Obserwowała z wyraźnym obrzydzeniem przyniesionego przez kocura szczura. Szczerze doceniała jego poświęcenie, ale to stworzenie od samego początku było dla niej niezwykle odpychające. Zdawała sobie sprawę, że nie powinna wybrzydzać, jednak nie potrafiła tego jeść z uśmiechem na pysku. Nawet, jak próbowała jeść z zamkniętymi oczami, to robiło jej się niedobrze od samego zapachu.
— Masz na myśli Dwunożnych? — mruknęła, bardziej przyzwyczajona do tego określenia. — Nie Misiu, nie chciałabym. Chciałabym zostać z tobą — oświadczyła bez zawahania, kąsając niewielką część swojego dzisiejszego posiłku. Żuła to mięso tak, jakby miała je zaraz wypluć wprost pod łapy ukochanego.
— Przecież zamieszkałbym tam z tobą — zapewnił. — Aksamitko, jesteś niezwykle... urocza. Ktoś na pewno by cię przygarnął i zapewniłby tobie takie warunki, o jakich inne koty mogą tylko śnić.
Westchnęła, uciekając wzrokiem w bok. Spędzanie tu czasu nie było przyjemne. Szary, czy tam "Betonowy Świat", jak to Niedźwiedzia Siła miał w zwyczaju określać, nie był dla niej. Jedyne zapachy, jakie tu czuła, to krwi i stęchlizny, co nieraz przyprawiało ją o porządne bóle głowy.
Życie w klanach bywało trudne, szczególnie gdy w lasach ubywało zwierzyny w okolicy Pór Nagich Drzew, ale miało to swój urok. Byli wszyscy razem, w jednym miejscu, każdy się do niej uśmiechał (przynajmniej w jej mniemaniu wszelkie posyłane w jej stronę grymasy były oznakami radości), a kolory, które ją otaczały, były bardziej żywe. Zielone trawy, brązowe kory drzew, złociste piaski, pięknie błękitny nieboskłon...
Tu nawet niebo było inne. Brzydsze. Szarawe, przysłonięte chmurami. Słońca prawie że w ogóle nie widziała. A tak kochała jego żółtą barwę i ciepłe promienie, które czule opatulały jej ciało. Zmrużyła oczy, wyobrażając sobie, że znowu jest tą młodziutką koteczką, zwykłą wojowniczką, która jeszcze nie została wyznaczona na zastępcę. Ma swoją rodzinę u boku, oprócz zaginionego Wilczka, ale nadzieja, że się odnajdą, nie opuszcza jej ani na moment. Ma Daglezje, jeszcze nieuprowadzoną i doszczętnie zmanipulowaną przez Owocowy Las. Ma Lisi Ognik, która nie knuje obalenia jej i nie szemra o niej złych słów za plecami. Ma Urdzika, nieraz dziwacznego brata, którego jednak kochała. Może i Igłę, niezabraną jeszcze w objęcia Klanu Gwiazdy przez okropną i niepotrzebną zupełnie nikomu wojnę.
I ma mamę. Ukochaną mamusię, która zawsze wesprze ją dobrym słowem i nie powie niczego złego.
Z wszystkiego, co kochała, został jej tylko Niedźwiedź. Nie miała przy sobie ani rodziny, ani pięknych barw świata, które każdego dnia radowały jej oczy i ocieplały serce.
— Tęsknię za Klanem Klifu — oświadczyła, unikając kontynuacji tematu życia z Dwunożnymi.
Bury sprawiał wrażenie zmieszanego, jakby długo się wahał, jak odpowiedzieć jej na te słowa.
— Rozumiem, jednak nie było tam już dla ciebie bezpiecznie i musieliśmy opuścić te tereny — przypomniał jej delikatnie, zerkając na leżącego przy niej szczura, do którego jedzenia nie było jej spieszno. — Jedz Aksamitko, póki świeże.
— Nie jestem już głodna, dziękuję, możesz sobie go dojeść — odparła, podsuwając mu łapą posiłek pod nos. — Ale może teraz byłoby już bezpiecznie? Może trzeba tam wrócić i to zobaczyć? — palnęła, co spotkało się z gwałtowną zmianą wyrazu pyska kocura.
— Z całym szacunkiem Aksamitko, ale nie. Nie jest to ani trochę dobry pomysł — mruknął. — Zjedz może jeszcze trochę, prawie że nic nie ruszyłaś, a musisz wrócić do si...
— Skąd wiesz? — przerwała mu, zrywając się na równe łapy. Nagła nadzieja rozbudziła jej wnętrze. Poczuła przypływ energii, który niegdyś był nieodłączną częścią jej życia. — Może Srokoszek już zmądrzał i nie ma teraz takich głupich pomysłów, jak... mordowanie mnie? — zagadnęła. — Na pewno nie chciał mnie wtedy tak naprawdę zabić, kazałby ci przerwać w którymś momencie i powiedział, że to niewinny żarcik i już więcej tak nie zrobi. Byliśmy przyjaciółmi, to niemożliwe, by chciał mi zrobić krzywdę! — upierała się, tupiąc łapą ze złości. — I co z naszymi córkami? Może płaczą za nami z tęsknoty po nocy? Czują się niekochane? Powinniśmy iść i zobaczyć, czy wszystko z nimi w porządku — stwierdziła, unosząc wzrok na wyjście z ich schronienia.
<Niedźwiedź?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz