— Dzień dobry, ciociu — Płomień usłyszała nagle głos swojej bratanicy. — Czy jest coś w czym mogłabym ci dzisiaj pomóc?
Całkiem lubiła ten mały rudy wulkan energii. Prawie przypominała ją z czasów świetności, gdy była jeszcze o zdrowych łapach i miała równie mocny zapał do szerzenia poglądów Prababki. Pożar nie radził sobie najwyraźniej z wychowywaniem bękartów i postanowił zrzucić wszystko na łapy Zięby, co dla Płomień było wręcz błędem niewybaczalnym - nadzorować wychowywanie młodziaków powinien również ktoś, kto wpoiłby im właściwe wartości wyznawane wcześniej przez Piaskową Gwiazdę. Jeśli ojciec nie poświęcał im zbyt dużo czasu, mogłoby to doprowadzić do tego, że jego własne dzieci przestałyby chcieć podążać jego śladami, a zamiast autorytetu stałby się wrogiem. Całe szczęście, wydawało się, że jej bratanek i bratanice raczej nie są skorzy do pogardzania swoim rodzicielem.
Nie zmieniało to jednak faktu, że Płomień dość egocentrycznie uważała, że sama wychowałaby je lepiej niż brat i Zięba razem wzięci. Nie dzieliła się tym jednak ze światem i starczało jej to, że miała wgląd na dorastanie dzieciaków i starała się spędzać z nimi dość czasu, żeby zadbać o to, by wyrośli na porządnych wojowników.
— Może i o dwóch sprawnych łapach, ale wciąż radzę sobie bardzo dobrze! — wysunęła hardo podbródek, otaczając bratanicę z lekka rozbawionym spojrzeniem. — Ale jeśli jesteś tak skora do pomocy, to dobrze poradzisz sobie z odganianiem ode mnie nierudych. To już chyba setny raz, gdy któryś z tych przeklętych wywłok patrzy na mnie z litością albo oferuje pomoc. Chyba czują się lepsi, bo nie muszą się czołgać po ziemi jak robak — prychnęła, nie kryjąc zawiści. — Myślą, że jak cholerni Wilczacy skrzywdzili mój kręgosłup to teraz tylko siedzę i ryczę po kątach, bo nie mam nic innego do roboty. Różana Gwiazda daje im za dużo swobody. Tak im dobrze, że się zapomnieli... Ty masz w sobie dużo werwy, jesteś młoda i pełna energii. Jedno krzywe spojrzenie i ani się ośmielą choćby podejść do ciebie na krok. Mnie już nie biorą na poważnie — przewróciła oczami poirytowana. Byli nachalni jak stado much przy padlinie. Odchodzili dopiero, gdy zaczynała być zniecierpliwiona i wyganiała ich sardonicznymi komentarzami.
* * *
Dobrze było patrzeć, jak najmłodsi członkowie jej żyjącej rodziny nie tylko dorastają, ale też radzą sobie w życiu społecznym klanu. Lew była ambitna i pracowita - Płomień pokładała w niej wielkie nadzieje, że kiedyś odbuduje to, co Klan Burzy stracił po śmierci Piaskowej Gwiazdy. Miała nadzieję, że wywiąże się z zadania perfekcyjnie, a Iskra nie zawiedzie przy wspieraniu jej w nim. Zawiódł ją jedynie Piaszczysta Zamieć - kto by się spodziewał, że ktoś wyglądający niemal jak reinkarnacja prababki okaże się najsłabszym z całej trójki.
Przynajmniej był ciekawy świata, zadawał dużo pytań i często widziała, jak rozmawia z innymi klanowiczami. Mimo wszystko był rodziną i niezależnie od jego poglądów życzyła mu jak najlepiej. Być może siostry zdołają nawrócić go jeszcze na właściwą ścieżkę. Niektórzy... Niektórzy momentami potrzebują, by ktoś przemówił im do rozsądku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz