Czuła się dobrze. Była dowartościowana. To właśnie jej ogon był najlepszy. Miedź zanurzyła w nim pyszczek, odbijając go oboma łapami. Zaśmiała się cicho i stwierdziła, że przy nikim nie czuła się tak pewnie. Oczywiście, jeżeli nie liczyć Cętkowanego Liścia.
***
*tuz po pierwszej bitwie*Wyszła z legowiska medyka w ponurym nastroju. Cętka, wciąż pozostawała nieprzytomna. Zanim zdążyła złapać oddech znikąd zjawiła się kula energii w postaci Miedzianej Łapy. Wtuliła się ona w skołtunione futro na łapach medyczki, mrucząc radośnie.
- Turkawko, wszędzie cię szukałam! - pisnęła cienko i polizała ranę na pyszczku kocicy. - Kto ci to zrobił?!
Turkawie Skrzydło delikatnie, aczkolwiek stanowczo odsunęła uczennicę od swojej głowy. Lubiła ją, na swój dziwny i lekko pokręcony sposób, ale nie chciała, by tamta wiedziała zbyt wiele. Miedź, w jej odczuciu, była jeszcze kociakiem, młoda terminatorką, a cała historia mogła być nieco zbyt mocna, dla jej niewielkich uszu.
- A, taka jedna - odpowiedziała wymijająco i wypuściła z pyszczka zioła. - Tak właściwie ,to sama sobie zrobiłam!
"Tak Turkawko, całkowicie sama. SAMA. Gdybyś nie szukała guza, nic by się nie stało."
Miedź prychnęła z pogardą, chyba czując, że nie dowie się wszystkiego.
- Jak to sama? Wywróciłaś się?
- Bierz i nie marudź! - parsknęła asystentka medyczki i podała naręcze liści i pajęczyny. Uczennica prychnęła z pogardą, ale posłusznie schwyciła medykamenty. Ruszyły przez obóz. Turkawie Skrzydło pochłonięta w rozmyślaniach załatała czyjeś rozdarte ucho i wyglądającą wyjątkowo paskudnie, ranę na grzbiecie. Przy jej boku cały czas grzecznie dreptała Miedź.
- Pora na przerwę - zdecydowała pointka i ruszyła w kierunku środka obozu. Terminatorka podskoczyła i pogalopowała, wyprzedzając kuśtykającą medyczkę. Turkawka zatrzymała się przy dwóch martwych ciałach i westchnęła ciężko. Oba koty zginęły zapewne od razu. Zresztą... i tak było już za późno. Miedziana Łapa stuliła uszy i przejechała łapą po piasku, obserwując jak Turkawie Skrzydło po raz pierwszy i ostatni dzieli się językami z poległymi wojownikami.
- Znałaś ich... dobrze?
Asystentka medyczki przerwała czynność i zerknęła na Falującą Sadzawkę. Ktoś zamknął mu powieki i czekoladowy wojownik wyglądał jakby spał.
- Ech, można tak orzec, jeżeliby by powiedzieć, że asystowałam przy jego narodzinach - stwierdziła bez zająknięcia. Uniosła wyżej wzrok i dostrzegła smutne oczy Płomienistego Świtu. Obie kotki przeszły dalej do Miodowego Nosa. Miedziana Łapa spięła mięśnie i zerknęła w niebieskie oczy córki Odyseusza.
- A ją?
- Przy jej porodzie też asystowałam.
- Nie wyglądasz na aż tak starą - stwierdziła prostolinijnie uczennica.
Turkawie Skrzydło przymknęła oczy i zastanowiła się o co mogło jej chodzić. Kiedy to do niej dotarło uśmiechnęła się smutno.
- Asystowałam, gdy to ona rodziła, głuptasku. Gdy rodziła kociaki.
Głowa Miedzi przechyliła się w jedną stronę, po czym oblizała nos.
- Oni już nie wstaną, prawda?
Pointka poczuła ciężar i ból, gdzieś w okolicach serca.
- Nie - odpowiedziała spokojnie.
<Miedź? Możesz zrobić time skip, jeżeli chcesz :v >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz