Słysząc łagodny ton kocura rozluźnił nieco mięśnie. Jego strach zmalał, serce zwolniło i ucichło, a oddech nieco się wyrównał. Spojrzał kątem oka na kocura. Było ciemno, ale księżyc dostarczał wystarczająco światła, by Gruszka mógł stwierdzić, że czarny był poraniony, co wskazywało na to, że brał udział w bitwie. Cóż, przynajmniej nie był to Lisia Gwiazda, którego tak się obawiał. Dalej był jednak wojownikiem Klanu Klifu. Klanu, który odebrał mu ojca i zabrał go od rodziny. Dlatego też pazury kociaka pozostały wryte w ziemię, a futro na jego grzbiecie i ogonie podniesione. Słysząc pytania pointa ponownie lekko się skulił. Nie mógł tak po prostu zacząć z nim rozmawiać, jakby nic się nigdy nie stało. Trudno mu było wydusić coś z siebie nawet w konwersacji z Pigwą czy Lód, a co dopiero z zupełnie obcym kotem.
- Ej… n-nie z-zrobię ci krzy-krzywdy – kolejne słowa niebieskookiego dotarły do jego uszu. Czy im wierzył? Nie do końca. Wojownik swoim jąkaniem się i delikatnością w głosie robił wrażenie łagodnego, ale kto go tam wie. Point walczył przeciwko jego klanowi, więc co miałoby go powstrzymywać przed zaatakowaniem i jego. — J-ja… j-ja n-nie jestem ta-taki j-jak o-oni, w-wiesz?
Gruszka chciał mu uwierzyć. Naprawdę chciał uwierzyć, że nie musi bać się choć jednego kota w tym okrutnym miejscu. Tylko jak? Przecież starszy kocur nie miał na to żadnego materialnego dowodu, tylko słowa. A srebrny nie był pewny, czy słowom można zaufać. Z drugiej strony, nie chciał zupełnie ignorować wojownika. Nie wiadomo do czego mógł się posunąć, gdy się zdenerwuje.
- N-nic ci n-nie j-je-est, ma-maluchu? N-nie s-skrzy-skrzywdzili c-cię? – kolejne pytania. Czekoladowy walczył ze sobą przez chwilę. Czuł jak emocje w nim wzrastają, a kolejne łzy napływają do niebieskich oczu. Wiedział, że pozostanie cicho może nie być najlepszym wyjściem, więc w końcu zdecydował, że może czas się odezwać. Tylko nie przemyślał do końca co ma powiedzieć, dlatego po prostu dał swoim myślom wypłynąć z jego pyska i dać się lekko ponieść emocjom, co może nie było najmądrzejszym rozwiązaniem.
- T-twój głupi klan zabrał do-dosłownie wszystko n-na czym m-mi zależało, i t-ty się p-pytasz, czy n-nic mi nie j-jest? – Gruszka odwrócił w końcu głowę w stronę swojego rozmówcy. Jego oczy już kolejny raz tego dnia były zapłakane.
- M-masz r-rację prze-przepra… - zaczął cicho Łabędzi Plusk, jednak jego słowa szybko zostały zagłuszone.
- J-jesteście o-okropni. W-wasz l-lider jest okropny. J-jak możecie t-tak z-z-zabijać niewinne k-koty? – niedoszły uczeń po raz kolejny się złamał pod presją wszystkich uczuć i obrazów które w nim się kłębiły, a łzy zaczęły napływać mu do pyska, zagłuszając słowa. – I-i dlaczego a-akurat mój t-tata? D-dlaczego on? – wyrzucił z siebie łamiącym się głosem, i zapadł się w płacz. Point wydawał się zaskoczony i mocno zakłopotany. Pomiędzy dwójką kotów zapadła długa cisza, przerywana cichym łkaniem czekoladowego. W końcu milczenie przerwał krótkowłosy.
- N-nie miałem pojęcia, n-naprawdę mi przykro.
<Łabędzi Plusku?>
"I-i dlaczego a-akurat mój t-tata? D-dlaczego on?"
OdpowiedzUsuńbo pan admin stwierdził, że stara dupa i już czas na niego