Oj tak, był w wyśmienitym nastroju.
Planował odwiedzić jeszcze parę osób, ale najpierw musiał uciszyć żołądek.
Albo posiadał nadzwyczajne zdolności wtapiania w tłum, albo po prostu wszyscy dookoła go ignorowali. Nie, żeby mu to przeszkadzało, wręcz przeciwnie.
Nie niepokojony przez nikogo ruszył na polowanie.
Cóż, musiał zmienić zdanie na temat swoich niebywałych zdolności.
Poczuł na sobie zaciekawione spojrzenie.
Udając, że niczego nie zauważył, szedł dalej do sterty ze zwierzyną. Najadł się na polowaniu, a żeby zachować pozory…
- Ej, ty!
Westchnął w duchu. Czyli na podziwianiu jego osoby się nie skończy…
Odwrócił się, lokalizując źródło głosu.
Kotka niewątpliwie była od niego młodsza, a już dorobiła się paskudnej blizny. ,,Moja ładniejsza” stwierdził i prychnął. ,,Bardzo to było dojrzałe, stary".
Stała dumnie jak wojownik, a lekko puchate, niebieskie futro przywodziło na myśl dzikie koty i Wilcze Serce założyłby się (nawet, jeśli nie miałby racji), że urodziła się w klanie. Tylko lekko drżące łapy psuły efekt.
,,Zaczyna się…"
Złośliwości względem Cętkowanego Liścia wprawiły go w świetny humor i nie chciał, by cokolwiek mu go zepsuło, więc zamiast obrzucić kotkę pogardliwym spojrzeniem, ograniczył się do zmierzenia chłodnym wzrokiem. Zawsze była szansa, że dzięki temu da sobie spokój.
Nie tym razem, niestety.
- Ty na pewno jesteś kotem?
W odpowiedzi zaśmiał się nisko, gardłowo.
- Nie, wilkiem i przyszedłem cię zjeść. - Uśmiechnął się ironicznie. Cóż, trochę prawdy w tym było.
- Ale ponieważ koty są wyjątkowo łykowate, dam ci przeżyć, jeśli dasz mi spokój - dodał, szczerząc się.
Coś w spojrzeniu pomarańczowych oczu mówiło mu, że nie ma co na to liczyć.
- Wyglądasz jak kot, pachniesz jak kot, ale to futro…
- Coś z nim nie tak? - Dobrze się bawił.
- Wyglądasz, jakby dopadł cię borsuk - zawyrokowała kotka.
Cóż, Wilcze Serce nigdy się nad tym nie zastanawiał. Dotarło do niego, jak rzadko myśli o swoim wyglądzie. Nad tym, że różnił się od Rodziny też jakoś nigdy się nie zastanawiał, prawda?
W przypływie szczerości (przeklęty dobry humor), wyznał:
- Wiesz, jakoś nigdy nie zwracałem uwagi na to, jak wyglądam.
- To by wyjaśniało ten zapach…
Widząc wyszczerzone w jej stronę kły kotka zrozumiała, że powiedziała o słowo za dużo.
- Odezwała się. - Opanował zjeżoną sierść, ciągle jednak spięty. - Wyglądasz jak kupa błota nie kot.
Przesadził, ale tylko trochę. Faktycznie futro niebieskiej nie było szczególnie czyste, a na kocie standardy nawet zaniedbane.
,,I dobry humor lisy wzięły…” - warknął.
Atmosfera zrobiła się niebezpiecznie napięta...
<Sroczko? Przepraszam, że tyle to trwało i za zagięcie czasoprzestrzeni :,)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz