tw: wspomnienie problemów z jedzeniem
Kurka wyzdrowiał. Nadal czuł się, jakby coś przeżuło go i wypluło. Jego stawy bolały od wysiłku, sen przychodził z trudem, nie wspominając już o jedzeniu. Zwłaszcza że pośród chorych nadal byli jego tatusiowie i brat. Wszyscy, których miał, byli zagrożeni utratą życia. I to sprawiało, że Kurka zdawał się powracać do swoich dawnych dróg i problemów. Ale nie było na to czasu, nawet jakby chciał.
– Cześć Guziczku. – Kurka przywitał się z przyjacielem. Już dawno go nie widział. Najpierw parę długich nocy musiał spędzić sam w legowiskach zwiadowców, potem się rozchorował.
– Cześć Kurko! Jak się czujesz?! – Guziczek przyległ do niego i otarł się o jego bok. Kurka mógł tylko odetchnąć. Stęsknił się za tym. Za tą bezpośrednią bliskością, płynną i naturalną, bez barier.
– Jakby mnie potwór przejechał, ale lepiej. Przynajmniej już nie jestem chory, mogę pomóc… polować. Im więcej będę pracować, tym mniej będę się martwił!
– Och… To niedobrze. – Guziczek zmarszczył nos na te wieści.
– No dobra! Trochę przesadzam. Nie jest aż tak źle. Mogę iść na polowanie bez problemu! – Kurka zaraz odwołał swoje słowa. Oczywiście, że trochę hiperbolizował. Nie lubił czuć się źle, a to zdawało się jego ciągłym stanem.
– To pójdziemy razem! Zostałem mianowany, wiesz? – Guziczek wyszczerzył się na minę Kurki, który wbił w niego wielkie oczy.
– To cudownie! Gratulacje Guziczku! – Kurka przywarł do przyjaciela i oczywiście przyłożył swój nos do jego. To były bardzo dobre wieści! – Gratulacje! – Dał mu całusa w policzek i zaraz był obok niego. – Polowanie razem… to niesamowite. Jeszcze chwilę temu zdawało się to być tak daleko!
– Wiem! – odparł Guziczek i zapadła między nimi przyjemna cisza.
Z dnia na dzień więcej kotów czuło się lepiej, jednak nie Kurka. Jego serce biło głośno i nieustannie i przypominało mu, że jego rodzice nadal mają zielony kaszel. Nawet ciepłe futro Guziczka nie pomagało mu już zasnąć. Jedzenie przychodziło mu z wielką trudnością, a zmartwienie znikało tylko, gdy skupiał się całkowicie na polowaniu. Ale nie mógł na nic narzekać! Nie mógł. Rodzina Guziczka też była zagrożona i Kurka widział zmartwienie w jego oczach. Dlatego wieczorami spędzał dodatkową chwilę, aby się do niego przytulić. Aby wyczyścić mu futro za uszami. Niby Guziczek mógłby zrobić to sam, ale Kurka czuł pewną satysfakcję z czyszczenia futra przyjaciela. Pilnował, aby Guziczek coś zjadł, nawet jak dla nich zwierzyny było niewiele. Sam też został zmuszony do jedzenia, więc ten gest zawsze się na nim odbijał.
– Jak się czujesz? – mruknął Kurka. Noc ledwo zaciągnęła księżyc na niebo, kiedy oba koty ułożyły się w legowisku, ich futra zlane w jedno.
– Zmęczony. – Odparł kocur. I zapadła cisza. Kurka czuł, jak napięcie między jego łopatkami się nasila. Jego oddech na chwilę się zatrzymał.
– A ty? – Guziczek zarzucił ogon wokół Kurki, za co kot był wdzięczny.
– Boję się… – szepnął i już nie był w stanie zatrzymać łez. Nie płakał już tak dawno. Nie płakał nigdy przy Guziczku. Czuł się … źle z tym. Nie powinien płakać. – Przepraszam…
<Guziczku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz