Kotka wyciągnęła się w słońcu wychodząc z legowiska wojowników. W nocy odbyła się ceremonia mianowania Wilczej Łapy, to znaczy już Wilczego Serca. Te imię było tak o ciupeńkę dziwne jak na standardy klanu Wilka, bo halo. Buck to jest kot, prawda? Chociaż jak się teraz zastanowić to wcale nie lepsze od samej nazwy klanu. Eh... Nie warto sobie zawracać głowy, pomyślała po czym skierowała się do kupki ze zwierzyną. Była Pora Zielonych Liści więc kto jej zabroni zjeść śniadanie skoro jest tyle piszczek? Córka Burki wybrała sobie jakiegoś małego ptaka, który w zasadzie raczej by jej nie nasycił, ale w końcu "najpierw klan" dlatego nie powinna zjadać dużo przed polowaniem. Usiadła przed jaskinią medyków zajmując się pożywieniem, a właściwie oskubywaniem tego ptaka z piór. W sumie po co go brała? Gdyby wzięła wiewiórkę od razu byłoby łatwiej.
- O, hej Turkawko - zamruczała gdy asystentka uzdrowicielki wyszła ze swojego azylu. Czekoladowa przystanęła.
- Idę zbierać zioła. Trzeba korzystać z Pory Zielonych Liści. Nie chciałabyś pójść za mną? Trochę denerwują mnie te mysie móżdżki z klanu Klifu - kocica wskazała ogonem na wartowników stojących przy wejściu.
- Poradzisz sobie - powiedziała czarna. - Mam dzisiaj ochotę na polowanie. Może weźmiesz ze sobą Burzowe Futro lub Miedzianą Łapę? Nie zabieram jej dzisiaj na trening, ostatnio już dość ją wymęczyłam - podczas ostatniego zdania ściszyła nieco głos.
- Jak wolisz - mruknęła medyczką znikając w zagłębieniu.
Cętkowany Liść oblizała łapy po posiłku. Słońce ogrzewało jej futro niemiłosiernie. Wojowniczka spojrzała w górę, na niebo. Pora Szczytowania Słońca. No nic. Teraz na pewno nie wyjdzie już na polowanie, jest zdecydowanie za gorąco. Kotka usiadła w cieniu. Nie musiała długo się nudzić. Obok niej ni z rzodkiewki ni z marchewki wyrósł nagle Wilcze Serce z bukiecikiem kwiatków w pysku. Buraska chciała już spytać czy Buck przychodzi do niej po jakieś porady sercowe czy coś w tym stylu i przy okazji dowiedzieć się kim jest ta nieszczęśliwa wybranka, ale były samotnik ubiegł ją w tym.
- Mam coś dla ciebie - powiedział i położył roślinki przed nią. Cętkowana miała właśnie wyskoczyć z jakąś wredotą w jego stronę, ale gdy zdała sobie sprawę co ten powiedział zamknęła pysk. Dla niej? Przesłyszała się, prawda? - Wilki w ten sposób wyrażają różne rzeczy. Normalnie, gdybym dał komuś taki bukiecik, nie musiałbym tłumaczyć, o co chodzi, ale ponieważ jesteś kotem, ten sposób działa tylko połowicznie - "bo ty niby nim nie jesteś" chciała dodać, ale ponownie ugryzła się w język. Nie mogła przerwać czarnemu, musiała się przecież dowiedzieć co on "chciał wyrazić". Mijająca ich kotka zachichotała. Gdyby koty potrafiły się rumienić to ona z pewnością byłaby już cała czerwona. No w sumie to też chyba by się podobnie zachowała. Koty, które wiecznie się kłócą o byle co teraz rozmawiają ze sobą przy bukieciku kwiatków? Coś tu było nie halo. Była uczennica medyczki zastanawiała się tylko czy to jest to co ta kotka myślała. Czy Wilk ją tak jakby... lubi, lubi? No nie. To raczej niemożliwe. Kocur westchnął z odczuwalną irytacją. - Mak - wskazał czerwony kwiat. "No nie, nie wiedziałam" - oznacza mniej więcej tyle, co „zapomnij o nieporozumieniu”. Te tutaj - kilka białych kwiatów o wielu gęsto ułożonych płatkach - są symbolem wdzięczności. - ciekawe tylko za co ta wdzięczność. Jeśli za doprowadzenie do klanu Wilka to kotka by się mocno zdziwiła. W końcu Wilcze Serce nie chciał tu zostać.
- A to co? - spytała wreszcie. Mimo wysiłku jaki wykonała z jej ust wypłynęło tylko ciche miauknięcie. "Że też nie stać cię na nic lepszego" sarknęła na siebie w myślach.
- Hmm, nic ważnego - oznajmił krótko. Eeee to nie było to takie co oznacza... "Nawet o tym nie myśl". - No, na mnie już pora, muszę jeszcze odwiedzić parę osób - skończył i od razu ruszył zostawiając za sobą zdumioną burą. Czyli nie tylko ona będzie częstowana bukiecikiem? Kocica poczuła małe ukłucie w sercu, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała.
Relacje Cętkowanego Liścia i Wilczego Serca znacząco się poprawiły, przynajmniej w odczuciu mentorki Miedzianej Łapy. Nie dało się zapomnieć o sprzeczkach, a więc co jakiś czas następowała ostra wymiana zdań, ale zdarzało się to zdecydowanie rzadziej. Już częściej pojawiało się chociażby "Hej". Być może Buck rzeczywiście starał się ją przeprosić, więc czy ona nie powinna zrobić tego samego? Cętka udała się poza obóz w poszukiwaniu Maku i tego ostatniego kwiatka jaki pokazał jej były włóczęga. Coraz częściej zadawała sobie pytanie: Co ON miał oznaczać? Nie mogła po prostu wytrzymać bez odpowiedzi i kiedy w końcu znalazła odpowiednie rośliny udała się do legowiska wojowników poszukując kocura. Niestety nie dostrzegła go w tamtym miejscu. Wyglądała dziwnie z tym bukiecikiem, ale z pewnością koty już się przyzwyczaiły do takiego widoku kiedy pomagała uzdrowicielkom w zbieraniu ziół. Przeszukała prawie wszystkie legowiska z wyjątkiem miejsca spoczynku starszyzny. Kiedy kierowała się tam miała po chwili już zawrócić, bo niemożliwe by Wilk tam siedział, ale zaraz usłyszała wesołe śmiechy z głębi. Buraska weszła niepewnie do środka.
- Czy jest tu Wilcze Serce? - co ona okropnego zrobiła?! Nie, nie, nie! Przecież starsi zaraz rozpowiedzą, że chodzi z kwiatkami szukając "ukochanego". Gdyby mogła cofnąć się w czasie to ta sytuacja nigdy by się nie wydarzyła!
- Wchodź Cętkowany Liściu - powiedziała wesoło Wróblowy Śpiew. W legowisku byli tylko szylkretowa i czarny. Wspaniale. Ta kocica wprost słynęła ze swojego długiego języka - Nie przeszkadzajcie sobie - powiedziała starsza bacznie obserwując koty. Też mi coś.
- Chciałam tylko dać ci ten Mak i eeee... - dawna karmicielka wielce podekscytowana mrugnęła do burej. - i chciałam... - kotka rzuciła wymowne spojrzenie starszej, a ta tylko uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Pszczoły zasnuły ci mózg, że nie potrafisz dokończyć. Szybko, bo nie mam czasu - warknął ostro lecz widać było, że też się lekko stresuje zachowaniem dawnej karmicielki.
- Musiałam zapytać co oznacza ten kwiatek - dokończyła prędko chcąc jak najszybciej wyjść i wskazała ogonem na wspomnianą, żółtą roślinę. Jak nic rozejdą się plotki, jak nic.
<Bucku? Nie przestanę go tak nazywać xD Jakbyś powiedziała biednej Cętce co ten kwiatek oznacza to nie byłoby podobnych niedomówień ;)>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Już dawno tak się nie bawiłam czytając opowiadanie xD
OdpowiedzUsuńJa też ciągle jeszcze myślę o nim jako o Bucku :')
~Hellga