— W moich oczach jesteś. Tylko kociak by ignorował ból. I ryzykował przekraczanie granic, nawet jeśli tylko spaceruje. — kotka odmiauknęła. Ale przecież Stokrotek był od niej starszy. Słabszy, ale starszy! Zanim zdążył otworzyć pyszczek w sprzeciwie, uczennica znowu była szybsza.
— ”Żaden wojownik nie może opuścić kocięcia w bólu czy niebezpieczeństwie, nawet jeśli jest to kociak z innego klanu". Samotników też to pewnie dotyczy. — Kociak obserwował uczennicę, która się rozglądała. Co miała na myśli “nie opuści”? Kociakowi coraz bardziej nie podobało się to spotkanie.
— Mam dla ciebie propozycję, Stokrotku, nie do odrzucenia. Zabiorę cię do naszych medyków… Albo jakiegoś starszego kota, który coś poradzi na tę twoją łapę, dobrze? Pamiętaj, jestem przyszłym wojownikiem i muszę przestrzegać kodeksu. A ty w zamian opowiesz mi przez czas swojej rekonwalescencji o życiu samotnika. I spokojnie, nie musisz się nic martwić. Jestem córką lidera Klanu Klifu, więc no... Przy mnie będziesz bezpieczny, a inne koty zrobią wszystko, co im powiemy. — Starszy podniósł uszy. Z jednej strony ucieszył się, że jego łapa w końcu będzie wyleczona, i będzie mógł pójść do klanu obok samej córki lidera! Z drugiej jednak strony chciałby, żeby to szybko minęło. Mimo że uczennica zapewniała go o bezpieczeństwie, to i tak kociak miał wrażenie, że to dobrze się nie skończy.
— A właśnie. Nazywam się… Zaczarowana Łapa! — Ton kotki nie przekonywał Stokrotka, jednak czemu miałaby kłamać?
— Masz ładne imię. — odpowiedział i spojrzał na niebo, by upewnić się, że słońce było jeszcze wysoko.
— A to leczenie łapy zajmie długo? Przed zachodem muszę wrócić do domu.
— Nie, myślę że zajmie to tylko chwilę. — uczennica spojrzała na niego zaskoczona. Czy to takie dziwne dla kotów z klanów, że kociaki muszą wracać do rodziców przed zachodem? Zaczarowana Łapa wstała i odwróciła się w stronę, z której przybyła.
— Tędy, to najszybsza droga.— Stokrotek wstał i podszedł do niej utykając, a uczennica zaczęła prowadzić go do obozu klanu. Starszy chciał zadać wiele pytań, ale atmosfera była na tyle niezręczna, że kocur czekał tylko, aż towarzyszka pierwsza zacznie rozmowę. Mijali oni złote kłosy, aż po chwili wyszli na polanę, w oddali której kociak mógł dojrzeć bajorko. Uczennica prowadziła go przez ową polanę, aż w końcu sama zaczęła rozmowę.
— Więc, gdzie mieszkasz jako samotnik? W legowiskach dwunożnych? A może na drzewach?
— Mieszkam w kolonii z innymi kotami. — Uczennica spojrzała na niego zaskoczona, po czym zapytała:
— Z innymi kotami?
— Mhm! Mieszkam z moją mamą, bratem i trochę denerwującą siostrą. Mieszka z nami też kilka starych, nudnych kotów. — Stokrotek westchnął na myśl o owych starszych kotach. One zawsze wymyślały straszne historie o kotach z lasów albo mamrotały nieznane dla kociaka przysłowia. Nie przepadał on za nimi.
—A co z jedzeniem? Sam polujesz?
— Tak, czasem dla zabawy. Głównie karmią nas dwunożni, albo mama przynosi nam jedzenie. — Kociak odpowiedział, oglądając nieznany mu teren. — Jedzenie dwunożnych jest okropne. — Spojrzał on jednak po chwili na uczennicę, która zatrzymała się, słysząc, że kociak "poluje dla zabawy".
— Wszystko dobrze?
— Mhm! Mieszkam z moją mamą, bratem i trochę denerwującą siostrą. Mieszka z nami też kilka starych, nudnych kotów. — Stokrotek westchnął na myśl o owych starszych kotach. One zawsze wymyślały straszne historie o kotach z lasów albo mamrotały nieznane dla kociaka przysłowia. Nie przepadał on za nimi.
—A co z jedzeniem? Sam polujesz?
— Tak, czasem dla zabawy. Głównie karmią nas dwunożni, albo mama przynosi nam jedzenie. — Kociak odpowiedział, oglądając nieznany mu teren. — Jedzenie dwunożnych jest okropne. — Spojrzał on jednak po chwili na uczennicę, która zatrzymała się, słysząc, że kociak "poluje dla zabawy".
— Wszystko dobrze?
[501 słów]
10%
10%
<Rozczarowana łapo? Powodzenia z tłumaczeniem się teraz Stokrotek>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz