- Było bardzo fajnie - powiedziałem wręcz od razu. Słoneczny Deszcz się uśmiechnął. Jedliśmy razem, obok siebie. Moje rodzeństwo było dalej, nie towarzyszyli im mentorzy. Poczułem, że nie powinno mnie tu być.
- Jaszczurcza Łapo - usłyszałem syk mamy. Odwróciłem głowę w jej kierunku. Kiwnęła mi, żebym poszedł do reszty rodzeństwa.
- Wybacz Słoneczny Deszczu, ale wolałbym zjeść z innymi uczniami - oznajmiłem, wziąłem mysz w pyszczek i odszedłem. Kiedy położyłem się obok Pajęczej Łapy zobaczyłem, jak mama podchodzi do Słonecznego Deszczu. Wyglądał na bardzo smutnego, kiedy skończyła z nim rozmawiać. Zacząłem dalej jeść.
Następnego dnia wstałem wcześniej. Obawiałem się swojego pierwszego treningu, ale nie było aż tak źle. Teraz z podniesiona głową mogłem wyjść z obozu razem z moim mentorem i rozpocząć drugi dzień szkolenia.
Wybiegłem z legowiska zanim inni uczniowie się obudzili. Było bardzo wcześnie. W obozie nie było nikogo, poza kotami wybierającymi się na poranny patrol.
- Cześć tato! - zawołałem z daleka. Mglisty Cień wystraszył się tym zawołaniem.
- Jaszczurcza Łapo, co tu robisz tak wcześnie? - spytał. Usiadłem obok i podrapałem się za uchem.
- Wczoraj się spóźniłem na trening. Nie chcę zaliczyć powtórki... - powiedziałem. - Nie zabierasz Gęsiej Łapy?
- Spóźnia się - powiedział. -Możesz iść go obudzić?
- Jasne!
Pobiegłem do legowiska uczniów i po chwili wróciłem z Gęsią Łapą. Wyszli z obozu razem z Mysim Wąsem. Ja nadal siedziałem i czekałem na swojego mentora. Niedługo potem wyszedł z legowiska.
<Słoneczny Deszczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz