Czap, człap, plask...
Tak mniej więcej brzmiał cały dzień Ognika, który znalazł dla siebie kolejne wspaniałe zajęcie, które wypełniało mu głowę kiedy spał, kiedy jadł... wszystkie słowa i sugestie jakie do tej pory zebrał gromadziły się pod rudą czupryną i analizowały wszystko po kolei. Niemal nie było go w obozie, kiedy obsesyjnie przeszukiwał miejsca zbrodni, niemal jakby do nich przyrósł. Nie wiedział do końca po co to robi, dla rozrywki, dla znalezienia zajęcia, akceptacji, czy po to, by znaleźć kogoś kto zrujnował jego pierwsze kilka dni oświecenia. Nie będzie raju, nie poprowadzi koty do zbawienia, jeśli po klanie chodzić będzie morderca. Jego też można było zbawić, jednak najpierw trzeba by było go znaleźć, a potem ładnie wrzucić do którejś dziury pozbawiając jakichkolwiek praw do końca życia, żeby oczyścić go z grzechu. Wtedy klan dostanie to, co chciał. Chociaż ostatnio też dostał niby to co chciał, a tak naprawdę ma teraz na łapach krew niewinnego kota. Nie pochwał samorządu, chociaż musiał przyznać, że było to całkiem ciekawe widowisko. Nie, żeby miał coś przeciwko rozrywaniu kota, jednak miło by było, gdyby rzeczywiście mieli jakieś dowody i żeby było wydane odgórne polecenie. Nie tracił jednak nadziei, może to i lepiej, że zginął niewinny? Może wtedy morderca poczuje coraz to mocniejsze wyrzuty sumienia? Ah, był niemal pewny, że nawiedzają go teraz koszmary we śnie, jednak nie miał okazji jeszcze wyłapać dziwnego zachowania, ma jednak okazję wypytać kogoś innego, czy jakiegoś dziwnego zachowania nie widział i właśnie to miał zamiar zrobić.
Wcześniejsza rozmowa jaką jednak przeprowadził z Wędrującym Niebem nieco mu otworzyła furtkę, i rozjaśniła drogę boczną, jakiej jeszcze nie dostrzegł a za co się mocno zganił. Skoro wybrano na ofiary łatwy cel, nie było powodów by zabić i mogło być to jedynie spowodowane silnymi emocjami, morderca wcale nie musiał być szczególnie silny, jeśli chociaż popatrzeć na to, że ślady wskazywały na szarpaninę, a nie szybką śmierć. Ale kto mógłby być aż tak szalony? Kto nie umie sobie radzić ze zwierzyną? Kto daje się ponieść emocjom? Musiał o to szerzej wypytać a właśnie nadarzyła się okazja, gdy z obozu wślizgała się Śnieżycowa Chmura wychodząca na patrol. Z nią pierwszą miał zamiar pomówić, krótko, jeszcze zanim zdążyłaby postawić swoją łapę w zewnętrznym świecie, szybko więc się zebrał i przydreptał z lekkim, przyjaznym uśmiechem do dawnej koleżanki, wyciągając w górę z dumą ogon.
- Raczyłeś się pokazać? - spytała nieco cynicznie gdy go zauważyła, patrząc na niego spod uniesionych brwi - Po długiej ciszy z twojej strony mógłbyś chociaż udawać zainteresowanie moją osobą, czy kimkolwiek innym z dawnych znajomych.
- Musisz mi wybaczyć mój nietakt, jednak trzeba przyznać, że sporo się ostatnio działo, nie możesz zaprzeczyć, a mnie niestety, strasznie wszystko porywa w ten chaotyczny wir.
- Tak, rzeczywiście... - westchnęła, chociaż bardziej z przekąsem, niż z zamiarem przekazania zgody i akceptacji, już po chwili patrząc na niego z ukosa, czym szczególnie się nie przejął, wciąż stojąc jak stał, niby luźno, bez spięcia, wyglądając jak zwykle elegancko. Czekając. - Nic nie znaleźliśmy poprzednio, jeśli to chcesz usłyszeć, Świerszczowy Skok całkiem skrupulatnie szuka dowodów na udowodnienie swojej niewinności. I teraz też nic nie mogę obiecać.
- Albo szuka sposobów by wykryć błędy swojej zbrodni i je ukryć - poddał lekko w odpowiedzi, na co ta wykrzywiła pysk w lekkim niedowierzeniu. - A przynajmniej wydaje się to logiczne, chociaż na razie Świerszczowy Skok niestety zszedł na dalszy plan. A przynajmniej spadł nieco po mojej rozmowie z naszym bardziej gadatliwym kronikarzem. Chociaż nie o to chciałbym cię spytać. Nie widziałaś, żeby się ktoś dziwnie zachowywał może, gdy ogłoszono wyrok na Świerszczowym Skoku, a później wykonano wyrok na naszym medyku?
Nie miał pojęcia czy kotka była jedną z osób które stały raczej z boku, czy zabawiły się w rycerza sprawiedliwości, dołączając do grona morderców dawnego medyka, jednak spytać zawsze warto.
- Mhm... tak, cóż, jak chcesz przeprowadzać ze mną wywiady, to może najpierw przynieś mi jakąś tłustą mysz jako przeprosiny za nie odzywanie się przez kilka księżyców. Może wtedy, po przyjściu z patrolu sobie porozmawiamy, jak się namyślę - machnęła mu kitą przed nosem i zniknęła, zostawiając go całkiem niezadowolonego, chociaż nie zniechęconego. Z nową determinacją, zgłosił się do następnego patrolu łowieckiego, obiecując sobie, że znajdzie najlepszą mysz na jaką stać porę nagich liści. Nie każdy jednak pałał entuzjazmem jak on. Koty przechodzące przez obóz często zdawały się być nieobecne, pogrążone we własnych myślach i w sam raz wpasowujące się w wizję brzydkiej, bezlistnej i szarej pogody. I to właśnie on, on jeden, jedyny rdzawy, jaśniejący płomyk w tej nieokiełznanej szarości i depresji będzie tym, który przyczyni się do nadania obozowi nieco barw na nowo, chociaż oczywiście, nie będzie w stanie wymazać wszystkich grzechów. Grzesznicy powinni spotkać się z karą, dla dobra reszty.
Tak mniej więcej brzmiał cały dzień Ognika, który znalazł dla siebie kolejne wspaniałe zajęcie, które wypełniało mu głowę kiedy spał, kiedy jadł... wszystkie słowa i sugestie jakie do tej pory zebrał gromadziły się pod rudą czupryną i analizowały wszystko po kolei. Niemal nie było go w obozie, kiedy obsesyjnie przeszukiwał miejsca zbrodni, niemal jakby do nich przyrósł. Nie wiedział do końca po co to robi, dla rozrywki, dla znalezienia zajęcia, akceptacji, czy po to, by znaleźć kogoś kto zrujnował jego pierwsze kilka dni oświecenia. Nie będzie raju, nie poprowadzi koty do zbawienia, jeśli po klanie chodzić będzie morderca. Jego też można było zbawić, jednak najpierw trzeba by było go znaleźć, a potem ładnie wrzucić do którejś dziury pozbawiając jakichkolwiek praw do końca życia, żeby oczyścić go z grzechu. Wtedy klan dostanie to, co chciał. Chociaż ostatnio też dostał niby to co chciał, a tak naprawdę ma teraz na łapach krew niewinnego kota. Nie pochwał samorządu, chociaż musiał przyznać, że było to całkiem ciekawe widowisko. Nie, żeby miał coś przeciwko rozrywaniu kota, jednak miło by było, gdyby rzeczywiście mieli jakieś dowody i żeby było wydane odgórne polecenie. Nie tracił jednak nadziei, może to i lepiej, że zginął niewinny? Może wtedy morderca poczuje coraz to mocniejsze wyrzuty sumienia? Ah, był niemal pewny, że nawiedzają go teraz koszmary we śnie, jednak nie miał okazji jeszcze wyłapać dziwnego zachowania, ma jednak okazję wypytać kogoś innego, czy jakiegoś dziwnego zachowania nie widział i właśnie to miał zamiar zrobić.
Wcześniejsza rozmowa jaką jednak przeprowadził z Wędrującym Niebem nieco mu otworzyła furtkę, i rozjaśniła drogę boczną, jakiej jeszcze nie dostrzegł a za co się mocno zganił. Skoro wybrano na ofiary łatwy cel, nie było powodów by zabić i mogło być to jedynie spowodowane silnymi emocjami, morderca wcale nie musiał być szczególnie silny, jeśli chociaż popatrzeć na to, że ślady wskazywały na szarpaninę, a nie szybką śmierć. Ale kto mógłby być aż tak szalony? Kto nie umie sobie radzić ze zwierzyną? Kto daje się ponieść emocjom? Musiał o to szerzej wypytać a właśnie nadarzyła się okazja, gdy z obozu wślizgała się Śnieżycowa Chmura wychodząca na patrol. Z nią pierwszą miał zamiar pomówić, krótko, jeszcze zanim zdążyłaby postawić swoją łapę w zewnętrznym świecie, szybko więc się zebrał i przydreptał z lekkim, przyjaznym uśmiechem do dawnej koleżanki, wyciągając w górę z dumą ogon.
- Raczyłeś się pokazać? - spytała nieco cynicznie gdy go zauważyła, patrząc na niego spod uniesionych brwi - Po długiej ciszy z twojej strony mógłbyś chociaż udawać zainteresowanie moją osobą, czy kimkolwiek innym z dawnych znajomych.
- Musisz mi wybaczyć mój nietakt, jednak trzeba przyznać, że sporo się ostatnio działo, nie możesz zaprzeczyć, a mnie niestety, strasznie wszystko porywa w ten chaotyczny wir.
- Tak, rzeczywiście... - westchnęła, chociaż bardziej z przekąsem, niż z zamiarem przekazania zgody i akceptacji, już po chwili patrząc na niego z ukosa, czym szczególnie się nie przejął, wciąż stojąc jak stał, niby luźno, bez spięcia, wyglądając jak zwykle elegancko. Czekając. - Nic nie znaleźliśmy poprzednio, jeśli to chcesz usłyszeć, Świerszczowy Skok całkiem skrupulatnie szuka dowodów na udowodnienie swojej niewinności. I teraz też nic nie mogę obiecać.
- Albo szuka sposobów by wykryć błędy swojej zbrodni i je ukryć - poddał lekko w odpowiedzi, na co ta wykrzywiła pysk w lekkim niedowierzeniu. - A przynajmniej wydaje się to logiczne, chociaż na razie Świerszczowy Skok niestety zszedł na dalszy plan. A przynajmniej spadł nieco po mojej rozmowie z naszym bardziej gadatliwym kronikarzem. Chociaż nie o to chciałbym cię spytać. Nie widziałaś, żeby się ktoś dziwnie zachowywał może, gdy ogłoszono wyrok na Świerszczowym Skoku, a później wykonano wyrok na naszym medyku?
Nie miał pojęcia czy kotka była jedną z osób które stały raczej z boku, czy zabawiły się w rycerza sprawiedliwości, dołączając do grona morderców dawnego medyka, jednak spytać zawsze warto.
- Mhm... tak, cóż, jak chcesz przeprowadzać ze mną wywiady, to może najpierw przynieś mi jakąś tłustą mysz jako przeprosiny za nie odzywanie się przez kilka księżyców. Może wtedy, po przyjściu z patrolu sobie porozmawiamy, jak się namyślę - machnęła mu kitą przed nosem i zniknęła, zostawiając go całkiem niezadowolonego, chociaż nie zniechęconego. Z nową determinacją, zgłosił się do następnego patrolu łowieckiego, obiecując sobie, że znajdzie najlepszą mysz na jaką stać porę nagich liści. Nie każdy jednak pałał entuzjazmem jak on. Koty przechodzące przez obóz często zdawały się być nieobecne, pogrążone we własnych myślach i w sam raz wpasowujące się w wizję brzydkiej, bezlistnej i szarej pogody. I to właśnie on, on jeden, jedyny rdzawy, jaśniejący płomyk w tej nieokiełznanej szarości i depresji będzie tym, który przyczyni się do nadania obozowi nieco barw na nowo, chociaż oczywiście, nie będzie w stanie wymazać wszystkich grzechów. Grzesznicy powinni spotkać się z karą, dla dobra reszty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz