*Początek pory Zielonych Liści*
- Hej Obserwująca Żmijo! – krzyknął Ostowy Pęd, podbiegając do czarnej kotki – Chcesz pójść ze mną pozbierać kwiaty? Widać, że pora Zielonych Liści przegoniła chmury! – zaśmiał się – Możemy też pozbierać trochę ziół dla Rumiankowego Zaćmienia.
Żmija chyba przez chwilę się zastanawiała, jednak ostatecznie się zgodziła. Kremowy od razu się rozpromienił, jeszcze bardziej niż był dotychczas. Lubił spędzać czas z szylkretką, a ostatnio robił to coraz częściej i bardzo się z tego cieszył. Kotka była naprawdę fajna, miła, kulturalna, pomocna... A przynajmniej takie sprawiała wrażenie w towarzystwie jakiegokolwiek kota z Klanu Burzy. Jednak Ost nie brał pod uwagi tego, że kotka może udawać, czy specjalnie się zmieniać, w końcu to bez sensu! Po co miałaby się zmieniać. Kremowy spojrzał na Obserwującą Żmije, lecz ta była skupiona na drodze.
- Naprawdę wiele tu kwiatów – miauknęła Żmija, rozglądając się po polanie, gdy w końcu doszli. Kremowy wyskoczył do przodu, wbiegając w sam środek pola kwiatów. Czarna kotka poszła za nim i zaczęli zbierać rośliny. Kwiaty były przeróżne! Od czerwonych, po jakieś fioletowe, czy białe. Każdy inny, wyjątkowy. Kocur czuł się wspaniale wokół przyrody i jeszcze obok Obserwującej Żmii. Skakał i brykał niczym mały kociak, nie przejmując się tym, co powie ktokolwiek. W pewnym momencie usłyszał śmiech Żmii i lekko się zarumienił. I właśnie wtedy coś do niego dotarło:
- Chwila... Nigdy się nie śmiałaś – powiedział, zatrzymał się i spojrzał na kotkę – Zawsze byłaś taka poważna, a tu jednak.
Żmija wyglądała na zakłopotaną. Odwróciła wzrok i cała się spięła. Ost przekręcił głowę w bok.
- Przecież to nic złego Żmijo... W twoim dawnym domu nie mogłaś się uśmiechać i okazywać uczuć?! – zapytał. Dla niego to było wręcz straszne.
- To było inne miejsce – mruknęła – Brutalne i pełne nieszczęścia, bez miejsca na... – zaczęła, lecz nie skończyła, ponieważ kremowy po prostu podszedł i ją przytulił. Gdzieś głęboko kocur cieszył się, że kotka teraz nie widzi jego pyska, całego czerwonego przez rumieńce.
- Jednak teraz jesteś w Klanie Burzy i pamiętaj, że tu nic takiego się nie stanie, a w razie czego, jestem i zawsze z chęcią ci pomogę... – miauknął i odsunął się trochę od Obserwującej Żmii – A to... – zaczął i chwycił ładny kwiat – ...dla ciebie – powiedział i wplótł roślinę w futro czarnej kotki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz