Wraz z nadejściem kolejnego dnia, kocur wstał dosyć wcześnie jak na niego. Jak zwykle nie mógł usiedzieć w miejscu, myśląc jedynie o wyjściu poza obóz. Gdy tylko zauważył zmierzającą w jego stronę mentorkę, nie czekał, aż ta dotrze do niego, tylko natychmiast podbiegł do niej, mając w głowie jedno pytanie.
— Co dziś będziemy robić? — zapytał od razu, nie dając rudej nawet się przywitać.
— Witaj, Dzwonkowa Łapo — odparła spokojnie, lekko się do niego uśmiechając. — Zaplanowałam polowanie na króliki. Co ty na to?
Rudy posłał jej zafascynowane spojrzenie. To była istotna umiejętność do opanowania, bo w końcu co by z niego był za Burzak, jeśli nie umiałby złapać królika!
— Brzmi świetnie — odpowiedział, machając radośnie ogonem. — Króliki są szybkie, ale z tobą u boku nie mają żadnych szans!
Bajkowa Stokrotka uśmiechnęła się szerzej.
— W takim razie ruszajmy — odparła, kierując w stronę wrzosowisk, gdzie z wysokiej trawy często wyłaniały się kicające zwierzątka.
Rudy ruszył za nią. Po drodze zastanawiał się, kiedy przypadnie jego ceremonia mianowania na wojownika. W końcu trochę już tym uczniem był, coś tam ponadto zrobić umiał.
Momentalnie poczuł, że nie jest odpowiednio doszkolony, aby w ogóle nim zostać, przez co zwolnił kroku. Fakt, szybko biegał, z czego słynął Klan Burzy, ale co poza tym?
Czy umiałby obronić się, a zwłaszcza kogoś, gdy zajdzie taka potrzeba? W sprawie swojej siostry na zgromadzeniu nie potrafił jej zbyt ochronić, a nawet nie była to prawdziwa walka. Wciąż czuł się winny, mimo że tak naprawdę to on nie zawinił.
Westchnął cicho, starając się rozgonić te negatywne myśli. Doszli na wrzosowiska.
Kocur obserwował delikatne ruchy mentorki. Zawsze podziwiał, jak potrafiła poruszać się tak cicho i lekko.
— Pamiętaj, musisz być cierpliwy — rzuciła przez ramię, gdy oboje zbliżali się do łąki. — Najlepsze króliki to te, które nie wiedzą, że są obserwowane.
Zapamiętał jej słowa, starając się skupić na zadaniu i odgonić złe myśli. Przypadł bliżej ziemi, bacznie obserwując wzrokiem otoczenie.
Jego wadą był zdecydowanie brak cierpliwości, która była tak kluczowa dla tego konkretnego zadania. Nie umiał wytrzymać zbyt długo w jednym miejscu i czuł, że łapy same mu się rwą do biegu. Wziął głęboki wdech, starając się zignorować to uczucie.
Parę dłuższych chwil potem, usłyszał, jak coś szura wśród traw, a następnie ten dźwięk przesuwa się w bok. Nastawił ucho i starał się wyostrzyć swój wzrok, a jak tylko ujrzał przemieszczającego się powoli królika, szybko rzucił się na niego z pazurami, skutecznie przyszpilając do ziemi.
Przez chwilę myślał, że może jest chory, skoro go nie zauważył, jednak gdy dostał z łapy w podbródek, jego teoria od razu została obalona. Użył pazurów i wgryzł się w kark zwierzęcia, czekając, aż ten przestanie się ruszać. W końcu wziął upolowanego królika w pyszczek i przyniósł bliżej mentorki, która pochwaliła go jak zwykle uśmiechem i miłymi słowami.
Spędzili jeszcze trochę czasu na poszukiwaniu królik, nim nie wrócili do obozu. Zarówno on, jak i Bajkowa Stokrotka przynieśli zdobycze i położyli je na stosie w obozie.
Dzwonkowa Łapa pożegnał się z rudą, a następnie podreptał do legowiska. Wciąż nie dawały mu spokoju jego złe myśli. Zaczynał w siebie nieco wątpić, co nie było dobrą cechą wojownika. Czy na pewno był gotów na nowy etap w jego życiu?
— Co dziś będziemy robić? — zapytał od razu, nie dając rudej nawet się przywitać.
— Witaj, Dzwonkowa Łapo — odparła spokojnie, lekko się do niego uśmiechając. — Zaplanowałam polowanie na króliki. Co ty na to?
Rudy posłał jej zafascynowane spojrzenie. To była istotna umiejętność do opanowania, bo w końcu co by z niego był za Burzak, jeśli nie umiałby złapać królika!
— Brzmi świetnie — odpowiedział, machając radośnie ogonem. — Króliki są szybkie, ale z tobą u boku nie mają żadnych szans!
Bajkowa Stokrotka uśmiechnęła się szerzej.
— W takim razie ruszajmy — odparła, kierując w stronę wrzosowisk, gdzie z wysokiej trawy często wyłaniały się kicające zwierzątka.
Rudy ruszył za nią. Po drodze zastanawiał się, kiedy przypadnie jego ceremonia mianowania na wojownika. W końcu trochę już tym uczniem był, coś tam ponadto zrobić umiał.
Momentalnie poczuł, że nie jest odpowiednio doszkolony, aby w ogóle nim zostać, przez co zwolnił kroku. Fakt, szybko biegał, z czego słynął Klan Burzy, ale co poza tym?
Czy umiałby obronić się, a zwłaszcza kogoś, gdy zajdzie taka potrzeba? W sprawie swojej siostry na zgromadzeniu nie potrafił jej zbyt ochronić, a nawet nie była to prawdziwa walka. Wciąż czuł się winny, mimo że tak naprawdę to on nie zawinił.
Westchnął cicho, starając się rozgonić te negatywne myśli. Doszli na wrzosowiska.
Kocur obserwował delikatne ruchy mentorki. Zawsze podziwiał, jak potrafiła poruszać się tak cicho i lekko.
— Pamiętaj, musisz być cierpliwy — rzuciła przez ramię, gdy oboje zbliżali się do łąki. — Najlepsze króliki to te, które nie wiedzą, że są obserwowane.
Zapamiętał jej słowa, starając się skupić na zadaniu i odgonić złe myśli. Przypadł bliżej ziemi, bacznie obserwując wzrokiem otoczenie.
Jego wadą był zdecydowanie brak cierpliwości, która była tak kluczowa dla tego konkretnego zadania. Nie umiał wytrzymać zbyt długo w jednym miejscu i czuł, że łapy same mu się rwą do biegu. Wziął głęboki wdech, starając się zignorować to uczucie.
Parę dłuższych chwil potem, usłyszał, jak coś szura wśród traw, a następnie ten dźwięk przesuwa się w bok. Nastawił ucho i starał się wyostrzyć swój wzrok, a jak tylko ujrzał przemieszczającego się powoli królika, szybko rzucił się na niego z pazurami, skutecznie przyszpilając do ziemi.
Przez chwilę myślał, że może jest chory, skoro go nie zauważył, jednak gdy dostał z łapy w podbródek, jego teoria od razu została obalona. Użył pazurów i wgryzł się w kark zwierzęcia, czekając, aż ten przestanie się ruszać. W końcu wziął upolowanego królika w pyszczek i przyniósł bliżej mentorki, która pochwaliła go jak zwykle uśmiechem i miłymi słowami.
Spędzili jeszcze trochę czasu na poszukiwaniu królik, nim nie wrócili do obozu. Zarówno on, jak i Bajkowa Stokrotka przynieśli zdobycze i położyli je na stosie w obozie.
Dzwonkowa Łapa pożegnał się z rudą, a następnie podreptał do legowiska. Wciąż nie dawały mu spokoju jego złe myśli. Zaczynał w siebie nieco wątpić, co nie było dobrą cechą wojownika. Czy na pewno był gotów na nowy etap w jego życiu?
[536 słów + polowanie na króliki]
[przyznano 11% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz