Bawiła się jak nigdy, wyzywając rodzinę Ostowego Pędu. Była bardzo ciekawa jego reakcji. Czy podobało mu się to jak wyzywała jego brudną matkę? Albo siostrę? Mógł się poczuć tak samo jak Piasek, który musiał przysłuchiwać się błazenadzie Szepta mającej miejsce na zgromadzeniu, kiedy to wyzwiska i kpiny dotyczyły Lwiej Paszczy.
Kiedy kocur kazał jej się zamknąć, nie zrobiła tego, będąc ciekawa czy starszy zaraz się rozpłacze, bo na to wyglądało. Początkowo chciała uniknąć tego, lecz teraz? Nic jej nie powstrzymywało.
Mimo, że z łatwością przychodziło jej wyzywanie Końskiego Kopytka, nie robiła ani trochę tego szczerze. Był rudy i szanowała go za sam fakt bycia rudym, nawet jeśli zbłądził i związał się z brudną kotką. Na szczęście ich syn, który przed nią stał i ich córka mieli to szczęściem, że urodzili się cali rudzi. Martwy kocur na pewno był dumny, że żadne jego dziecko nie urodziło się gorsze. Za rządów jej babki byliby kimś, powinien być z tego faktu dumny jak los się do niego uśmiechnął.
Chciała Ostowi poprzez wyzwiska uświadomić coś bardzo ważnego. Coś o czym najwidoczniej zapomniał. Jednak tego, że kocur przewróci ją i zatka łapą jej pysk nie przeciwdziała. Chyba przeliczyła się co do tego, że Ostowy posiadał mózg. Nie różnił się ani trochę od swojego parszywego kuzyna pod względem zachowania. No może poza tym, że wprawdzie z opóźnieniem, jednak zrozumiał co takiego uczynił.
— Przepraszam... — mruknął cicho odsuwając się od młodej kotki, która w tej chwili kipiała ze wściekłości
— Przeprosiny to za mało Oście. Nie zapomnę ci tego, jak mnie potraktowałeś. — odchrząknęła podnosząc się z trawy. Mimo, że miała ochotę mu się odpłacić za tę zniewagę, nie zdecydowała się na to. Zdawała sobie sprawę, że mimo pozornej równości wszystkich kotów w klanie pod przywództwem Różanej Przełęczy, niektóre z nich tak naprawdę były równiejsze i mogły sobie pozwolić na o wiele więcej niż reszta. Do tych kotów należał między innymi Ost przez pokrewieństwo jego zmarłej matki z liderką. — Podniosłeś łapę na uczennicę nie mając nawet najmniejszego powodu do tego. — parsknęła, chciała wykorzystać na swoją korzyść fakt, że została zdegradowana i pełniła teraz rangę uczennicy. Bo w końcu od zwykłych wyzwisk dorosły kot nie powinien zachowywać się tak okropnie, jak jakiś barbarzyńca. — Za coś takiego powinieneś zostać w najlepszym wypadku wygnany. Masz szczęście, że to twoja ciotka jest liderką. Daruję sobie poinformowanie jej o tym, bo wydłuży mi jeszcze karę za to, że pilnuję porządku. Ugh. Jesteście siebie warci! Plują na ciebie, ta twoja pożal się rodzinka, a ty mówisz, że to deszcz! Żałosne Oście, naprawdę żałosne. Przejrzyj w końcu na oczy i zobacz jak jesteś przez nich traktowany. Mają cię za gorszego, popychadło... Mam nadzieję, że kiedyś zmądrzejesz, lepiej późno niż wcale.
Wyprostowała się dumnie. Strzepnęła swą rudą kitą i ruszyła w kierunku, w którym uciekły wszystkie spłoszone króliki przez ich wymianę zdań. Powinni wrócić do obozu chociażby z jedna sztuką zwierzyny, aby Ziębi Trel nie czuła większego rozczarowania swoją córką.
— Idziesz? — spytała dość miło jak na to co przed chwilą się wydarzyło, tak jakby wcześniejsza sytuacja nie miała wcale miejsca — Pośpiesz się, bo się nam rozbiegną i uciekną do swoich nor. A ja nie mam zamiaru za nimi się wczołgać do tych paskudnych, brudnych tuneli.
<Oset? możesz potem skipa do teraźniejszości zróbić z ranną Lew>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz