Ta kara była taka okropna, że słysząc informację o tym, że się skończyła, rozpłakał się ze szczęścia. Oznaczało to bowiem, że uzyskał wybaczenie. Chociaż musiał przyznać, że było ciężko... Nie dość, że pracował całe dnie wymieniając mech, to Lew była na niego zła! Nie wspominając o matce... Och, jej straszny wzrok będzie go prześladował co noc! Także ból, który promieniował mu przez grzbiet, gdy przypominał sobie jej ostre pazury.
— Niech wszystkie koty zdolne polować stawią się na zebranie klanu! — usłyszał wołanie, które wyciągnęło go z legowiska uczniów. — Zasmarkana Łapo, wystąp — słysząc te słowa, zamarł. Co? O co chodziło... Czy znów zrobił coś nie tak? Zostanie wygnany? Ta sama myśl sprawiła, że rozbeczał się, co wywołało na pyskach wielu niedowierzanie. No, ale czemu miałby nie rozpaczać, gdy koniec jego był bliski?
Cały dygocząc zbliżył się do zebranych, którzy już czekali na to, aż podejdzie. Szylkretka nawet nie zwróciła uwagi na to, że wyglądał żałośnie, od razu podjęła:
— Ja, Różana Przełęcz, przywódca Klanu Burzy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Zasmarkana Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
Co? Co tu się działo? Czyli jednak nie zostanie wygnany? To nie był jego koniec? Nie pojmował... Chociaż chyba powinien. Wsłuchał się bardziej w słowa, które padły. Czy był w stanie w ogóle chronić klan za cenę życia? Zdawało mu się, że prędzej uciekłby, pozostawiając ich na pastwę losu. Nie był wszak odważny. Pokazał to na ostatnim zgromadzeniu, gdzie strach nad nim zwyciężył i obsmarkał łapę liderki Klanu Wilka, która miała ochotę go po tym zjeść! Na samo wspomnienie zrobiło mu się słabo.
Widząc, że milczy i tępo wpatruje się w burzaczkę, liderka chrząknęła, poganiając go wzrokiem.
— Przysięgam — w końcu wydusił, czując strach, że zaraz znów zawali.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Zasmarkana Łapo, od tej pory będziesz znany jako Obsmarkany Kamień. Klan Gwiazdy cieni twój... — kocica się zawahała jak gdyby nie wiedziała za co ten cały klan miał go cenić. Nie był w końcu kimś odważnym. Nie nadawał się nawet na wojownika! — twoją pracowitość oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Burzy. — Liderka podeszła i dotknęła pyskiem głowy ucznia, a ten dotknął jej barku, gdy ta mu szepnęła to na ucho. Wszak nie ogarniał co się działo. Słyszał tylko, że wszyscy zaczęli skandować jego nowe imię. Był wojownikiem? Ale... Dziwne uczucie.
— No gratulacje! — Spojrzał na swojego mentora, który uśmiechał się do niego zadowolony, że oto nareszcie coś w życiu osiągnął.
To spowodowało, że znów się popłakał, pociągając zaraz nosem. Nie wierzył w to, że ktoś go docenił. Dali mu awans. Najwidoczniej to była zasługa Ostowego Pędu. Kocur wyjaśnił mu co miał zrobić dalej, bo na tym się nie kończyło. Miał siedzieć całą noc i pilnować obozu przed napastnikiem, który według kremowego nigdy nie istniał, więc nie miał o co się martwić. Sama jednak wizja tego, że odpowiadał za życia wielu spowodowała, że zrobiło mu się słabo. Ujrzał jak świat zakręcił się dziwnie szybko, co spowodowało jego upadek. Zemdlał. To było dla niego za wiele...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz