- Wszystko dobrze Lśniąca Tęczo? – zapytała czekoladowa kotka, widząc, jak brat jej taty nie może złapać oddechu. Sówka lekko się zaniepokoiła. Po chwili sytuacją zainteresowała się Migotka, a niedługo po niej przyszli Malinka. Lśniąca Tęcza starał się złapać oddech, w końcu mu się to udało.
- Bieganie... – odparł cicho.
- Może wróć do obozu? – zaproponowała Migotka, a Sówka zgodziła się z nią. Ze swojego doświadczenia wiedziała, że jej uczennica miała rację. Malinka też pokiwali głową i nagle zaczęli kaszleć. Czekoladowa odskoczyła lekko. Jedynym pytaniem, jakie pojawiło się wtedy, w jej głowie było: "Czy wszyscy zachorowali?". Musieli zakończyć trening, by odprowadzić tę dwójkę do obozu. Sówka miała nadzieje, że wszystko będzie z nimi dobrze. Ich stan nie wyglądał dobrze.
***
Minęło kilka kolejnych dni. Mniszek cały czas nie wracał, ale przynajmniej z Lśniącą Tęczą i Malinką było lepiej. W ostatnich dniach bardzo dużo kotów coś sobie robiło. Gruszka zrobiła sobie coś z łapą, Mleczyk narzekała na ból głowy, Bryza też podobno był u medyka. Lęgowisko Witki było pełne dzień i noc. Czekoladowa nie popierała tego, ale nic nie mogła zrobić. Nie chciała, by ktoś umarł, ale inni powinni być samodzielni. Mimo tego, co ostatnio się z nią działo, nie przyjmowała do wiadomości pomocy. Czyli w ogóle się nie zmieniła.
- Witaj Sówko – usłyszała nagle za sobą głos Jarząb. – Możemy porozmawiać?
Córka albinoski od razu się zgodziła i podeszła do matki, siadając obok niej.
- Pamiętasz dzień, w którym wygnali twojego ojca? – zapytała starsza, na co Sówka od razu pokiwała głową, niekoniecznie zadowolona – Wygnali też wtedy Mniszka...
Czekoladowa spojrzała na swoją matkę. Tak dawno nie słyszała tego imienia. Doskonale wiedziała, co Jarząb chce jej powiedzieć, lecz mimo to nie umiała przyjąć tego do wiadomości. Umarł. A może nie wróci. Wszystko jedno, dla niej cały czas gdzieś jest i na pewno przyjdzie. Nie mógł przecież tak po prostu o nich zapomnieć.
- On... Pewnie już nie żyje... – dokończyła ciszej albinoska – Wiem, że był twoim przyjacielem, ale musisz się z tym pogodzić... Może zrób dla niego to samo co dla Żbika? Na pamiątkę...
- Mamo, on żyje i wróci – przerwała jej Sówka, mimo to, że sama już w to czasem wątpiła. – Nie mógł przecież o nas zapomnieć, tak?
Jarząb się nie odezwała. Doskonale wiedziała, że van nie był przekonany do innych, a na początku zwłaszcza do Sówki, ale przecież potem byli przyjaciółmi. O przyjaciołach się nie zapomina! A może jednak... Młodsza westchnęła cicho.
- Wiem, że chcesz w to wierzyć... Ale nic nie mogę zrobić. On pewnie już nie wróci...
- Wróci! – powiedziała młodsza, nieco podnosząc głos. Albinoska już się nie odezwała, więc czekoladowa wstała i skierował się w stronę wyjścia z obozu. Musiała to przemyśleć. Musiała pobyć trochę w samotności. W końcu dotarła do drzewa, przy którym była tabliczka dla Żbika. Usiadła przy nim i chwilę się mu przyglądała. Może on naprawdę umarł? To zdawało się być coraz bardziej sensowne. Każda sekunda dłużej spędzona na myśleniu nad tym tylko bardziej upewniała Sówkę, że mama miała rację. Po jej policzku spłynęło kilka łez.
- Mama ma rację – powiedziała do siebie. Musiała coś zrobić, by godnie pożegnać Mniszka, tak samo jak Żbika. Wstała więc i ruszyła na poszukiwania.
***
Słońce powoli zachodziło. Sówka wreszcie skończyła. Już przy drzewie stały dwa kamienie z odciskami łap, a obok kamieni, dwa kwiaty i garstka ulubionych liści kotki. To tak bardzo ją bolało. Dlaczego jej przyjaciel i tata musieli odejść? I jeszcze teraz Tajemnicza Łapa...
- Żegnaj Mniszku... – powiedziała tylko cicho i zaczęła płakać.
Wyleczeni: Lśniąca Tęcza, Malinka, Gruszka, Mleczyk, Bryza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz