przed narodzinami Jarzębinki i Przypływ
Spiorunował spojrzeniem białego kocura, nie był ani trochę zadowolony z jego obecności tutaj. Nie tak się w końcu umówili, jednak za bardzo znał naturę swojego przyjaciela będącego niczym młodszy brat.
— To... — zaczął z lekkim zawahaniem, nie widząc potrzeby, aby przedstawiać mu kogoś, kogo tak właściwie widział pierwszy i najpewniej ostatni raz — Moja koleżanka Sówka. — przedstawił kotkę, nie będąc do końca pewny czy powinien tak określić ich relację, w końcu z początku był dla niej tak okropny, że dziwił się z tak miłego powitania przez czekoladową
— Miło mi cię poznać Sówko, mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi. Bo znajomi mojego brata są moimi znajomymi. — Wcisnął się przed Mniszka, by móc przywitać się z nową starszą koleżanką do której się szczerzył — Mam na imię Skarb.
W innej sytuacji ta scena mogła być ckliwa, i mogli sobie dłużej pogawędzić, jednak Mniszek zachował resztki trzeźwego umysłu. Znajdował się na terenach Owocowego Lasu, a był wygnańcem. Gdyby ktoś z pozostałych kotów ich tu nakrył, na pewno nie skończyłoby się na zwykłym przeganianiu. Nie chciał już więcej sprawiać problemów Sówce, już sam fakt wzięcia udziału w buncie był największym błędem, który popełnił. A gdyby ktoś zauważył ich dwójkę, jak sobie od tak rozmawiają, pozostali członkowie Owocowego Lasu mogliby wątpić w lojalność córki jego ukochanej mentorki.
— Będziemy się już zbierać. — odezwał się nagle, przerywając opowieść białego kocura, który zdecydował się streścić przygody swoje i vana. Niebieskooki nie wyglądał na zadowolonego, ale na pysku swojej przyjaciółki mógł dostrzec zrozumienie. — Dziękuję, że zechciałaś nas wysłuchać. Cieszę się, że to na ciebie, a nie innego zwiadowcę trafiłem. — miauknął spuszczając wzrok. Ostatni raz nawet nie miał okazji pożegnać się z kotką, a teraz gdy miał to zrobić nie mógł się wysłowić. Być może z obawy, że to pożegnanie będzie tym naprawdę ostatnim. Bo wątpił, że kiedykolwiek sam z siebie postawi ponownie łapę na terenie sadu. Skinął lekko łbem i się odwrócił, gdy jeszcze rzucił do zwiadowczyni — Pamiętasz to pochylone drzewo przy Śmietnisku? W jego dziupli powinny się znajdować rzeczy, które zbierałem przez parę księżyców jak jeszcze tu mieszkałem. Myślę, że mogą się wam przydać, o ile wciąż tam są...
***
Wrzos pokręcił głową na znak, że już nic więcej się nie da zrobić. Skacząca Fala odeszła, pozostawiając kocura samego z dwoma małymi córkami. Kocięta w tej chwili były pod opieką Świetlik, która starała ich uwagę zwrócić na coś innego. Niebieski van powoli podszedł do legowiska, na którym leżała jego partnerka. Nie zasługiwała na taki los. Miała jeszcze całe życie przed sobą, a poza tym mieli wspólnie zająć się wychowaniem córek. Obiecali w sobie w końcu, że wspólnie stworzą szczęśliwą rodzinę.
— Dlaczego... Mówiłeś, że jej stan się poprawia!
— Uspokój się Mniszku. Robiłem co w mojej mocy. Dawałem jej zioła na wzmocnienie, całą masę, aby lepiej się czuła. Przed ciążą była już w kiepskim stanie, a poród dodatkowo osłabił jej organizm...
Mniszek miał już się odezwać, jednak z bezsilności w jakiej się znalazł jedynie wypuścił powietrze z pyska. Bez Skoczek to wszystko było bez sensu. Plany jakie niebieska kocica snuła przed narodzinami córek, w trakcie ciąży zostały jej odebrane w jednej chwili.
Ogon kocura lekko podrygiwał kiedy skierował się w stronę wyjścia z nory. Krople deszczu obficie zmoczyły jego krótkie futro. Zastanawiał się czy to Wszechmatka starała się go ukarać po raz kolejny, odbierając mu powód jego uśmiechów.
***
Jarzębinka i Przypływ mają po 1 ks
Nikogo nie poinformował o tym co zamierza zrobić. Ani Krogulca, ani Wrzosa, ani Świetlik i ani Skarba. Ten ostatni na pewno jako pierwszy starał by się odwieść go od jakże głupiego pomysłu jaki się zrodził w umyśle kocura. Nie miał zamiaru spędzić reszty życia w towarzystwie drugiego wygnańca. Nie widział się w roli samotnego ojca. Poza tym nie wiedział jak ma podchodzić do córki, która odziedziczyła krótsze łapy po matce – a w przeciwieństwie do Skaczącej Fali, Jarzębinka wydawała się mieć jeszcze większe problemy z poruszaniem niż jej matka.
Tego dnia również padało, na szczęście kocura. Poza zamachem deszczu, zdecydował się jeszcze jakoś zamaskować zapach córek w roślinności zaraz po postawieniu jednej z pociech na granicy z Owocowym Lasem, by móc wrócić po drugą i pomóc jej przeprawić się przez rzekę.
— Macie tu zostać. Nie możecie się oddalić z tej nory, rozumiecie? — zapytał spoglądając to na arlekinkę, to na liliową koteczkę, które niepewnie przytaknęły głowami — I nie możecie nikomu powiedzieć, że jestem waszym tatą. Rozumiecie?
— A to czemu!? Przecież jesteś naszym tatą! — miauknęła Przypływ i zbliżyła się do ojca, by już po chwili przytulić się do jego łapy
Zrzucił córkę z łapy, surowym tonem nakazując jej z powrotem zająć miejsce obok siostry.
— Czyżbyś znowu zamierzał polować na terenach Owocowego Lasu?
Zamarł słysząc znajomy głos. Niepewnie się odwrócił starając się zakryć ogonem kocięta. Nie tak to sobie zaplanował. Miał się zmyć, nim patrol zwiadowców ruszyłby na granicę. W końcu to nie była ich pora na zwiad. Miał czasu, a czasu, lecz jednak los zdecydował się zagrać mu na nosie.
Sówka zbliżyła się nieznacznie do Mniszka starając się dostrzec to co kocur starał się ukryć. A gdy udało jej się dostrzec jedno kocię, które znów ignorując prośbę ojca, aby zostało w bezpiecznym miejscu. Zaskoczona spojrzała na Mniszka, który tylko przełknął ślinę. I żeby tego było mało, w niedługim odstępie czasu od pojawienia się w okolicy Sówki, wzdłuż pnia zeskoczyła Śliwka. Niepewnie zerkał na obie kotki, w obawie, że córka Miodunki, z którą mało co rozmawiał mogłaby nie być do niego przyjaźnie nastawiona, jak przypuszczał. Dlatego na szybko starał się je zapewnić, czy też Śliwkę, że nie szuka kłopotów. Mówiąc to przesunął się po raz kolejny, osłaniając Jarzębinkę, która przemoknięta chowała się w norze. Pokrótce im streścił to co przez księżyc się mu przytrafiło, na końcu prosząc kocicę o to, aby zabrały jego córki do klanu i się nimi zajęły, bo on sam nie był w stanie. Uczulił również kotki, aby zachowały dla siebie informację na temat prawdziwego pochodzenia kociąt, nie chcąc aby te żyły z łatką ojca zdrajcy.
<Sówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz