Za czasów ucznia
Kurka przymknął oczy i skupił się na otoczeniu. Świat zdawał się spokojny. Nadmiernie spokojny. Przynajmniej dla pędzącego sto lisów na moment umysłu Kurki.
Jego lekcje na ten dzień się skończyły, gdyż młodzik zakończył go, uderzając nosem w drzewo. Nic mu nie było, pozbierał się szybko, ale jego mentorka nie chciała już go więcej męczyć. Jakby treningi były jakąkolwiek męką! Jednak tak też się stało, że Kurka siedział w obozie. Leżał pod jednym z wielu krzaczków wokoło, jego plecy w delikatnie wykopanym wgłębieniu. W końcu nie miał się czego obawiać, nie w obozie.
Leżał tak i myślał. Prościej byłoby, gdyby wcale nie musiał tego robić. Gdyby miał w co wsadzić łapy, to nie miałby takiego problemu. Polowanie, spacer, trening, cokolwiek. Jednak nie było mu to dane. Jego tata poprosił go, żeby został w obozie tego dnia. Kim był Kurka, żeby mu odmówić? Tak więc został. Nici ze spaceru. Nici z polowania i treningu. Kurka zmarszczył nos. Nuda pochłonęła go w całości.
A kiedy pojawiała się w nim nuda… pojawiały się pędzące myśli. Czy był dobrym uczniem? Dobrym synem? Dobrym przyjacielem? Czy spełniał swoje obowiązki, czy nadążał za innymi? Co z jego spaniem, dlaczego coś tak prostego przychodziło mu z trudem? Dlaczego myszy śmierdzą, dlaczego mu nie smakują, kiedy wszyscy inni zdają się nie mieć z tym problemu?
Kurka zakrył pysk łapą, zdenerwowany na siebie. Powinien znaleźć sobie coś do roboty, bo znowu będzie płakać. I jeszcze ktoś się go spyta, o co chodzi i Kurka nie będzie wiedział co odpowiedzieć. I popłacze się bardziej, a już nie był kociakiem, żeby po prostu płakać z byle powodu. Prawda?
Zanim jednak Kurka wstał, nad jego mordką pojawił się znajomy pyszczek. Borowik szczerzył się do niego jak głupi do myszy.
– Co tak leżysz jak szczur i nic nie robisz? – Kot wyłożył się u jego boku, zakładając swoje tylne łapy na jego klatkę. Kurka odetchnął głośno, udając wielkie zirytowanie.
– Tata poprosił mnie, żebym dzisiaj został w obozie, a z Jeżyną już skończyliśmy na dzisiaj – odparł Kurka, zrzucając z siebie łapy brata i przewracając się na brzuch. – A ty? Nie masz treningu?
– Topola też mnie dzisiaj już zwolnił. – Borowik machnął łapą i zaraz zaczął czyścić swoją sierść.
– A jak ci idzie?
– W sensie?
– No… trening na wojownika. Dobrze… dobrze ci z tym? Podoba ci się? – Kurka poszedł w ślady brata.
– Podoba mi się to mało powiedziane! Jest bardzo fajnie! Mam nadzieję, że już niedługo będę mógł zostać wojownikiem! A ty? Jak Tobie idzie? – Kurka chciałby odpowiedzieć na to pytanie szczerze, jednak jego serce dobrze wiedziało, że nie może. Nie nadążał. Nie spał. Nie wiedział, czego chciał w życiu. Bał się.
– Jest cudownie! – Kłamstwo ma krótkie nogi… – Nie żałuję, że wybrałem drogę zwiadowcy! Wspinanie się po drzewach i długie patrole są jednak lepsze niż samo polowanie i walka.
– No tak. Ty to jakbyś nawet chciał, to miałbyś małe szanse z kimś wygrać! – zaśmiał się Borowik. Kurka opuścił uszy po sobie i obrzucił brata udawanie gniewnym spojrzeniem.
– ACH TAK!
Zaraz oboje przepychali się po ziemi, a czyszczenie ich futrem musiało zacząć się całkowicie od nowa.
Oczywiście Kurka przegrał. Borowik był znacznie większy i silniejszy. Miejsce wojownika z pewnością będzie mu służyć.
– Dobra. Spadam! – Borowik pomachał bratu.
– Pewnie. Pozdrów Czajkę ode mnie. – Kurka miauknął jeszcze, kątem oka widząc, jak sierść na karku brata zjeżyła się nieco. Och… będzie musiał się go potem o to zapytać.
Noce były trudne. Spanie nie było silną stroną Kurki, a więc siedział sobie na swojej gałązce i obserwował własne łapy. Jakież to ciekawe, że Wszechmatka dała im takie ciekawe pazurki. Wysuwane. Lisy takich podobno nie mają. Kurka nie był pewien, nigdy nie widział lisa. Zawsze tylko czuł jego zapach. Noce były nudne, kiedy ptaki śpiewały po raz kolejny tę samą piosenkę. Nudne do czasu, kiedy pojawiało się w nich coś nietypowego. Jeden z uczniów zszedł na zimną ziemię… Czajka. Nie spało? Cóż za szok!
Kurka podniósł tyłek z gałązki i zsunął się po pniu.
– Na Wszechmatkę, zawału mogłem dostać! – Czajka zjeżyło się, jak go w końcu zauważyło.
– Nie taki był mój zamiar. – Kurka przeskoczył z łapki na łapkę nieco skrępowany. Nie chciał przestraszyć kolegi.
– Aż tak ci zimno? – Och… Czajka zauważyło jego zdenerwowanie.
– A tobie nie? – Kurka w małej panice postanowił skierować uwagę na coś innego. Chłód był zawsze dobrą wymówką. – Lepiej powiedz, co robisz o tej porze sam, zamiast spać?
– Rozmyślam. – lakoniczna odpowiedź wcale nie pomogła Kurce.
– Nad czym? – "Czy ja powinienem drążyć ten temat?" pomyślał.
– Zawsze byłeś taki dociekliwy?
– A ty taki mniej żywy? – Zapadła chwila ciszy. Czajka wyglądało, jakby je coś naprawdę gnębiło. Kurka nie lubił, jak jego przyjaciele się zamartwiali. To jego robota!
– Jak powiesz, o co chodzi, to ci będzie lżej.
– Chodzi o to, że od dłuższego czasu nie mogę dorwać Borowika, by z nim porozmawiać… Nie to, że mam do niego jakąś sprawę, ot chciałbym porozmawiać jak za kociaka. Ten jednak sprawia wrażenie, jakby mnie unikał specjalnie, robiąc wszystko, by nie zamienić choćby słowa ze mną… Nie wiem, czy coś źle zrobiłem, powiedziałem kiedyś, jednak jeśli tak faktycznie było, to chciałbym to wyjaśnić z nim w cztery oczy. Już nawet Czerwiec zauważył, że coś jest na rzeczy, także Kajzerka może się domyślić, a wolałbym jej niczym nie martwić… – Kurka zamrugał parę razy i zawinął ogon pod siebie. Jego oczy zrobiły się wielkie i pełne namysłu. Czajka pokłócił się z jego bratem? Nie tak to do końca brzmiało, ale wniosek był taki, że się teraz unikają. A raczej Borowik unika Czajki.
– To do niego bardzo niepodobne! – Kurka położył łapę na nosie.
– Wiem. Dlatego mnie to tak… dziwi. – Czajka spuściło oczy na swoje łapy.
– Ale skoro nawet Czerwiec widzi, że coś jest nie tak, to coś musi być na rzeczy! To naprawdę… dziwne! – Kurka dołączył drugą łapę do swojego pyska, teraz zakrywając swoje uszy. Myślenie w środku nocy było ciężkie, zmęczenie wisiało gdzieś w jego głowie, nawet jeśli nie chciało ułożyć go do snu.
– Boli mnie to. Nie chcę, żeby mnie unikał! – Czajka zmarszczyło nos.
– No tak. Nikt nie chce być unikanym przez przyjaciół! Myśmy się praktycznie razem wychowali i… wiesz co? Pogadam z nim! Tak być nie może, że on po prostu cię unika! – Kurka machnął łapą.
– Co? Nie! Znaczy... Jesteś pewien? Nie chcę cię w to wciągać, bo…
– A! A! A! Cichaj! To mój brat, który cię jawnie unika i tak być nie może! Ja wiem, że nie należę do odważnych kotów… ale… mogę spróbować, tak? To w końcu mój brat! – Kurka nie wiedział, dlaczego proponował coś tak… Nie w jego stylu, ale Czajka było jego przyjacielem. I rzeczywiście – oni wychowali się razem, dzieliło ich zaledwie parę księżyców i spędzili większość swojego dzieciństwa razem! Skoro jego brat zachowywał się jak szczur i uciekał na widok drugiego kota, to Kurka musiał przecież wybadać, co się dzieje. Nawet jak to nie było w jego stylu.
<Czajka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz