Jaskółcza Łapa tym razem obudziła się sama, więc widocznie powoli zaczęła przyzwyczajać się do wstawania o tej porze, gdyż zazwyczaj Lśniąca Szadź ją budziła. Rozciągnęła się mocno i poszła prędko do sterty zdobyczy. Wzięła kościstą nornicę i zjadła ją ze smakiem. Tuż po tym ruszyła do mentorki, gotowa na trening. Lśniąca Szadź łagodnie kiwnęła do swojej uczennicy ogonem, przywołując ją, żeby ustawiła się pod wyjściem z obozu, obok niej samej. Czarna kotka szybko wykonała polecenie, stając w wyznaczonym miejscu.
- Dziś poćwiczysz walkę z twoją siostrą, Sałatkową Łapą.Jaskółcza Łapa wysuwała i wsuwała pazury z ekscytacji, gotowa (jej zdaniem) na wszystko.
- Ale pamiętaj - ostrzegła szylkretowa kotka. - podczas treningu nie używamy pazurów.
Uczennica kiwnęła szybko głową i razem ruszyły. Żwawym krokiem szły na miejsce, gdzie uczennica miała spotkać się z siostrą.
- Gdzie będziemy ćwiczyć? - zapytała Jaskółcza Łapa.
- Na takiej małej polance, z drzewami dookoła. - mruknęła cicho mentorka.
Kotka popatrzyła na zachmurzone niebo. Były na nim widoczne niektóre czubki drzew. Latały po nim ptaki, czyli fascynacja Jaskółczej Łapy. Uczennica nie lubiła ich zabijać, bo sądziła, że one też mają uczucia. Jednak gdy musiała to musiała, chociaż nie lubiła tego, nikomu o tym nie mówiła. Ptaki były jej sympatią, odkąd została uczniem. Były jej spokojem i zainteresowaniem. Zawsze gdy widziała je z bliska lub z daleka, (bardziej z bliska) jakimś cudem ją to uspokajało, tak samo jak ich świergot. Szła z głową w chmurach, zastanawiając się, co gdyby była ptakiem? Czy życie byłoby prostsze? W sumie i tak jej życie było całkiem łatwe. Co by było, gdyby koty były ptakami? Czy zmieniłoby się to na lepsze? A może na gorsze? Kto wie...
- Jesteśmy na miejscu - miauknęła Lśniąca Szadź, wyrywając Jaskółczą Łapę z rozmyślań. - Sałatkowa Łapa i Nikły Brzask już tu są i czekają na nas, chodźmy.
- Cześć, jesteście już, to dobrze. Nie czekaliśmy długo. - czarny pręgowany ukłonił się na powitanie. - Gotowa? - Mówiąc to, obrócił się do Sałatkowej Łapy.
- Tak! - przytaknęła kotka.
Lśniąca Szadź odwróciła się w stronę swojej uczennicy.
- A ty, jesteś gotowa? - zapytała spokojnie szylkretowa kotka.
- Oczywiście, że tak! - potaknęła żółtooka.
Jaskółcza Łapa zaczęła przygotowywać pozycję do walki. Dała ogon nisko, spięła mięśnie i odpowiednio ustawiła łapy. Uderzenie serca później, Sałatkowa Łapa też była przygotowana do walki.
- Pamiętajcie, nie wysuwamy pazurów! - Przypomniała Lśniąca Szadź.
- 3…2…1… możecie zaczynać! - zawołał Nikły Brzask.
Jaskółcza Łapa doskoczyła do siostry i uderzyła ją w lewą łapę, po czym prześlizgnęła się pod jej brzuchem, zanim przeciwniczka zdołała ją dosięgnąć. Sałatkowa Łapa wskoczyła na grzbiet czarnej i zaczęła ją lekko kopać tylnymi łapami. Czarna kotka zaczęła wierzgać, żeby zrzucić Sałatkową Łapę, lecz tamta mocno się trzymała. Otrząsnęła się raz, ale mocno i udało jej się oswobodzić. Uderzyła Sałatkową Łapę w bok i zaraz po tym przewaliła ją na plecy, przyszpilając do ziemi.
- Nie pozwolę ci tak łatwo uciec! - syknęła dla zabawy.
- A właśnie, że zaraz zrobię to z łatwością! - Sałatkowa Łapa zaczęła się wiercić, żeby wyjść, lecz jej to nie wychodziło.
- Widzisz? Nie dasz rady! - miauknęła Jaskółcza Łapa z lekkim rozbawieniem.
Sałatkowa Łapa jeszcze przez chwilę próbowała się wyrwać, aż w końcu mentorzy ogłosili koniec treningu.
- Świetnie poszło wam obydwóm. Jesteśmy z was dumni. - powiedziała Lśniąca Szadź.
- Właśnie. - Zgodził się Nikły Brzask - Pamiętaj, Sałatkowa Łapo, nie każdą walkę da się wygrać, a mimo wszystko świetnie ci poszło. Teraz wróćmy do obozu.
Jaskółcza Łapa ruszyła raźnie koło Sałatkowej Łapy, a za nimi szli ich mentorzy.
- Założę się o ćwierć księżyca porannych patroli, że następnym razem ja wygram! - Przekomarzała się z Jaskółczą Łapą Sałatkowa Łapa.
- Nie, bo ja! - zaprotestowała czarna kotka. - Zobaczysz jeszcze!
- Nie, bo ty zobaczysz!
No i przekomarzały się tak, aż doszły do obozu.
[635 słów + udział w pojedynku uczniów]
[przyznano 13% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz