— Tak... To naprawdę miłe — mruknął i przytulił się do jego boku. Czuł jego oddech, który owiewał mu głowę i słyszał jego miarowe bicie serca. Nie zamieniłby tego stanu, w którym teraz był za żadne skarby świata. Liczyło się teraz ich dwoje. Wszystkie troski i zwątpienia odchodziły na dalszy plan. Mógł przysiąc, że to co czuł było prawdziwe. Kochał go. Kochał kocura, który był tuż obok niego. I chciał z nim spędzić resztę życia. Był tego pewien. Nawet jeśli los zamierzał rzucać im kłody pod łapy, wierzył w to, że razem byli w stanie oprzeć się nawet najcięższej wichurze.
Był przerażony. Srebrny omdlał i to nie raz. Zaczął się martwić, ale jak to Srebrny, ten bagatelizował swój stan. Pewnie zachowywałby się podobnie, gdyby nie fakt, że się o niego bardzo, ale to bardzo martwił. Nie wiedział co powodowało to jego osłabienie, więc tym bardziej czuł strach, że to jakaś nieuleczalna choroba, po której go straci. Nie zamierzał dać mu umrzeć. Nie, gdy w końcu zostali prawdziwą parą. Oczywiście... Musieli się z tym ukrywać, ale poza obozem mogli cieszyć się swoją obecnością tak, jakby kolejny dzień miał nie nadejść. A teraz... teraz naprawdę mogło to wszystko się skończyć.
Dlatego też ciągnął go za kark niczym niesforne kocię do legowiska medyka. Ten nie opierał się, bo cóż... był nieprzytomny. Gdy tam dotarł, był cały zasapany. Ciągnięcie jego cielska taki kawał do obozu było nie lada wyczynem. Ale się udało.
Medyk od razu wziął się do roboty i go zbadał, ogłaszając, że jego przyjaciel był odwodniony. Ha! Nie pił? No co za... Aż zabrakło mu słów. Czy to z nerwów? Rzucił w jego kierunku zatroskane spojrzenie, gdy kocur dostawał potrzebne medykamenty wraz z wodą pod pysk. Siedział przez ten cały czas przy nim i czekał aż się ocknie. Musiał go zbesztać za to kocięce zachowanie.
***
Minęło parę dni i Srebrzysty Nów poczuł się zdecydowanie lepiej. Oh, musiał mieć go już dość, bo skakał przy nim niczym zatroskana matka. Ciągle pytał partnera czy mu lepiej i upewniał się, że ten dużo pił i właściwie się odżywiał. Napędził mu stracha, więc nie powinien się dziwić, że nieco mu odbiło.
Musiał jednak przystopować z tą swoją nadmierną troską, ponieważ jego matka zaczęła coś węszyć. Nie mógł w końcu dopuścić do tego, aby dowiedziała się, że z synem Różanej Przełęczy łączyła go znacznie bliższa relacja niż tylko koleżeństwo.
— Jak dobrze znów wyjść razem na spacer — mruknął do niego, kiedy wędrowali po okolicy. Postanowili nieco zapolować, a potem pocieszyć się urokami Pory Zielonych Liści, która powoli miała się ku końcowi. — Srebrny... powiedz mi... — zaczął zaraz, wpatrując się niepewnie w ziemię. — Czy gdybym... zrobił coś złego, coś niewybaczalnego, ale w słusznej sprawie, to... to nie byłbyś na mnie zły?
<Srebrny?>
Wyleczony: Srebrzysty Nów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz