W końcu przyszedł kot, który miał go uczyć. Był to czarny, masywny kocur z białym ogonem. Spojrzał chłodno na arlekina, lecz on się tym nie przejął. Szybko podbiegł do starszego kocura i zaczął biegać wokół niego, by dokładniej mu się przyjrzeć.
- Jesteś moim mentorem? Jestem Bluszcz, miło mi cię poznać! Czego będziemy się uczyć? Idziemy już, czy potem? – pytał Bluszcz, cały czas biegając.
- Zatrzymaj się – powiedział czarny kocur, na co Bluszcz stanął – Jestem Set. A teraz idziemy – oznajmił i wyszedł na dwór, a niebieski za nim.
- Set... Śmieszne imię! – uśmiechnął się, lecz Set nic nie powiedział. Przez resztę drogi szli w ciszy, jednak to nie uspokoiło młodszego. Jeszcze nigdy nie był w mieście, ani poza domem. Z wielkim zaciekawieniem obserwował wszystko dookoła, ledwo powstrzymując się przed ucieczką i zwiedzaniem tego dziwnego miejsca. Wszystko tu było takie... Inne. Dziwne i bardzo ciekawe! Wysokie budynki, mniejsze domostwa Dwunożnych, tyle obcych zapachów!
- To niesamowite – mruknął cicho, zostając trochę w tyle. Jednak gdy to zauważył, szybko podbiegł do starszego. W końcu Set się zatrzymał.
- Dziś nauczysz się zdobywać pożywienie. – oznajmił samotnik.
***
Set wyjaśnił mu podstawowe zasady, a młodszy starał się je zapamiętać, by nie wpakować się w kłopoty. Wyjaśnił mu też i pokazał, jak się poluje i zdobywa jedzenie.
- Skup się Bluszczu – powiedział starszy – Teraz powtórz, co ci pokazałem... Co ty trzymasz?
- To jakieś zioło! Może się przyda u mnie w domu! – wyjaśnił Bluszcz, na co Set tylko westchnął.
- Mówiłem ci już... Eh... To jest mak, zostaw go na razie, może potem go weźmiesz.
- Ty znasz się na ziołach? – zapytał podekscytowany arlekin, słysząc słowa kocura. Ten pokiwał głową.
- A nauczysz mnie?
- Jeśli wreszcie się skupisz. A teraz do roboty.
[Trening wojownika: 302 słowa]
[Przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz