Turkuć nigdy nie myślał o śmierci. Dlaczego ktoś tak super, miałby myśleć o końcu? Trzeba było jednak przyznać, że była to rzecz która go przerażała. Nie chciał umrzeć jak idiota, w jakiś debilny sposób jak na przykład utopienie się. Tak kończyli tylko jacyś totalni przegrywi. On… Wcale taki nie był! Racja, trochę żałował odejścia Nastroszonego (płakał cały księżyc), ale teraz podniósł się i był silny. Dlaczego miałby nie być? Był przecież taki super… Przynajmniej tak próbował sobie wmawiać. W końcu, w rzeczywistości niczym się nie wyróżniał. Jedyne co było w nim niesamowite, to jego umiejętności we wkurzaniu każdej żyjącej istoty. Każdy jak się na niego patrzył, mógł jedynie mieć nadzieję, że szybko sobie pójdzie i nie będzie miał problemu o byle pierdołę. Mógłby wygrać nagrodę za najczęstsze powtarzanie słów “co się tak gapisz”. Był na to strasznie wyczulony.
Wracając do Nastroszonego, to był strasznie zawstydzony tą sytuacją. Sam nie wiedział dlaczego uciekł, ale rozerwało mu to serce. Jego mentor, najbliższy (jedyny) przyjaciel, po prostu ideał… Po prostu znikł. Raczej to nie była jego wina, przecież nic nie zrobił! Poza tym szary nie miał humorków jak kotka w ciąży, więc musiało się stać coś bardzo poważnego… Szkoda tylko, że nie wiedział o tym wcześniej! Może lepiej by się przygotował, wiedział jak sobie poradzić… A wyszedł jak jakaś słaba imitacja wojownika… Naprawdę tego nie chciał, ale jakoś nie potrafił zareagować inaczej. Nie miał nikogo innego, więc utrata Nastroszonego była ciosem. Z kim miał teraz rozmawiać? Z kim miał wyśmiewać inne koty? Przecież samemu sobie nie potrafił poradzić!
Odpychał od siebie myśl, że czuł do Nastroszonego coś więcej niż przyjaźń. Był przecież jego mentorem, a nie jakimś chłopakiem! Poza tym nie był gejem! Chyba… Kotki zawsze wydawały się gorsze, ale to nie oznaczało, że leciał na kocury! Byli ładniejsi i tak dalej… Ale bez przesady! Chciał być taki jak Nastroszony, mieć kiedyś dużo dzieci, oddaną partnerkę albo nawet kilka. To było prawdziwe życie, a nie lizanie się z kimś tej samej płci. Trochę jednak czuł, że nie odpowiadało mu to tak bardzo jak myślał na początku… Dobijało go to strasznie. Nie mógł być dziwakiem, razem z Nastroszonym tak bardzo rozmawiali o tym, jak złe to jest… Jak najlepiej było ich wszystkich wywalić z klanu… Nie mógł być jednym z nich! Obrzydzało go to a jednocześnie obrzydzały go kotki. Jakie to było zabawne i posrane…
Szczerze, to sam się sobie nie dziwił, że nienawidził samic. Były strasznie aroganckie. Nie zwracał zbytnio uwagi na politykę, ale zdecydowanie przewinęło się za dużo liderek. Kiedy nadejdzie czas na władzę kocurów? Jakim cudem takie słabe istoty tak dobrze trzymały się przy władzy? Aż niedobrze się robiło od tego wszystkiego. Przez ich chore wspieranie się nawzajem, nie dopuszczały żadnego kocura do władzy. Była to jawna dyskryminacja! Miał nadzieję, że dożyje czasów, gdzie to wszystko się zakończy. Nie mógł już dłużej patrzeć na to, jak sobie pozwalały na wszystko! Tak nie mogło być…
***
Koniec końców i tak nic nie robił z obecną sytuacją. Nie był w stanie sam zawalczyć. Gdyby był tu Nastroszony, z pewnością zawalczyliby przeciwko tym zasmarkanym istotom. Jednak tak samemu, to było głupio się postawić… Czasem nawet ciężko było obrazić czy nakrzyczeć. Oczywiście to go nie powstrzymywało, ale wszystko byłoby lepiej, gdyby był tu dalej szary… Niezbyt dużo kotów za nim tęskniło, a powinni! Może on byłby teraz liderem i prowadził klan tak, jak tego potrzebował. Z nim, życie byłoby lepsze…
Wkurzony kopnął kamień na swojej drodze, wędrując niespokojnie z kąta do kąta. Nie potrafił wyrzucić z siebie tych wszystkich myśli. Zaprzątały mu głowę tak, że nie dało się nawet spokojnie spać! Była noc, a on kręcił się bez powodu w okolicach rzeki, rozmyślając nad jednym i tym samym: Nastroszonym. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie jego ucieczka! Czemu po prostu ich wszystkich opuścił?! Mogło być tak dobrze w klanie, ale teraz już wszelkie nadzieje wyparowywały. Czemu musiało go to spotkać?! Dlaczego akurat jemu życie musiało wypakowywać kłody pod nogi? No co on zrobił temu całemu Klanu Gwiazdy? Na pewno byli w stanie zapobiec temu wszystkiemu, ale zamiast tego wygrzewali sobie dupska na chmurkach i nie reagowali na to, jak staczał się Klan Nocy bez Nastroszonego Futra!
Naprawdę chciał coś zrobić. Zrzucić liderkę z pozycji, nakopać tym wszystkim samicom… Ale był tylko słabym pomiotem. Ledwo co ukończył trening! Oczywiście, ważniejsza od tego, była wiedza którą przekazywał Nastroszony. To dzięki niemu tak poznał wszelkie wady płci pięknej (chociaż były brzydkie) i ich prawdziwą rolę w klanie. Oh, jak wszyscy próbowali to negować… Nikt oczywiście tego nie zauważył, bo nie słuchali szarego! Gdyby wszyscy czerpali wzór z Nastroszonego, wszystko byłoby idealnie. Byłaby taka harmonia i spokój… No co on by dał za to, by móc mieszkać w takim miejscu. Może on ten powinien uciec tak jak to zrobił jego idol? To była jedyna możliwa opcja?
Połać wody była niesamowicie ciemna Pamiętał jak uczył się tu łowić ryby. Zawsze było to świetne zajęcie, chociaż trochę irytujące. One zawsze się tak wyślizgiwały z łap… Fuj. W smaku jednak oczywiście zawsze były dobre. Jednak nie wspomnienia były teraz takie najważniejsze. Zmrużonymi, zmęczonymi oczami obserwował las wokół, próbując powstrzymać nostalgię. Chwile spędzone z tym, kogo tak lubił… To wszystko było kiedyś. Terazniejszość była nudna i śmieszna. Nic nie miało sensu. Dlaczego nie mogło się coś zmienić na lepsze?
Parsknął wściekły, uderzając łapą w powierzchnię wody. Tafla zafalowała, wyginając wszystko co było na niej odbite. Była strasznie zimna, zresztą nie dziwił się. W nocy zawsze było zimniej a dodatkowo panowała Pora Opadających Liści, która dodatkowo pogarszała sprawę. Mimo tego wszedł dwiema łapami do rzeki, chcąc trochę przyzwyczaić się do temperatury. Chciał przedostać się na drugi brzeg, bo siedzenie w jednym kącie już go nudziło. Po chwili wszedł do wody cały, zanurzając się aż po szyję. Nie było w tym nic specjalnego. Do momentu…
Wystarczyła chwila nierozwagi. Nie chciał umrzeć jak idiota, a jednak to się właśnie działo. Walczył z prądem, dusił się pod powierzchnią. Po jakimś czasie przestał się ruszać, zmęczony machaniem łapami. Kończył to wszystko tak jak najmniej tego chciał. Nawet połowa jego durnych marzeń nie została spełniona. Może gdyby przestał być palantem, wszystko byłoby inaczej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz