Północ przesłuchiwała się słowom siostry z pewnym napięciem, a potem uśmiechnęła się z lekkim przekąsem. Rozczarowanie zdawała się być bardziej zamyślona i ostrożna niż ona, co potrafiło wywołać w czarnej zawód. Brakowało jej spontaniczności u rodzeństwa, nutki szaleństwa i większej energiczności. Ona wierzyła, że co ma być, to będzie i tak będzie najlepiej. Nie ma co się źle nastawiać, a zresztą, była pewna, że w klanie nie ma takiego kota, który miałby ją zawieść jako mentor. Ich ojciec — choć dziwak — nie mógł trzymać pod nosem kogoś nieodpowiedzialnego.
Opuściła powieki i wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
— A na co miałabym się szkolić, jak nie na wojownika? — mruknęła zdziwiona faktem, że w ogóle taka myśl zagościła w głowie jej siostry.
— No wiesz, może chciałabyś zostać... medykiem — wykrztusiła, choć najwyraźniej z wielkim trudem, a samo określenie owego stanowiska wyrzucone z jej pyska było w takim tonie, jakby było to największe bluźnierstwo świata.
Północ parsknęła głośnym śmiechem, niewzruszona tym, że zwróciła uwagę co poniektórych obecnych w żłóbku. Ostatnio gościł tu przede wszystkim smutek, dalej cierpieli po stracie Kopciuszka, jednak dymna nie potrafiła z kamiennym wyrazem pyska wyobrazić sobie siebie wśród sterty roślin.
— Ożesz, ty to chyba potrzebujesz wizyty u nich, że w ogóle o czymś takim pomyślałaś — stwierdziła żartobliwie, pacając ją łapą w bok. — Gdzie tam, siedzieć całe dnie w tej zieleni. Gdybym chciała bliskości z kwiatkami, wolałabym przejść się na spacer i znaleźć jakąś ładną łąkę. Taką, o której mówiła czasem mama — rzuciła rozmarzona, wspominając opowieści Gąsiorek z jej księżyców młodości. — Tam to by się super tarzało! — podekscytowała się.
W jej oczach wręcz zapłonęło. Czuła, jak w jej żyłach kipi energia i chęć do działania. Ileż można było czekać na to mianowanie i wyjście z obozu? Tak bardzo chciała już zasmakować dorosłości i opuścić te klaustrofobiczne jaskinie.
Zerknęła na szylkertkę, której mina dalej była nietęga. Wydawała się mocno nad czymś wewnętrznie debatować. — Nie martw się, Rozczarowanie. Ojciec na pewno nie pozwoli, żebyśmy skończyły z kimś, kto nie spełnia naszych oczekiwań. Mam w to wiarę. A jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze możemy sobie pomóc nawzajem. Jesteśmy przecież rodziną — rzuciła z dozą pewności w głosie.
Nie była pewna, co oznaczał wyraz pyszczka siostry, ale nie zagłębiała się w to. Przytuliła się do jej boku, szepcząc w jej stronę, że na pewno będzie dobrze i nie powinna się tyle martwić, tylko pójść się z nią pobawić, póki jeszcze są małe i mają na to czas.
Opuściła powieki i wypuściła ze świstem powietrze z płuc.
— A na co miałabym się szkolić, jak nie na wojownika? — mruknęła zdziwiona faktem, że w ogóle taka myśl zagościła w głowie jej siostry.
— No wiesz, może chciałabyś zostać... medykiem — wykrztusiła, choć najwyraźniej z wielkim trudem, a samo określenie owego stanowiska wyrzucone z jej pyska było w takim tonie, jakby było to największe bluźnierstwo świata.
Północ parsknęła głośnym śmiechem, niewzruszona tym, że zwróciła uwagę co poniektórych obecnych w żłóbku. Ostatnio gościł tu przede wszystkim smutek, dalej cierpieli po stracie Kopciuszka, jednak dymna nie potrafiła z kamiennym wyrazem pyska wyobrazić sobie siebie wśród sterty roślin.
— Ożesz, ty to chyba potrzebujesz wizyty u nich, że w ogóle o czymś takim pomyślałaś — stwierdziła żartobliwie, pacając ją łapą w bok. — Gdzie tam, siedzieć całe dnie w tej zieleni. Gdybym chciała bliskości z kwiatkami, wolałabym przejść się na spacer i znaleźć jakąś ładną łąkę. Taką, o której mówiła czasem mama — rzuciła rozmarzona, wspominając opowieści Gąsiorek z jej księżyców młodości. — Tam to by się super tarzało! — podekscytowała się.
W jej oczach wręcz zapłonęło. Czuła, jak w jej żyłach kipi energia i chęć do działania. Ileż można było czekać na to mianowanie i wyjście z obozu? Tak bardzo chciała już zasmakować dorosłości i opuścić te klaustrofobiczne jaskinie.
Zerknęła na szylkertkę, której mina dalej była nietęga. Wydawała się mocno nad czymś wewnętrznie debatować. — Nie martw się, Rozczarowanie. Ojciec na pewno nie pozwoli, żebyśmy skończyły z kimś, kto nie spełnia naszych oczekiwań. Mam w to wiarę. A jeśli coś pójdzie nie tak, zawsze możemy sobie pomóc nawzajem. Jesteśmy przecież rodziną — rzuciła z dozą pewności w głosie.
Nie była pewna, co oznaczał wyraz pyszczka siostry, ale nie zagłębiała się w to. Przytuliła się do jej boku, szepcząc w jej stronę, że na pewno będzie dobrze i nie powinna się tyle martwić, tylko pójść się z nią pobawić, póki jeszcze są małe i mają na to czas.
***
Rozczarowana Łapa intuicję jednak miała słabą. Gdy były młodsze i rozważały, kto może przytrafić się w roli ich mentorów, szylkretka zasugerowała Północy, że Prószący Śnieg pasowałby do niej swoją energicznością. Srokoszowa Gwiazda najwyraźniej tego nie zauważył, bo to właśnie jej siostrze przyszło szkolić się pod okiem białego kocura, a jej do towarzystwa przypadła Delikatna Bryza — miła, całkiem pogodna i skora do podróży kotka, aczkolwiek i tak za spokojna jak na standardy czarnej.
Trening przebiegał powoli, więcej wędrowały po terenach, niż rzeczywiście ćwiczyły, ale dymna się tym nie przejmowała. Miały czas, a miło było bez presji ciężkich ćwiczeń wychodzić z obozu.
Po dzisiejszym spacerze z mentorką — który swoją drogą był udany, bo pogoda im sprzyjała i mogły nacieszyć się ciepłem i brakiem ulew — uznała, że tęskni za swoim rodzeństwem. Oczywiście, że wieczorami spotykali się w legowisku uczniowskim i mieli okazję porozmawiać, ale to zdecydowanie było niczym w porównaniu z tym, iż nie tak dawno spędzali ze sobą dosłownie każdą chwilę życia.
Uśmiechnęła się szeroko, na widok tej niebiesko-kremowej kity, która przemknęła niemalże tuż przed jej oczami. Od razu przekierowała całą siłę do łap i popędziła w stronę siostry, rzucając się na nią i niemalże przygniatając ją do ziemi.
— Oj, co ty mi tak uciekasz? — zamruczała jej do ucha. — Stęskniłam się za tobą!
— Przecież widziałyśmy się rano — zauważyła szylkretka, starając się delikatnie i nieskutecznie zrzucić ją z siebie.
— Ale to tak krótko! — obruszyła się Północna Łapa. — Ja potrzebuję więcej ciebie. No, opowiadaj szczęściaro, jak tam ci mija trening? Masz Prószący Śnieg na mentora, na pewno musi być super! Farciara, też bym chciała. Delikatna Bryza jest spoko, ale brakuje jej tej iskry, tej... no wiesz, tobie też trochę brakuje takiej energii — rzuciła ożywiona, uwalniając w końcu siostrę spod siebie. Stanęła obok i wesoło poczęła przeskakiwać z łapy na łapę. — Ale nie martw się, jeszcze do tego dorośniesz. Po prostu nie każdy tak szybko dojrzewa. Zobaczysz, będziesz miała tyle energii, że latać będziesz nawet mogła, jak ptaki! — zapewniła i odchyliła głowę w tył, wyobrażając sobie, że siedzą na środku jakiejś otwartej przestrzeni, a nad ich głowami przelatują te pierzaste, ćwierkające stworzonka.
<Rozczarowanie?>
[776 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz