kilka godzin po zgro
Jazda potworem była wyczerpująca. Trudno było utrzymać równowagę, ciągle wszystko podskakiwało lub drżało, przyprawiając klifiaczkę o mdłości. W końcu zwymiotowała, na co dwunożna nie była zadowolona, Listek została od razu wygoniona z potwora i okrzyczana. A to przecież nie była jej wina, więc zapiszczała przepraszająco i dwunożna pogłaskała ją po łebku i wpuściła do swojego gniazda. Potem wniosła tam Nockę, czule ją przytulając. Dwie dziwne podstawki, które stały nieopodal wejścia, uzupełniła wodą i grzechocącymi kulkami, które wyglądały jak królicze bobki. Liściaste Futro nie miała zamiaru ich jeść. Nocny Kwiat poszła tylko ze spuszczoną głową do jakiegoś innego pomieszczenia, nic nie mówiąc. Pewnie nadal była przygnębiona, niebieska kotka zastanawiała się tylko, w jaki sposób mogłaby ją pocieszyć. Jej przyjaciółka potrzebowała teraz przytulenia się do kogoś, jakichś miłych słów, po prostu czyjejś obecności czy samotności? Listek pomyślała, że pewnie to ostatnie. Nie naprzykrzała się przyjaciółce, bo nie chciała pogorszyć sprawy. Wtedy poczuła, że potrzebuje się załatwić i to szybko. Znalazła jakąś sporą roślinkę, stojącą w jakimś dziwnym pudełku, wypełnionym ziemią i weszła tam. Gdy tylko dwunożna to zauważyła, podniosła wyrywającą się kotkę i położyła ją w jakimś dziwnym miejscu. To też było pudełko, tylko, że większe i było wypełnione jakimś żwirkiem, które nie do końca wyglądało na prawdziwe. Pewnie to kolejny jakiś dziwny wynalazek. W każdym razie dwunożna, jak wracały z podróży potworem, wyszła na dwór, weszła do jakiegoś dużego gniazda i wyszła z niego właśnie z tym pudełkiem i z paczką tego żwirku. Listek po naprawdę długiej chwili zrozumiała, że tutaj trzeba się załatwiać. Potem poszła spać na kolanach dwunożnej.
***
Obudziła się. Otworzyła powoli oczy. Świat obok niej się ruszał, a przecież ona nie szła ani nie biegła. Chyba dwunożna gdzieś ją niosła. Po chwili została położona na wielkie, bardzo miękkie posłanie. Już kiedyś na nim była. Zamknęła leniwie oczy, czując bezwłosą łapę na swoim grzbiecie. Słyszała, że ktoś się kładł obok niej. I znowu zasnęła.
***
Była poza gniazdem. Było zimno. Padał deszcz. Okropna ulewa. Było słychać grzmoty i widać błyskawice. Listek w ostatniej chwili zeskoczyła z Drogi Grzmotu. Poturlała się i chwilę później poczuła ruch powietrza tuż obok siebie. Zaraz potem potwór zniknął gdzieś w oddali. Najgorsze było to, że niebieska kotka nie była sama. Wstała i rozejrzała się. Nikogo nie widziała, ale wtedy coś ją uderzyło w głowę. Nie poczuła bólu, bo to był sen, ale była zbyt przestraszona, żeby to zauważyć. Przewróciła się i grzmotnęła o twardą ziemię. Jakieś dwa koty stały po drugiej stronie Drogi Grzmotu. Od razu je rozpoznała. To byli jej rodzice, Aksamitna Gwiazda i Niedźwiedzia Siła. Liściaste Futro wyciągnęła do nich łapę, otwierając pysk w niemym błaganiu o pomoc. Ale oni odwrócili się i zniknęli. Za to przed nią, pojawiła się Jutrzenka. Chwilę potem Listek zobaczyła błysk pazurów przed oczami. I potem już nie widziała nic. Ale słyszała pogardliwy, krwiożerczy śmiech. Ze wszystkich stron. Coraz głośniej i głośniej. Dźwięk nie ustawał, odbijał się echem w jej głowie.
Otworzyła oczy, wstając szybko na wszystkie cztery łapy. „To tylko sen. Tylko zły sen, koszmar”, pomyślała, niepewnie się rozglądając po pomieszczeniu. Wyczerpana, nie wiadomo czym, padła z powrotem na posłanie. Jej boki gwałtownie podnosiły się i opadały. Gdy trochę się uspokoiła po śnie, spojrzała na dwunożną. Ta już nie spała, ale wciąż leżała. W łapach trzymała coś na czym było dużo śmiesznych wzorków (gazetę). Drzwi były lekko uchylone, więc Liściaste Futro mogła przez nie wyjść. Musiała się napić, najeść i sprawdzić co z Nocką. Woda w dziwnym pojemniku była czysta, ale taka dziwna, smakowała inaczej niż deszczówka. Niebieska kotka spojrzała na to coś przypominające królicze bobki, co pachniało trochę mięsem, ale ten zapach był inny. Nachyliła się i wzięła jedną kulkę, przegryzła ją i z powrotem wypluła. Fuj! Napiła się jeszcze raz wody dla poprawy smaku i poszła szukać Nocki. Czarna kotka była w tym pomieszczeniu, gdzie pachniało trochę takim jedzeniem, które dwunożna wczoraj wieczorem jadła.
- Hej, jak tam? – spytała się przyjaciółki, niezbyt zręcznie wskakując na półkę pod sufitem, na której siedziała jej koleżanka. Trąciła jej nosek swoim i uśmiechnęła się najładniej, jak potrafiła. To nic, że Nocka nie miała oka! Nadal była ładna i cudowna! Postanowiła, że nie będzie poruszać tego tematu, żeby nie zasmucać koleżanki. – Jakie masz na dzisiaj plany? Może wyjdziemy sobie na spacerek, a potem poleniuszkujemy z dwunożną? Ona jest całkiem miła. Tylko musimy też wybłagać ją, żeby dała nam coś innego do jedzenia. Próbowałam tych kulek i powiem tyle: nie da się przełknąć.
<Nocka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz