– Karaś, Krabik, Skrzeliku – rozpoczęła spokojnie Srocza Gwiazda. – Ukończyliście 6 księżyców i nadszedł czas, żebyście zostali uczniami. Karasiu, od tego dnia, aż do otrzymania imienia wojownika będziesz się nazywać Karasiową Łapą. Twoim mentorem będzie Piórolotkowy Trzepot, mam nadzieję, że przekaże ci całą swoją wiedzę. Piórolotkowy Trzepocie, jesteś gotowy do szkolenia własnego ucznia. Otrzymałeś od swojego mentora, Sumowej Płetwy… – kontynuowała, jednak Karaś była zbyt podekscytowana, żeby dalej słuchać. Była uczennicą, nareszcie! A jej mentorem został nie kto inny jak niedawno mianowany na wojownika kocur, którego już zdążyła polubić! Z lekkim opóźnieniem i pomocą szturchającej ją mamy przypomniała sobie, że według tradycji musi się zetknąć z Piórolotkowym Trzepotem nosami. Nie wyszło jej to wszystko może najzgrabniej, ale szczerze mówiąc mogło być dużo gorzej. Przesiedziała obok nowego mentora ceremonię Krabik i Skrzelika, zazdroszcząc trochę młodszemu bratu przyszłych treningów z ojcem. Mentorka Krabik była… przerażająca. Troszkę. Chłodne spojrzenie, jakim obdarzyła jej siostrę spowodowało, że Karaś zjeżyły się włosy na karku. Miała nadzieję, że z jej siostrą wszystko będzie w porządku…
– Karasiowa Łapa! Krabowa Łapa! Skrzelikowa Łapa! – powtórzył klan kilka razy, witając nowych uczniów.
Srocza Gwiazda wspomniała coś jeszcze o uważaniu na burze i stare drzewa, patrząc raczej na uczniów niż wojowników, a chwilę potem zakończyła zebranie. Karaś nie umiała usiedzieć w miejscu. Wierciła się słuchając jak Piórolotkowy Trzepot zapowiada jej jutrzejszy pierwszy trening i z ulgą przyjęła pozwolenie na pobiegnięcie do rodziny. Przecież musiała zaklepać sobie najlepsze miejsce w nowym legowisku zanim zrobi to Krabik! Szybko pobiegła w stronę swojej rodziny.
– GRATULACJE CÓRECZKO! – Krzycząca Makrela zamiauczał jeszcze zanim zdążyła do nich dotrzeć. Stojąca obok Ryjówkowy Urok skrzywiła się trochę, ale wciąż na jej pyszczku widać było ślad uśmiechu. Skrzelik stał obok i widać było, że wciąż jest trochę zdziwiony, że to jego mentorem został Krzycząca Makrela. Karaś przez chwilę rozważała wiwaty, na pyszczku jej brata rzadko kiedy można było dostrzec jakąkolwiek emocję, do czego zresztą już się przyzwyczaiła. Musiała żyć ze świadomością, że jej brat jest po prostu dziwny.
– Tak, tak, gratulujemy wam obydwu, skarby – zamruczała Ryjówkowy Urok liżąc z czułością nowo mianowanych uczniów po głowie.
Karaś wciąż rzucała niespokojne spojrzenia w stronę Krabik. Dlaczego Kruczy Szpon tak długo ją tam trzyma? W końcu zobaczyła, że siostra do nich idzie. Poczekała aż wymieni dwa słowa z rodzicami, po czym wpadła na nią od boku.
– Kto ostatni w nowym legowisku ten śledź! – miauknęła i rzuciła się pędem w stronę legowiska uczniów.
Przewaga, którą zyskała na starcie nie na dużo się zdała, bo zaraz przed wejściem odwróciła się za siebie oceniając odległość od Krabik i z impetem na kogoś wpadła. Razem przetoczyli się kawałek, a szylkretowa plama, która skończyła na Karaś jęknęła wstając. Leżąca kotka zamrugała.
– Cyrankowa Łapa! – zawołała z radością. – Tak bardzo przepraszam, nie chciałam w ciebie wbiec, wszystko w porządku?
Wstała na własne łapki widząc Krabik stojącą obok i Kazarkową Łapę, która najwidoczniej zmartwiła się o losy siostry. Albo może razem miały gdzieś iść, Kazarka i Cyranka były w końcu prawie tak nierozłącznymi siostrami jak ona i Krabik.
Sytuacja jeszcze z czasów gdy kuzynki były razem z nimi w żłobku przypomniała jej się i wywołała uśmiech na pyszczku.
– Jesteście już duże… Może pójdziecie się pobawić z kuzynkami zamiast mnie męczyć? – Jęknęła Ryjówkowy Urok gdy jej ‘czasem’ nadpobudliwe córeczki znowu skakały w koło i próbowały upolować jej ogon.
Po chwili zastanowienia Krabik i Karaś przystały na ten pomysł i ruszyły w stronę bawiącego się w innej części żłobka kuzynostwa.
– Ja im zaproponuję wspólną zabawą, a ty będziesz cicho i poczekasz – oznajmiła Krabik wyniośle.
– Niby dlaczego to ty masz się pytać? – oburzyła się starsza z sióstr. – Ja też chcę!
– Oczywiście dlatego, że ja jestem fajniejsza!
– To nieprawda, ja jestem fajniejsza!
– Moje futerko jest ładniejsze!
– Ale ja wyżej skaczę!
– Ale ja jestem silniejsza!
– Ja się ich spytam!
– Nie, bo ja… – Krabik chciała chyba coś jeszcze dopowiedzieć, ale uniosła łepek i zamarła wpatrując się przed siebie.
Karaś podążyła za jej wzrokiem. Cyranka, Kazarka, a nawet Krakwek patrzyli na nie z dziwną mieszanką zdziwienia, niepewności i tego specyficznego spojrzenia którym obdarzasz ślimaki.
– Kogo chciałyście o co spytać? – spytała po chwili zdezorientowana Cyranka.
– No… Was, czy możemy się razem pobawić – wybąkała Krabik trochę zakłopotana przyłapaniem na kłótni.
Mimo tego pechowego rozpoczęcia znajomości i faktu, że czasem wspólne zabawy ze starszymi, a co za tym idzie sporo silniejszymi kuzynkami kończyły się lekkimi obiciami u troszkę niezdarnej Karaś, kotka naprawdę dobrze wspominała wspólny czas spędzony w żłobku i żałowała, że po rozpoczęciu własnych treningów Cyranka i Kazarka mają tak mało czasu. Ale teraz znowu miały dzielić legowisko, więc znowu będą mogły spędzać czas!
<Cyrankowa Łapo? Młodsze kuzynki przybyły :3 >
790 słów
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz