- Przyjacielski sposób?
- Tak i to dokładnie opisuje wszystko co dla ciebie robię. Z przyjaźni.
Jasiu pokiwał głową jakby z potwierdzeniem jej słów. Zapadła krępująca cisza przerywana jedynie hałasem potworów, które przejeżdżały niedaleko. Łaciata nadal gapiła się na łapy tak, jak gdyby nie mogła spojrzeć od niczego innego. W jej głowie kłębiło się wiele myśli, ale jej pyszczek wyrażał więcej zażenowania całą sytuacją niż chociażby cienia zamyślenia. Było to być może spowodowane tym, że praktycznie nigdy się nad niczym nie zastanawiała. Zawsze robiła wszystko na zasadzie raz kozie śmierć. W tym momencie jednak zdawała sobie sprawę, że spokojnie nie ruszy dalej, zanim wszystkiego sobie nie poukłada.
Liczyła, że nie będzie żadnych skutków, chociaż w duszy czuła, że ją mdli. Ciążę przywódcy uważała w pewnym sensie za słabość, której ona, by nie podołała. Jaś trafnie zauważył, że Sowa urodziła w swoim życiu, aż dwa mioty i nic sobie z tego nie zrobiła, ale szaro-biała twierdziła, że to dzięki jej... umiejętnościom przywódczym. Umiała dobrze i z sensem władać Klanem Lisa nawet mimo wielkiego brzucha, a nawet chodziła potajemnie na zgromadzenia, a nikt jej nie zauważał. Zawsze uważała matkę za wzór do naśladowania, ale w tamtym momencie stała się kimś więcej - doceniła ją jako matkę, nie przywódczynię. Sarna zamrugała kilka razy chcąc odgonić wściekłość, a następnie wstała powoli i mruknęła cicho:
- Idziemy dalej.
- ...już nie jesteś zła? - Zapytał cicho Jaś idąc obok niej. Zdawało się, że chciał ukrywać skruchę, którą odczuwał, ale niezbyt mu się nie udawało. Łaciata uśmiechnęła się krzywo, a po kilku biciach serca prychnęła pod nosem.
- Oczywiście, że jestem zła ty durniu, idioto, wypłoszu i wszystko razem wzięte.
Sarenka zauważyła, że kocur połyka ciężko ślinę, jak gdyby była wymieszana z mysią żółcią. Sama również drżała w środku, ale starała się tego nie okazywać tak otwarcie. Zbliżali się do płotu, kiedy nagle kątem oka zauważyła gołębia czyszczącego piórka nieopodal. Jakież głupie musiało być to stworzenie, skoro myślało, że koty go po prostu wyminą. Szaro-biała odwróciła się szybko w jego stronę i skoczyła na niczego niespodziewającego się ptaka. Ten już wzbił się w górę, ale ona zamachnęła się na niego dwoma łapami z wysuniętymi pazurami i zdążyła złapać go, zanim odleciał. Spadł na ziemię martwy, a w między czasie przywódczyni zbliżyła do pyszczka pazury, aby wyciągnąć spomiędzy nich piórka zafarbowane szkarłatną krwią. Zabrała się do jedzenia upolowanej zdobyczy, a następnie odeszła nieco dalej zostawiając połowę jedzenia dla kompana. Ten niepewnie podszedł do mięsa, jak gdyby obawiał się, że Sarenka zaraz wróci i będzie domagała się reszty. Kiedy skończył jeść z uśmiechem wstał, udając ociężałego:
- Ale się najadłem! Jakbyśmy jedli takie tłuste gołębie, to każdy wojownik z Klanu Lisa byłby kulką tłuszczu - Zaśmiał się wesoło. Piratka doskonale wiedziała, że zamierzał rozluźnić atmosferę, ale ona tego nie łyknęła. Spojrzała na niego tylko spod przymrużonych oczu, a później ruszyła dalej. Przecisnęła się pod płotem, a zaraz obok niej stanął Jasiek. Między nimi rozciągały się wielkie polany, które otoczone były porządnym płotem. Z tego miejsca doskonale widziała, że słońce chyli się ku ziemi, a niebo również zaczynało się farbować na różne kolory. Za płotem rozciągały się jednak kolejne domy, tak jakby ktoś wyciął kawałek siedliska i wstawił trawę. Była równo przycięta, a zadowolone, wielkie stworzenia pasły się na niej. Wyglądały jak wyrośnięte owce bez swojego puszystego, miękkiego futerka. Każde z nich miało inny kolor. Jeden cały brązowy, drugi łaciaty, a jeszcze inny cały w ciapkach. Po dłuższej chwili ciszy córka Sowy prychnęła, a słychać było w tym prychnięciu nutkę rozbawienia:
- Wyglądają jak wyrośnięte owce bez futra.
- Są ogromne!
- Bardzo... - Dodała przyglądając się wielkiemu cielsku stworzenia. Już miała zamiar się odwrócić, kiedy obok niej stanął z udawanym wyrazem zdenerwowania Szerszeń.
- Oh, szukałem was, a wy włóczycie się po pastwisku razem z końmi.
Zdziwiony Jaś jeszcze raz zerknął na łaciate stworzenia, a później na rudego kocura.
- To są konie? Mi wyglądają jak duże, gołe owce.
- Ja to bym je porównał bardziej do krów. - Westchnął samotnik, a następnie wskoczył na płot. Zaraz po nim skok wykonał kocur. Sarenka również postanowiła tam doskoczyć, dlatego wybiła się mocno. Zahaczyła wszystkimi pazurami o drewniany murek i podsadziły się używając całej swojej siły. Zaczęli iść po nim niepewnym, ale szybkim tempem. W końcu zeskoczyli w dół, a samotnik przyśpieszył, aż w końcu wszedł do uliczki. Na jej końcu były domy i nigdzie nie było widać płotu. Rudy rozglądał się niepewnie, aż w końcu odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku. Jedyna kotka w tym towarzystwie zmarszczyła nos, który przedzierała blizna.
- Już za raz będzie podwórko z wielkim drzewem? - Zapytał z ciekawością i zniecierpliwieniem Jasiek, a nastepnie spojrzał prosto w oczy samotnika, który unikał jego wzroku. Rozglądał się jedynie uważnie, a następnie odpowiedział:
- Spokojnie...!
Przez całą rozmowę nie odzywała się, ale teraz czuła narastające wątpliwości, dlatego spytała się:
- Na pewno wiesz, gdzie zmierzamy?
- Tak. Idziemy do drewnianej chatki, przed którą rośnie drzewo - Odparł szybko Szerszeń, tym razem spokojniej, gdyż znalazł najpewniej jakiś punkt orientacyjny w postaci kolejnego placu zabaw. Sarna zjeżyła się widząc go, ale jej futerko opadło widząc, że kocięta dwunogów najwyraźniej już poszły do swoich siedlisk, gdyż robiło się coraz ciemniej.
<Jaś?>
,,Zdziwiony Jaś jeszcze raz zerknął na łaciate stworzenia, a później na czarnego kocura."
OdpowiedzUsuńAle Szerszeń jest rudy...
Inne pytanie: co krowy robią w mieście?
OdpowiedzUsuń