Tupu tupu tup.
Tak Barszczyk dreptał w miejscu. Energia w łapkach zataczała odwróconą ósemkę – nie ubywało jej ani trochę, kiedy jego rodzeństwo już dawno miało dosyć zabawy z nim, a on jako jedyny nie miał zamiaru ucinać popołudniowej drzemki. Barszczyk był małą, pełną wyrwy kuleczką, która uwielbiała biegać, skakać i bawić się ze swoimi rodzeństwem. Jednakże, w tym konkretnym momencie, jego urocze tańce nie przyciągały uwagi innych członków jego kociej rodzinki. Znudzeni i zmęczeni, jego brat i siostra zdecydowali, że pora odpocząć. Barszczyk jednak nie miał zamiaru przestać się bawić. Z wytrwałością tańczył i dreptał w miejscu, a jego energia zdawała się być nie do wyczerpania.
W końcu, kiedy zdał sobie sprawę, że pozostałe kocięta już dawno poszły spać, zrezygnował i zaczął się wlec do swojego legowiska. Mijała minuta, dwie... dziesięć, a być może nawet całą wieczność? Kocurek nie potrafił zamknąć swoich wielgachnych oczów. Wpatrywały się one na życie poza Kociarnią, w obozie Klanu Burzy. Tu jakiś Wojownik krzyczał na młodych uczniów, tam Medyk biegł z lekiem do starszego kota. Nawet ptaki ganiały się wokół drzew. Co za nuda! A jakby tego było mało, Kurza Pogoń śmiała się, że Barszcz wyśpi się dopiero po śmierci, a tego dnia sama go uciszała oraz nalegała, żeby wreszcie usadził swoje cztery litery obok rodzeństwa i grzecznie się zdrzemnął. Jak ona może?!
Zaczął czuć się coraz bardziej sfrustrowany i zazdrosny o to, co dzieje się poza Kociarnią. Czuł, że jego życie jest monotematyczne i niezbyt interesujące. Zawsze to samo - jedzenie, spanie i zdecydowanie za mało zabawy. Ich opiekunka mówiła, że kiedy dorosną, również zostaną Wojownikami, takimi jak Konwaliowy Powiew, Gronostajowa Bryza... ba, nawet jak Różana Przełęcz. Muszą tylko mocno wierzyć w Klan Gwiazdy, postępować według kodeksu i przede wszystkim - poczekać parę księżycy, aż będą mogli zacząć swój trening. Chociaż jak długo mają dojrzewać? On chce już teraz zacząć trening! Chce być Wojownikiem!
Już zerwał się na równe łapy jak królik w pogoni za lewitującą marchewką i zaczął biec przed siebie, gdy nagle obił się o coś do tyłu i przewrócił się na plecy. Gdy już podniósł swoje ciałko, zobaczył co takiego stanęło mu na przeszkodzie. Toż to młody kocur o długim i puchatym futerku niczym u owcy. To był uczeń, Szept, prawda? Barszczyk nie spodziewał się, że kiedykolwiek odwiedzi Kurzą Pogoń i jej podopiecznych. A jednak tu był i zafundował kocurkowi guza na czole.
— Cześć — wydukał. — Przyszedłeś się z nami pobawić?
<Szept?>
kc Barszcz
OdpowiedzUsuń