Kibicowała kocurowi, będąc dumna, że Naiwna Łapa starał się przezwyciężyć swój lęk. Chciałaby, aby każdy wojownik mający jakiś problem, niedoskonałości, starał się go zwalczyć, tak jak starał się zrobić to van. Widząc jak kocur się wspina ku niej, na jej pyszczku się pojawił uśmiech, po czym nie patrząc w kierunku czarnego, szylkretka wypruła naprzód, starając się dotrzeć jeszcze wyżej, na sam szczyt drzewa. Była pewna, że Naiwna Łapa zaraz do niej dołączy i faktycznie w końcu uda mu się przezwyciężyć strach przed wysokością. Chciała, aby doświadczył tej radości, którą ona sama czerpała, kiedy przebywała wśród koron drzew. Miała również nadzieję, że ich mentorzy nie będą na nich źli, że sami zdecydowali poćwiczyć wspinaczkę. Byli w końcu duzi, spędzili dużo czasu na treningach, więc nic złego nie mogło się stać w trakcie ich tego całego wymknięcia się we dwójkę, prawda?
Jak bardzo się jednak myliła.
Kątem oka dostrzegła jak łapa kocura ześlizguje się z gałęzi. Nie zdążyła zareagować, nie była w stanie nic zrobić, aby uratować Naiwną Łapę przed upadkiem.
Natychmiast zaczęła schodzić z gałęzi, na którą dopiero co się wdrapała, aby sprawdzić czy z jej przyjacielem od wspinaczki jest wszystko w porządku. Miała nadzieję, że tam będzie. Bo w końcu poza tym lękiem wysokości, kocurek zdawał sobie całkiem dobrze radzić. A Naparstnica chciała mu tylko pomóc pozbyć się wady, a nie samego Naiwka.
— Naiwku! — wykrzyknęła zeskakując z pnia i zbliżyła się do leżącego na brzuchu kocurka, który nie wyglądał najlepiej. W szczególności jego łapa, która była lekko wykrzywiona. Dostrzegając grymas na pysku kocura, kiedy próbował oprzeć ciężar ciała na rannej łapie, pchnęła kocura przednimi łapkami, sprawiając, że ten znów wylądował na ziemi, na boku — Co ty wyrabiasz?! Nie ruszaj się, bo ci się pogorszy... Masz leżeć, i czekać... aż nie pomogę ci... A zrobię to zaraz, tylko daj mi chwilę... — miauknęła rozglądając się po okolicy, starając się znaleźć coś co pomogłoby uśmierzyć ból kocurowi
Naiwna Łapa nie wyglądał na zadowolonego, kiedy dotarło do niego, że został w tej chwili skazany na szylkretkę. Zdany na łaskę córki medyka, która chciała iść w ślady ojca i o mały włos nie wysłała swojego brata do Mrocznej Puszczy. Miała nadzieję, że nie zdawał sobie z tego sprawy, bo w tej chwili naprawdę lepiej by dla niego było, gdyby o tym nie wiedział.
— Pomożesz mi, jak zaprowadzisz mnie do medyków... Kuny, albo twojego ojca...
— O Kuni zapomnij, to szarlatanka. Nie słuchaj tego co do ciebie mówi, ona rzuca uroki... I wtedy zaczynasz głupio myśleć. Właściwie to przestajesz myśleć. Zaraz cię zaprowadzę do taty, tylko... tylko... — końcówkę zdania mówiła coraz to mniej wyraźnie, bo ciągnęła zębami gałązkę, która miała zamiar posłużyć jako usztywnienie łapy kocura, kto wie czy jej nie złamał, nie wyglądało to dobrze. W końcu udało jej się wyciągnąć z ziemi gałąź, z którą przez kilka uderzeń serca walczyła.
Przytaszczyła dwa patyki – jeden dzięki któremu usztywni łapę, a drugi kocur miał zagryźć zębami. Może i nie wspięli się jakoś wysoko, ale van mógł źle upaść i sam upadek przyczynił się do urazu łapy vana. Musiał być teraz dzielny. To był test, kolejny.
— Nie ma tu niczego, co by mogło złagodzić ból, więc patyk musi wystarczyć! — oznajmiła, wciskając wspomniany patyk do pyska kocura, który niepewnie zerkał na swoją łapę kiedy szylkretka starała się coś z nią zrobić — Boli? — zapytała dotykając łapy vana, a fakt że ten zaczął się wić z boku utwierdziło ją w przekonaniu, że uczeń naprawdę potrzebował pomocy medyka z prawdziwego zdarzenia, a nie jej — Chyba, że cię zaciągnę do Stokrotki... — mruknęła cicho pod nosem, mentorką od medycyny na pewno by poradziła i pomogła Naiwnej Łapie, a poza tym na pewno przepowiedziała by mu śmierć — Nie. Dla ciebie to byłby zbyt duży szok... Hej, nie zasypiaj! — zawołała, widząc, że syn Ważkowego Skrzydła przymyka oczy
***
Jakoś udało jej się przytaszczyć do obozu starszego kocura. Ku uldze, nie było z nim aż tak źle, jak myślała. Ponoć nawet nie musiała mu tej łapy usztywniać. Ale skąd miała wiedzieć? Wolała zaradzić od razu, niż aby kocurowi stało się coś poważniejszego. Cieszyło ją kiedy Gęsi Wrzask kręcił się i doglądał kocura, a ilekroć widziała w obecności czarnego Kunie, łypała na nią nieufnie. Bo w końcu była asystentką medyka, czyli była niżej w hierarchii od jej taty... A co za tym szło, lepiej dla ucznia, jeśli bura go nie będzie dotykać.
***
Wydarzyło się wiele złego w klanie. Nie rozumiała tego zbytnio dlaczego tyle kotów odeszło, kotów, które w porównaniu do takiej Lwiej Grzywy powinny wciąż tu być, wśród żywych. A jednak duchy upomniały się o nich zbyt wcześnie. Kiedy pytała o to Stokrotkowa Polane, dlaczego tak się stało, odpowiadała krótko, że taka wola przodków, aby niektórzy dołączyli do nich szybciej niż inni.
— Pójdę odwiedzić Naiwną Łapę. Nie ufam Kuni, jeszcze mi go otruję i komu będę pomagać pozbywać się lęków... — miauknęła cicho, po czym pożegnała się ze starszą, do której w starszyźnie dołączyła siostra; imienia Goryczkowego Korzenia nie była w stanie poprawnie zapamiętać, to też kotka została przechrzczona na Korzenik, bo drzewa miały korzenie.
Zakradła się do legowiska medyków, mając nadzieję, że uda jej się trafić na moment, kiedy nikogo w nim nie będzie, ani medyczyki, ani innego kota, który mógłby jej przeszkodzić w dostawie prezenty na pocieszenie dla Naiwnej Łapy. Ciągnęła za sobą patyk, który miał ubity na swoim końcu nieduża kulkę śniegu. Zaciągnęła go prosto do legowiska medyków, ku jej uciesze, Kunia gdzieś wybyła, a na legowisku drzemał sobie biały kocur. Szylkretka wsunęła tuż obok niego, czy też jego chorej łapy prezent, wybudzając przy tym kocura ze snu.
— Cześć Naiwku. Jak się czujesz? — zagadnęła spoglądając na kocura, wyglądało na to, że chyba lepiej się czuł. Odpoczynek na pewno dużo pomaga w dojściu do siebie po upadku z drzewa. — A! Mam dla ciebie prezent. To taka niby–łapka, bo twoja nie jest sprawna. Myślałam, że ją na dobrą sprawę stracisz, więc tą byś miał na zastępstwo... Och, zapomniałam o najważniejszym. — spojrzała na kule, na której już po chwili odcisnęła swoją łapkę — No. Teraz jest idealna. Ale jej nie potrzebujesz z tego co widzę — westchnęła, w jej głosie można było wyczuć żal, że jednak jej prezent się nie przydał. W sumie to może i lepiej? Bo jak w końcu Naiwna Łapa dojdzie do siebie, to będzie znowu mógł wrócić do wspinaczki na drzewa.
<Naiwna Łapo?>
[1035 słow - trening med]
[Przyznano 21%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz