieść.
- Gdybym nie poszedł z tobą, i tak prędzej czy później byś się tam wybrał, racja?
Wilcza Łapa tylko odburknął coś niezrozumiale.
Borsucza Gwiazda uśmiechnął się na ich widok.
Był więcej niż pewien, że wrócą.
- Co tak długo? - rzucił na powitanie, szczerząc się na widok zaskoczonej miny Wilczej Łapy.
- Ty… Nie jesteś zły?
- Gdybym ci cokolwiek zabronił zrobić i tak byś nie posłuchał, prawda? Szkoda strzępić sobie język na darmo, lepiej przygotować się na konsekwencje - parsknął.
Uczeń się uśmiechnął. Jakby mniej krzywo i paskudnie niż zwykle.
Był w domu.
- Swoją drogą, wyglądasz paskudnie - lider przyjrzał się bliznom.
- A dziękuję, ty też wyglądasz fatalnie.
Wyszczerzyli się do siebie.
Mentor tylko westchnął.
- Płomienisty Świt opowiadał ci, jak wygląda ceremonia wojownika?
Czarny kocur skinął głową.
- W takim razie zostało tylko się za nią zabrać. Lisia Gwiazd pewnie nie byłby zbyt szczęśliwy, że mianuję sobie wojowników, ale coś wymyślimy… - Mrugnął jednym okiem.
Wilcza Łapa uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Pamiętaj, moja obietnica jest wciąż aktualna.
Minęła chwila, zanim lider załapał, o co chodzi. Roześmiał się.
- Imię zawsze można zmienić…
Kocur prychnął. Zanim wyszedł, Borsucza Gwiazda poprosił jeszcze:
- Cóż, postaraj się nie rzucać nikomu w oczy…
Uczeń wyszczerzył kły w uśmiechu.
*ceremonia wojownika*
Panował mrok.
Ciszę przerywały tylko pojedyncze szelesty, które spokojnie można było uznać za dźwięki uśpionej przyrody. Tylko bardzo uważny obserwator dostrzegłby cienie, pojedynczo przechodzące od krzaka do krzaka. Na szczęście wartownicy spali. Nieprzypadkowo Borsucza Gwiazda wybrał tę porę na ceremonię.
Ze względu na trudne warunki, lider planował zwołać na spotkanie tylko wojowników, jednak wśród ciemnych sylwetek mignęła też szylkretowa, puchata koteczka.
Każdy sposób jest dobry, żeby sprzeciwić się wrogim klanom.
Ostatni na miejsce dotarł Wilcza Łapa.
Światło księżyca mignęło na kłach lidera, gdy uśmiechnął się, by go powitać.
- Ja, Borsucza Gwiazda - byli na tyle daleko od obozu, że nikt nie powinien usłyszeć - przywódca Klanu Wilka, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika.
Spojrzał na ucznia. Księżyc igrał w jego roziskrzonych oczach.
- Wilcza Łapo, czy przysięgasz przestrzegać Kodeksu Wojownika i bronić swojego klanu nawet za cenę życia?
Głos czarnego kocura był niski i pewny.
- Przysięgam.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Wilcza Łapo, od tej pory będziesz znany jako Wilcze Serce. Klan Gwiazdy ceni twoją lojalność i odwagę, i wita jako nowego wojownika Klanu Wilka.
Borsucza Gwiazda dotknął głowy nowego wojownika, a ten dotknął jego barku.
- Wilcze Serce - rozległy się szepty.
- Wilcze Serce - powtórzono, tym razem głośniej.
- Wilcze Serce.
Ciemność cofała się, oddając światłu coraz więcej lasu.
W porannej szarości koty przemykały do swoich legowisk.
Wilcze Serce został sam, obserwując, jak świetlista kula przebija się przez horyzont, rozpoczynając wędrówkę w górę.
W końcu ruszył w stronę obozu.
Miał dziś wyjątkowo dużo czasu na rozmyślania.
Nastała noc.
Kocur siedział na skraju obozu, patrząc w niebo.
Nie był w stanie pojąć, jak udało mu się nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi… Może Gwiazdy faktycznie nad nim czuwały?
Dziś zdawały się zdecydowanie bliżej.
- Kim jestem?
Milczały, ale wcale mu to nie przeszkadzało.
Pierwszy raz od długiego czasu wydawał się tam, gdzie powinien.
W domu.
- Borsucza Gwiazda wymyślił idealne imię. Sercem zawsze będę wilkiem. I przyszedłem, by pokazać tym Wilkom jak nim być.
Klan Wilka… Jest parę osób, które powinien odwiedzić.
Uśmiechnął się do swoich myśli.
Nim się obejrzał, nastał ranek. Zmęczony, ale szczęśliwy potruchtał do legowiska wojowników. Co jak co, ale tak długie czuwanie wymagało odespania.
<Jeśli ktoś chce opisać to mianowanie ze swojej perspektywy albo zagadać do świeżo upieczonego wojownika to zapraszam :D>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz