Słysząc piski dochodzące z kociarni, od razu skierowała się w jej stronę, aby upewnić się czy wszystko z kociętami w porządku. W końcu minęło trochę czasu odkąd opuściła żłobek zostawiając kocięta pod opieką Pszczelej Dumy. Miało to być na chwilę, jednak sprawy się nieco skomplikowały i przez zasłabnięcie wylądowała u medyków. Miała nadzieję, że te piski kocurka to nie była sprawka tego, że Makowe Pole w poszukiwaniu ukochanej zajrzała do żłobka.
Jako pierwsza wyślizgnęła się pomiędzy sumaki, zostawiając w tyle Księżycowy Blask. Miała zamiar zainterweniować, jeśli coś kocięta pod jej opieką mogłoby złego się stać.
Na widok sceny rozgrywającej się w żłobku rozpromieniła się. Te piski, które w pierwszej chwili zmartwiły kotkę, nie były wołaniem o pomoc. Po prostu Piórolotek śmiał się i piszczał, każąc ojcu przestać go łaskotać, bo z tego śmiechu zaczął go boleć brzuszek. Minęła chwila nim ojciec kociąt zdał sobie sprawę, że ktoś mu się przygląda. Uśmiech z jego pyska znikł, tak jakby wstydził się, że ktoś go przyłapał na zabawie ze swoimi kociętami.
— Oh, przepraszam... — wydukał zerkając na Kawkę, po czym przeskakiwał spojrzeniem pomiędzy córką, a synem. Zbliżył się do Kawki kierując się w stronę wyjścia z kociarni. — Pszczela Duma musiała wyjść, bo Makowe Pole jej szukała i poprosiła mnie, abym ich popi...
— Śnieżku, przecież to są twoje dzieci. — przerwała kocurowi zaskoczona, że ten zaczął się jej tłumaczyć z tego co robił w kociarni — Możesz spędzać z nimi czas kiedy tylko zechcesz. Spójrz tylko. Cieszą się, że je odwiedziłeś. Powinieneś robić to częściej.
— Jesteś pewna? Nie chciałabym się narzucać...
— Jestem pewna. — uśmiechnęła się do kocura, zerkając kątem oka na wchodząca do kociarni Księżycowy Blask. Kocur musiał zrozumieć, że był ważny w życiu swoich kociąt. Był ich jedynym rodzicem, którego miały okazję poznać i wciąż miały go przy sobie. A Kawka mogła starać się im w jakimś stopniu zastąpić matkę, jednak oboje rodziców nie była w stanie zastąpić.
Z inicjatywy Kawczego Serca wyszła propozycja, aby Śnieżne Wspomnienie zabrał swoje pociechy na spacer po obozie, aby jeszcze chociaż chwilę spędził z nimi czas. A skoro było ciepło na zewnątrz, to szkoda, żeby kryli się pod sumakami. Kocięta, gdy tylko podchwyciły temat od razu znalazły się przy wyjściu, czekając, aż ich ojciec wyjdzie z nimi na zewnątrz.
W kociarni zrobiło się cicho, bardzo cicho. Czarna kotka zajęła miejsce na jednym z legowisku z mchu, wtulając głowę w znajdująca się tuż obok niej szarą kotkę. Fakt, że się zgodziła i chciała razem z nią wychowywać kocięta, które za kilka kwadr miały się narodzić sprawił, że poczuła ciepło w sercu. Chciała stworzyć szczęśliwą rodzinę, może nie idealną, bo nikt nie był idealny, ale szczęśliwą. Nie chciała, aby jej kocięta już od pierwszych dni swego życia doświadczyły smutku, a z pomocą Księżycowego Blasku i innych bliskich jej sercu kotów wiedziała, że uchronią przed złem świata małe niewinne istoty.
— Cieszę się, że jesteś tu ze mną. Przy mnie. — Uśmiechnęła się do córki Niedźwiedziej Siły, była wdzięczna przychylności Gwiezdnych i innych kotów, za to że jej przyjaciółka mogła być tu razem z nią.
***
Kolejne kwadry minęły tak szybko, sama Kawcze Serce była w szoku, że czas może tak szybko płynąć. Nawet pomimo monotonnych dni spędzonych w żłobku kocica nie narzekała na nudę. Również nie mogła narzekać na samotność, bo często czy to dzieci Śnieżnego Wspomnienia, będące już uczniami, zaglądały do niej w odwiedziny, czy to kuzynki, matka, a nawet Srocza Gwiazda. Dużo kotów przewijało się w kociarni, jednak stałymi gośćmi były niezmiennie dwa koty – Poranny Ferwor oraz Księżycowym Blask, którzy jak nikt inny dbali o dobre samopoczucie karmicielki, wręcz ją rozpieszczając. Im bliżej terminu rozwiązania, tym częściej również medyczka gościła w skromnych progach żłobka.
— Wyczuwam dwa... nie, trzy kocięta — oznajmiła Strzyżykowy Promyk w trakcie badania nabrzmiałego brzucha czarnej kotki
Dwa...trzy...
Ulżyło kotce, że nie została obdarowana większą ilością kociąt. Zdawała sobie sprawę, że większa ilość potomstwa to większe ryzyko w trakcie porodu dla kociąt, jak i dla niej samej. A taka trójka? Idealna liczba. Nie mogła się doczekać momentu, kiedy będzie mogła przytulić kocięta, które od kilku dni uniemożliwiały jej przespanie całej nocy.
— Skoro ma być ich trójka, to myślę, że byłoby wspaniale, jakbyśmy zajęli się ich nauką wspólnie jako ich oficjalni mentorzy — zwróciła się do niebieskiej kotki i złotego kocura, mając nadzieję, że jej pomysł im przypadnie do gustu. Miała nadzieję, że również Sroczej Gwieździe spodoba się pomysł jej siostrzenicy, aby rodzice zajęli się nauką własnych kociąt. W końcu jakby nie patrzeć, było to dość popularne u nich w klanie, aby powiązane ze sobą koty uczyły się nawzajem.
***
Na świat zawitały prześliczne kocięta, dwie koteczki i jeden kocurek. Wspanialszych dzieci nie mogła wymarzyć. Otuliła maluchy ogonem, nie chcąc pozwolić, aby się wychodziły, były takie malutkie, a ich sierść była niczym puszek okalająca ich małe ciałka. Z dumą i radością przyjmowała gratulację z okazji narodzin nowych kociąt w klanie od bliskich, którzy postanowili poznać nowych członków ich rodziny.
— Są piękne — miauknął Poranny Ferwor, nie mogąc ukryć zachwytu na swoim pysku, kiedy to spoglądał na swoje córki, które zdobiło w większej lub mniejszej części rude futerko — Wszystkie mają pędzelki... A kocurek wygląda jak mała kopia Księżycowego Blasku — zauważył śmiejąc się na co karmicielka również się roześmiała
Czy to, że jej syn wyglądał jak kotka, która wiele dla niej znaczyła był to znak od Gwiezdnych? Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że ostatnie z miotu kocię tak bardzo podobne było do jej ukochanej przyjaciółki.
Była ciekawa bardzo na kogo wyrosną jej kocięta i jaką rolę w klanie obiorą. Może któraś z szylkretowych koteczek zechciałaby zostać medyczką w przyszłości? A może cała trójka zechce szkolić się na wojowników, jak ona i jej rodzeństwo, czas pokaże.
— Księżycowy Blasku! — odezwała się nieco głośniej, jednak tak by nie przestraszyć kociąt, kiedy dostrzegła sylwetkę wspomnianej kotki w wejściu do legowiska — Zbliż się, musisz kogoś poznać. — miauknęła miło, z iskrą radości w oku. A kiedy szara kotka znalazła się dość blisko, Kawka odsłoniła ogonem kocięta, tak aby Księżycek mogła im się przyjrzeć. — Poznaj Cyrankę, Kazarkę i Krakwka — przedstawiła kolejno oseski kotłujące się przy jej boku
<Księżycku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz