Niewiele rozumiała z wypowiedzi nieznajomej, która jeszcze memłała w buzi ostatnie kąski złapanej przez nią myszy. Kazarka stała tak przed nią w osłupieniu. Nie miała wielu interakcji z nie-nocniakami, ale zdawało jej się, że nie tak powinno to wyglądać. Czy ta kotka nie powinna się jej bać? Nie powinna przed nią uciekać? I, co najważniejsze, co tu w ogóle robiła???
— Czyli... Jesteś z Klanu Burzy? — zapytała niepewnie. — Skąd ty tu przyszłaś?
— Nie wiem — odparła Pszenica, liżąc się po łapie. Coś tu Kazarkowej Śpiewce mocno nie pasowało. Gdyby ona się zgubiła...
— ...Już dawno bym chyba postradała zmysły! — wymruczała, nie zdając sobie sprawy, że jej myśli uciekają jej przez usta. Ups! Eee... — Nieważne. Wiesz, Pszeniczna Łapo, wydaje mi się, że trochę nie powinno cię tu być. I chyba też nie powinnaś zjadać naszej zwierzyny... — Szylkretka rozejrzała się wokół, próbując wyczaić, czy nie zbliża się jakiś patrol. Gdyby tylko Srocza Gwiazda się dowiedziała, że rozmawia z jakimś obcoklanowcem, to by ją chyba wysłała z powrotem do kociarni! — A tam, trudno. Kto tam patrzy na takie głupotki... O właśnie, nie przedstawiłam ci się! Jestem Kazarkowa Śpiewka, wojowniczka Klanu Nocy. A ty wnioskuję, że uczennica. Bardzo miło mi cię poznać! — zetknęła się z nią mokrym noskiem. — W sumie ja też mam ochotę na kraba. Chodź, tam jest brzeg. Może coś się akurat napatoczy — miauknęła wesoło, idąc przed siebie w kierunku wybrzeża. Pszenica podążyła jej śladem.
Woda była wyjątkowo spokojna. Tylko delikatne falki marszczyły jej jasną taflę, w której odbijał się kolorowy pyszczek Kazarki.
— Łowiłaś kiedyś ryby? — zapytała swoją towarzyszkę, która wpatrywała się w swoje odbicie.
— Niekoniecznie.
— To czego oni was uczą w tym Klanie Burzy?
— Nie pamiętam — odpowiedziała Pszeniczna Łapa, strzygając uchem. — Ładnie dziś wyglądam. Ale to nie zmienia faktu, że jestem głodna.
— I zaraz nie będziesz. Tylko cichutko! — powiedziała głośno. — Jeszcze całą zwierzynę wypłoszymy.
Kazarkowa Śpiewka pochyliła się nad wodą, starając chować się za niewysoką kępką trawy. Szczerze nie była pewna, jak się poluje na kraby, ale nie chciała się ośmieszyć przed nową przyjaciółką. Powinna była spytać Krabowe Paluszki, pomyślała... Ona na pewno by wiedziała, jak to się robi!
Przyglądając się tak mułowi, wojowniczka zauważyła w nim pewne poruszenie. Bingo! Wiedziała, że prędzej czy później coś się znajdzie. Utkwiła wzrok na poruszającym się kawałku dna, by po chwili wystrzelić łapami w jego stronę, zanurzając przednią część ciała (oprócz głowy) w wodzie. Kazarka poczuła opuszkami łapek twardą skorupę i przysunęła szamoczące się stworzenie do pyska, by zaraz je wyłowić.
— Ta da! Oto twój piękny krab! — wyśpiewała, wracając na brzeg. Kiedy jednak upuściła przed sobą skorupiaka, zdała sobie sprawę, że to chyba nie był krab. Fakt, miał duże szczypce i sporo odnóży, ale też trójkątny, zakończony czułkami łebek, smukłe ciało i płetwę na środku grubego ogona. Ups! To chyba na pewno nie był krab! Pszeniczna Łapa jednak nie wyglądała, jakby zauważyła jakąkolwiek różnicę.
— Dzięks — powiedziała uczennica, od razu rzucając się do posiłku. Kazarkowa Śpiewka nie zdążyła zatrzymać jej przed próbą wgryzienia się w twardy pancerz raka. Rozległo się ciche szczęknięcie, a Pszenica prędko odsunęła się od zdobycza z grymasem.
— Ałć, ale twardy — wymruczała z rozczarowaniem. — Chyba nieświeży.
— Nie, nie! Oj, biedaku! — miauknęła z troską, zabierając się za oddzielenie od mięsa skorupki. — Go trzeba rozłupać... O, proszę! — Przysunęła z powrotem do łap kotki skorupiaka.
Pszeniczna Łapa z lekką nieufnością, lecz nie mogąc się oprzeć pustce w żołądku, przysiadła przy zwierzynie, najpierw ją oblizując, a następnie zabierając się za jedzenie. Jej uszy podniosły się, jak gdyby naprawdę jej smakowało.
— O, widzisz! Ta, dobre są, wiem. W Klanie Nocy możemy jeść takie codziennie! Chociaż ja słyszałam, że w Klanie Klifu to mają najlepsze kraby. Takie, że aż się ponoć uszy trzęsą! — miauczała radośnie Kazarka.
<Pszenico?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz